Kilka smutnych wniosków

Młodzieżowa reprezentacja Polski zremisowała w Warszawie 1:1 w towarzyskim meczu z Finlandią. Pozostał mi po nim, niestety, przede wszystkim niesmak.

Po dziesięciu minutach można było zadawać sobie pytanie, nawet nie kiedy padnie bramka, ale kiedy potem padną następne. Reprezentacja Polski prowadzona przez Michała Probiera od początku wyraźnie zdominowała rywali. Cóż z tego, gdy po jednej z kontr Finowie wywalczyli rzut wolny tuż przy narożniku polskiego pola karnego. Wyszło z tego dośrodkowanie, ale żaden z zawodników nie zdołał dotknąć piłki, która wpadła przy słupku do bramki.

Polscy piłkarze dalej dominowali, ale Finowie kilka razy potrafili im zagrozić po akcjach z kontrataków. Za to nasi nie potrafili stworzyć sobie na tyle klarownych sytuacji, by zdobyć wyrównującą bramkę. W doliczonym czasie gry drugiej połowy na pole karne rywali ruszył nawet bramkarz Kacper Tobiarz, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdołał oddać strzał głową, choć niecelny.

Gdy wydawało się, że mecz zakończy się przegraną gospodarzy, w doliczonym czasie gry sędzia podyktował rzut karny. Ponieważ ze względu na towarzyski charakter meczu drużyn młodzieżowych był to miejscowy sędzia Łukasz Kuźma i nie było VAR-u, więc jego decyzja okazała się ostateczna. Karnego wykorzystał Szymon Włodarczyk, po czym mecz nie został już wznowiony.

Karnego komentowano na trybunach jako zdecydowanie „miękki”, co biorąc pod uwagę, że podyktowano go dla gospodarzy w ostatniej akcji doliczonego czasu gry, a decyzję podjął miejscowy sędzia, pozostawia ów niesmak. Każdy oczywiście może sobie obejrzeć kontrowersyjną sytuację na załączonym filmiku i wyrobić własne zdanie. Ciekawe, że po podyktowaniu karnego żółtą kartkę zobaczył kapitan Finów Otso Liimatta za protesty, a nie ten, który miał faulować Arkadiusza Pyrkę, czyli Robin Tihi!

Należy pochwalić polskich piłkarzy, że do końca walczyli o wyrównanie, co im się udało, choć w niczym nie zmienia to mojej oceny ich występu. Nie wyglądał on bowiem za dobrze. Ciągle słyszę o zdolnej polskiej młodzieży, Fernando Santos zaprosił nawet niedawno kilku z kadry młodzieżowej na wstępne zgrupowanie reprezentacji seniorów, ale trudno było w meczu z Finami znaleźć poważnych kandydatów, którzy mogliby do niej na stałe wskoczyć.

Polacy słabo radzili sobie z organizacją gry w środku pola, a mieli przecież za rywali nie jakąś wybitną drużynę. Starali się atakować skrzydłami, jednak bez wyraźnych efektów, co w sumie nie napawa optymizmem. Jednym z zawodników, którzy teoretycznie powinni decydować o grze drużyny był Kacper Kozłowski, jeszcze do niedawna uważany za cudowne dziecko polskiej piłki. Trudno jednak było zauważyć, patrząc na jego grę, że ma już za sobą występy w poważnych meczach reprezentacji seniorów. Zwiedzanie zagranicznych lig raczej nie wychodzi mu na razie na dobre. I to kolejna smutny wniosek jaki nasunął mi się po tym meczu.

▬ ▬ ● ▬