2015-08-08
Kijów beztroski, Kijów tragiczny i...
Postanowiłem wybrać się na mecz o Superpuchar Europy do Tbilisi. Po drodze niespodziewanie wróciły wspomnienia z EURO 2012. Niestety z tragicznym tłem.
Do Gruzji leciałem ukraińskimi liniami. Było kilka godzin do zagospodarowania w Kijowie między dwoma lotami. W drodze z lotniska Borispol do centrum miasta stoi jeszcze ogromna piłka z niebiesko-żółtymi i biało-czerwonymi wstążkami. Przed trzema laty witała wszystkich, którzy przylatywali do Kijowa na EURO 2012. Dziś jest jedną z nielicznych pamiątek po tej imprezie.
Pojechałem do centrum, by zobaczyć jak wygląda po tragicznych wydarzeniach z początku ubiegłego roku. Główna ulica – Chreszczatyk i przylegający do niego Majdan – Plac Niepodległości na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią od tego zapamiętanego z czasu mistrzostw. Tylko jeden budynek zasłonięto ogromną reklamą. Kto nie wie, co się tu przed rokiem działo, może się nawet nie domyślić, że właśnie on najbardziej ucierpiał.
Pamiętam jak wieczorem dzień przed finałem w 2012 roku nie można się było nigdzie przecisnąć. Ulice pozamykane, wszędzie tłum przed planowanym koncertem, chyba U2, ale głowy nie dam. Gorące lato i atmosfera beztroski, ale też podniecającego oczekiwania. I na koncert, i na finał następnego dnia.
Zawsze sobie to przypominałem, gdy oglądałem później obrazki z Kijowa, a na nich zabitych w tym samym miejscu ludzi. Teraz przypominają o nich liczne miejsca wokół hotelu Ukraina, ze zdjęciami, nazwiskami i wiekiem, w jakim odeszli tragicznie z tego świata.
W samolocie z Kijowa do Gruzji siedział koło mnie mężczyzna, u którego zauważyłem ukraiński paszport. Ale na Ukraińca nie wyglądał. Był niezłym gadułą, zaczął od razu rozmawiać po rosyjsku. Gdy okazało się, że jego sąsiad w samolocie to Poliak, znajomość zacieśniła się jeszcze bardziej:
"Znałem kilku Poliaków, w porządku ludzie".
I zaproponował:
"Czaczy się napijesz"?
Zamiast odpowiadać, zacząłem się zastanawiać jak przemycił do samolotu wódkę w butelce, skoro na lotnisku tak mocno kontrolują. A on nie czekał na odpowiedź, tylko powiedział siedzącej obok żonie, by podała trunek. Wyciągnęła dwie „małpeczki”, czyli niewielkie buteleczki, które widać można wnosić na pokład. I od razu rozlał zawartość do papierowych kubeczków. Nie miałem wyjścia. Odmowa byłaby dla niego zniewagą. Zacieśniliśmy więc jeszcze bardziej naszą przyjaźń, a sąsiadowi rozwiązał się język. Zaczął mówić o sobie:
"Pięćdziesiąt lat mieszkałem w Doniecku. Piękne miasto. Mieliśmy piękne lotnisko. I stadion też. A ja miałem wielu przyjaciół. Wszyscy razem żyliśmy".
I nagle urwał:
"Nie chcę o tym mówić..."
Dodał tylko, że leci do Gruzji. Sądząc po typie urody, mógł stamtąd pochodzić. Ale nie miałem serca o cokolwiek go wypytywać.
Tak nasza zakrapiana znajomość zakończyła się smutną puentą. A będzie jeszcze druga. Legia wylosowała w Lidze Europejskiej Zorię Ługańsk. Ukraińska drużyna, ze względu na wojnę w Doniecku i okolicach, rozgrywa mecze w pucharach na stadionie kijowskiego Dynama. Zaledwie kilkaset metrów od miejsc, które miałem okazję oglądać.
▬ ▬ ● ▬