Kogo nigdy nie zabraknie?

Fot. Trafnie.eu

Tradycyjna fala komentarzy przelewająca się przez rodzime media po meczu z Portugalią ma swojego zdecydowanego faworyta. Można mu przyłożyć, bo…

Zanim w sobotę Polska zmierzyła się z Portugalią nastąpiło uroczyste pożegnanie Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka, którzy postanowili zakończyć reprezentacyjne kariery. Podczas tradycyjnej przedmeczowej ceremonii zamiast ogromnych flag obu rywalizujących drużyn na murawie pojawiły się równie duże imitacje koszulek z ich nazwiskami i liczbą rozegranych w kadrze meczów. Szczęsny zatrzymał się na 84. Krychowiak dobił do równej setki.

Liczba doprawdy imponująca, ale przyszło mi do głowy pewne skojarzenie. Przecież w ostatnich meczach w jakich występował często postrzegano go jako głównego winnego rezultatów reprezentacji Polski, które były dalekie od oczekiwań kibiców i mediów. Towarzyszyła im mniej więcej taka narracja, że jak już uda się go z tej kadry pozbyć, na pewno gra się poprawi.

Krychowiaka już od pewnego czasu w kadrze nie ma, a narzekania na jej grę są takie jak wcześniej. Tylko zmienili się piłkarze, na których zrzuca się winę za wciąż niesatysfakcjonujące wyniki. Fala komentarzy przelewająca się przez media po porażce z Portugalią ma w tym względzie swojego niekwestionowanego faworyta. Jest nim zawodnik, którym dosłownie jeszcze przed momentem wielu się wręcz zachwycało.

Chodzi o debiutanta Maximilliana Oyedele. Dziewiętnastoletni pomocnik nie zdołał się przebić do pierwszej drużyny Manchesteru United, więc zdecydował się na przeprowadzkę do Legii Warszawa. Rozegrał w jej barwach tyle meczów, że do ich zliczenia wystarczą palce jednej dłoni, a już otrzymał powołanie do reprezentacji seniorów, bo w młodzieżowej wcześniej grywał.

Media namiętnie się o nim rozpisywały chwaląc za „umiejętność gry do przodu” i widząc w nim potencjalną brakującą w kadrze „szóstkę”, czyli przyszłościowego defensywnego pomocnika (wcześniej Krychowiak!).

Jego kariera nabrała niewiarygodnego tempa skoro w sobotę, zalewie po kilku ligowych meczach, trener Michał Probierz nie bał się wysłać go do boju w podstawowym składzie przeciwko Portugalii. Tempo okazało się zabójcze, a weryfikacja możliwości niestety dość brutalna. Rywalizacja z zawodnikami najwyższej klasy wychodziła mu średnio, delikatnie rzecz ujmując. Należy jednak koniecznie zapytać – czy mogła wyjść lepiej?

Nie wszyscy mieli ochotę pytać, upatrując w nim idealną ofiarę, na której można wyładować własne frustrację po obejrzeniu nieudanego dla rodzimej reprezentacji meczu. I zaczęła się przysłowiowa „jazda” z młodym piłkarzem. Można śmiało przyłożyć, skoro wiadomo, że raczej nie odda.

Były reprezentacyjny obrońca Jakub Wawrzyniak stwierdził (sport.tvp.pl):

„Nie widziałem debiutu piłkarza, który by przeszedł tak obok meczu, jak Oyedele”.

I tak to uzasadnił:

„W mojej ocenie, te dwa fantastyczne rajdy [Rafaela Leão] w pierwszej połowie, kiedy trafia w słupek i piłka wraca do Cristiano Ronaldo, to był moment, kiedy on to mógł przerwać. Brutalnie wziąć go w pół, faul, żółta kartka, melduje się. (...) W drugiej połowie podobna sytuacja. Też jest obok, nic nie robi. Może ci zabraknąć umiejętności, może głowa latać lewo-prawo, bo tak dzisiaj Portugalia grała, ale musisz w jakiś sposób zaakcentować. Skoro my chcemy "szóstki" agresywnej, która będzie rozbijać ataki, to taki właśnie powinien być dzisiaj Oyedele”.

Być może powinien, ale czy był w stanie? Probierz zaryzykował, nie pierwszy raz i nie ostatni, ale ryzyko się nie opłaciło. Młody piłkarz nie udźwignął zbyt dużego ciężaru związanego ze swoim debiutem. Nie starczyło umiejętności i, przede wszystkim, doświadczenia. Zbyt duża droga na skróty, którą kazano mu pójść i za którą teraz płaci. Pastwienie się nad nim nie ma większego sensu. Chyba zrozumiał to także Wawrzyniak, bo dzień później przeprosił za wypowiedź, w której posunął się za daleko przyznając, że „zabrakło mu klasy”. 

Na przykładzie Oyedele widać, że nie ma zawodników, którzy zbawią reprezentację Polski, więc liczenie, że Probierz kogoś takiego znajdzie jest szczytem naiwności. I naiwnych nie brakuje, bo nie zauważyłem, żeby Oyedele zaraz po powołaniu miał tylu krytyków, co teraz po debiucie w kadrze.

Choć z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, bo mądrych po czasie nigdy nie brakowało i brakować nie będzie. A Polska, nawet bez niego w składzie, nie stanie się nagle faworytem wtorkowego meczu z Chorwacją. Może znajdzie się najwyżej nowa ofiara, za pomocą której niektórzy spróbują znów rozładować swoje frustracje.

▬ ▬ ● ▬