2013-06-07
Kiszyniów wita, czyli wspaniałe polskie drogi
W kilkuosobowym gronie wybraliśmy się samochodem na mecz Polaków do Mołdawii. Pomysł okazał się szaleństwem, ale przynajmniej będzie co wspominać.
Po obejrzeniu meczu z Liechtensteinem w Krakowie, następnego dnia ruszyliśmy osobowym autem do Kiszyniowa. Aby tam dotrzeć, musieliśmy się przebić przez Ukrainę. I zaczął się koszmar. Najpierw ulewa, później mgła i podróż drogami jak w jakimś rajdzie przetrwania. Dziury w czymś, co kiedyś musiało być jezdnią, wręcz niewyobrażalne. Dobrze, że ruch na drodze prawie zerowy, więc w wielu miejscach można się było zatrzymać, dać na wsteczny i przejechać po lewej stronie, omijając wielkie doły i kałuże. Już zaczynam się stresować na samą myśl, że trzeba będzie tamtędy wrócić…
Mam na myśli odcinek pomiędzy Lwowem i Iwano-Frankowskiem. Jedno z tych miast było w ubiegłym roku gospodarzem piłkarskiego EURO. Jakim cudem mu się udało? Doprawdy nie wiem, po traumatycznych przeżyciach komunikacyjnych.
W Mołdawii można było jechać już prawie normalnie. Ruch też niewielki, za to sporo… furmanek, a drogi ciut lepsze. Ale i tak nie wytrzymują porównaniu z polskimi. Wystarczy przekroczyć wschodnią granicę, by zatęsknić za naszymi równiutkimi, świetnie oznakowanymi, wręcz komfortowymi szosami. Bolesna lekcja miłości ojczyzny!
Mołdawia przywitała nas ciepłem i słońcem. Za to Kiszyniów, kilkaset kilometrów dalej, deszczowym koszmarem. Prześladuje mnie przez ostatni miesiąc gdzie się nie ruszę – w Amsterdamie, Londynie, Warszawie, Krakowie… Może jednak jestem przewrażliwiony? Albo mam za dobrze? Mój znajomy Mołdawianin (zaznaczył zdecydowanie, że nie ma sensu podawać jego nazwiska!) uświadomił mi jakie są prawdziwe problemy.
Trafiłem przecież do najbiedniejszego kraju Europy. Nie przeszkodziło to jednak Porsche czy Jaguarowi otworzyć w Kiszyniowie swoich salonów. „Sytuacja w kraju jest tragiczna” – stwierdził. „Kilka procent to bogacze, kilka klasa średnia, resztę stanowią biedacy”. I dodał: „Napisz koniecznie, że tu nic nie jest takie, jak się wydaje. Na przykład Partia Komunistyczna nie ma w praktyce nic wspólnego z ideologią komunistyczną. Partia zwana liberalną, jest nazywana neofaszystowską”…
W mołdawskiej piłce można chyba dostrzec podobne dwuznaczności. Trener reprezentacji przed meczem z Polską mówił, że drużyna powalczy o zwycięstwo, to jest cel. Ja wiem jednak (tak zwane wiarygodne źródła), że piłkarze myślą inaczej. Dla nich remis z Polakami będzie sukcesem. Nie mają złudzeń, że jeśli stać ich na dyktowanie warunków gry, to z San Marino, a nie z nimi. Najbardziej obawiają się Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.
W polskiej reprezentacji raczej wszyscy mówili jednym głosem. Albo inaczej – wszyscy wiedzą jakie są oczekiwania. Z Mołdawią trzeba wygrać. Bez tego nie ma co dalej marzyć o awansie do mistrzostw świata. Tylko Waldemar Fornalik trochę się zagotował na konferencji prasowej zapytany, czy to dla niego mecz o życie. Może nawet nie trochę, ale bardzo. Fornalik może się zgodzić lub nie, ale tak to niestety (przynajmniej dla niego) wygląda.
▬ ▬ ● ▬