2025-08-15
Koła ratunkowe i...
Cztery polskie drużyny zameldowały się w komplecie w czwartej rundzie kwalifikacji europejskich pucharów, choć dwie rywalizację... przegrały.
To tylko z pozoru brak logiki wynikający z faktu, że te dwie miały koła ratunkowe będące rezultatem zasad rywalizacji w tych pucharach. Wiem, że budzą ciągle wątpliwości, czego dowiódł telefon od mojego kolegi zaraz po czwartkowych meczach polskich drużyn w trzeciej rundzie kwalifikacji, któremu starałem się to wytłumaczyć kolejny raz, gdy zaczął: „Mówiłeś mi to już, ale…”.
Lech Poznań, który w tym tygodniu grał najwcześniej we wtorek i został wyeliminowany z kwalifikacji do Ligi Mistrzów przez Crveną zvezdę Belgrad, automatycznie spadł o poziom niżej, czyli będzie walczył w kwalifikacjach do Ligi Europy z belgijskim Genkiem, mając jeszcze jedno koło ratunkowe. Jeśli okaże się w dwóch meczach gorszy, ma i tak już zapewniony start w gazie ligowej Ligi Konferencji. Pozostała trójka o to samo musi dopiero walczyć.
Legia również skorzystała w czwartek ze swojego koła ratunkowego, bo takie miała, choć tylko jedno w porównaniu z Lechem. I choć wygrała w Warszawie z cypryjskim AEK Larnaka 2:1, po wysokiej porażce w pierwszym meczu (1:4) odpadła z rywalizacji w Lidze Europy, lądując przed ostatnią rundą w Lidze Konferencji. Tak jak w przypadku Lecha przed jej rewanżem trzeba było liczyć na cud, by awans zdobyła. I nawet się przez moment wydawało, że ten cud nastąpi.
Legia, niesiona niesamowitym dopingiem, rzuciła się z taką determinacją na rywala, że po kwadransie prowadziła 2:0! Podniecenie i wiara w jej sukces na trybunach wydawała się osiągnąć wtedy apogeum. Gdyby grała cały mecz na takiej samej intensywności, pewnie zdobyłaby kolejne bramki i odrobiła straty z pierwszego meczu. Ale to było niemożliwe.
Gdy na początku drugiej połowy rywale strzelili kontaktowego gola, przestali być tylko tłem dla gospodarzy. Choć Legia cały czas przeważała, choć miała kolejne okazje, w jej dominacji nie było już takiego żaru jak w pierwszym kwadransie. Zdobycie dwóch kolejnych bramek okazało się niewykonalne. A okazało się dlatego, że za bardzo pozwoliła rywalom odjechać w pierwszym meczu na Cyprze przed tygodniem, by dogonić ich w Warszawie.
Za to odrobić straty w rewanżu udało się Rakowowi. W węgierskim Debreczynie, w którym izraelskie Maccabi Hajfa rozgrywa mecze w roli gospodarza w europejskich pucharach, wygrali z nimi w Lidze Konferencji 2:0 (w Częstochowie przegrali 0:1). Przeważali przez cały mecz, jak tydzień wcześniej u siebie, z tą tylko różnicą, że byli skuteczniejsi. Choć grając przez ponad godzinę w przewadze, pozwolili rywalom na stworzenie jedynej dogodnej sytuacji do zdobycia bramki w dogrywce po rzucie rożnym, której na szczęście nie wykorzystali.
Znacznie więcej emocji było dzień wcześniej na oficjalnym treningu, gdy doszło to pyskówek, a nawet przepychanek między zawodnikami obu drużyn. Na szczęście ci z Częstochowy nie dali się sprowokować. Głowy wytrzymały także do końca podczas meczu, dzięki temu wrócili z cennym rezultatem.
Do końca nie wytrzymała za to Jagiellonia, remisując w Białymstoku 2:2 z duńskim Silkieborgiem. Po pierwszej połowie prowadziła 2:0, co biorąc pod uwagę wcześniejsze zwycięstwo na wyjeździe 1:0, dawało jej prawdziwy komfort w rewanżu. I chyba po przerwie poczuła się za pewnie, pozwalając gościom strzelić w końcówce dwa gole. Tego wyrównującego w piątej minucie doliczonego czasu gry. Szkoda straconego zwycięstwa...
Podsumowując – wszystkie cztery polskie drużyny awansowały do czwartej rundy kwalifikacji europejskich pucharów, co godne podkreślenia. Poza Lechem trzy powalczą o prawo gry w fazie ligowej Ligi Konferencji: Legia ze szkockim Hibernianem Edymburg, Raków z bułgarską Ardą Kyrdżali, a Jagiellonia z albańskim Dinamo City Tirana. Wydaje się, że rozgrywki, najsłabsze w europejskiej hierarchii, zostały stworzone właśnie dla takich drużyn jak te z Polski.
▬ ▬ ● ▬