2025-07-01
Kompromitacja? Czyja?
Czytając teksty i komentarze po wyborach prezesa PZPN dochodzę do wniosku, że żyję w innej rzeczywistości. I zastanawiam się, kto je właściwie wygrał?
Na wszelki wypadek przypomnę, że według oficjalnie potwierdzonych informacji Cezary Kulesza został wybrany prezesem na kolejną kadencję. Ale wystarczy odpalić internet, by zacząć się zastanawiać – jakim cudem? Bazując na opinii rodzimych mediów, czego się dotknie, natychmiast się kompromitacje.
Gdy chciał, by trenerem reprezentacji został Maciej Skorża, raczej wszyscy mu przyklaskiwali. Ale gdy ten odmówił, natychmiast okazało się, że to kompromitacja Kuleszy. Że nie wybrał jeszcze przez dwa tygodnie nowego selekcjonera – kolejna kompromitacja. Wybory wygrał w cuglach, ale nie przeszli zaproponowani przez niego wiceprezesi – też kompromitacja prezesa.
To zaledwie kilka przykładów z ostatnich dni. Mógłbym jeszcze długo wymieniać, bo dla mediów jego kadencja to same kompromitacje, nawet gdy są trudnymi do podważenia sukcesami. Gdy na przykład reprezentacja wyszła z grupy w finałach mistrzostw świata w Katarze po raz pierwszy od 36 lat (!), okazało się, że to w sumie też kompromitacja, ponieważ podobno „na grę drużyny nie dało się patrzeć”.
Nie jestem znajomym prezesa PZPN, nie jestem więc z nim po imieniu i w żaden sposób nie reprezentuje jego interesów. I dobrze, dla niego, bo w interesach radzi sobie zdecydowanie lepiej ode mnie. Wiele rzeczy w działaniach PZPN w ostatnich latach mi się nie podobało, ale patrząc na wszystko z boku, trudno pogodzić się z regularnym okładaniem prezesa z każdej strony, bez względu na to, czy na ciosy zasługuje, czy nie.
Kuleszę kopać łatwo, bo raczej nie odda. Nie jest medialnym lwem, który zaryczy i odpysknie reagując tak na każdą zaczepkę. Więc walą w niego bez znieczulenia. A w domyśle jest zawsze, czy wręcz musi być, oczywista refleksja – kiedyś było znacznie lepiej. Kiedyś, czyli za poprzedniego prezesa.
Na pewno nie tak atakowanego jak obecny, nawet wtedy, gdy postawiono mu prokuratorskie zarzuty (sprawa w toku). Podejrzewam, że gdyby te same zarzuty dotyczyły Kuleszy, w internecie już zapadłby na niego wyrok. Ale dajmy szansę sądowi, by wydał ten prawomocny, mam nadzieję, że sprawiedliwy, bo bynajmniej niczego w tej sprawie nie przesądzam.
Wolę bazować na sprawdzonych faktach, które dość dobitnie pozwalają porównać działalność poprzedniego prezesa z obecnym, przynajmniej w jednej kwestii. Przed samym zjazdem Kulesza udzielił ciekawego wywiadu, w którym znalazł się między innymi ten fragment (za: gol24.pl):
„PZPN ma wreszcie swój dom, po raz pierwszy od 105 lat. Kupiliśmy siedzibę, mamy 2 hektary powierzchni, w dobrym miejscu w Warszawie – nie w ścisłym centrum, ale bardzo blisko centrum, z dogodnym dojazdem. Nieruchomość nabyliśmy na bardzo korzystnych warunkach, bez kredytu, która jest nie tylko naszą siedzibą, ale też inwestycją, która pozwala generować przychody. Z tytułu najmu według naszych szacunków każdego roku na konto federacji będzie wpływać ponad 12 dodatkowych milionów złotych. W ciągu 4 lat mojej kadencji podwoiliśmy przychody. A przychód za 2024 roku osiągnął rekordową wartość ponad 500 milionów złotych”.
Jeśli co rok będzie na konto PZPN trafiać „ponad 12 dodatkowych milionów złotych”, a trzeba jeszcze doliczyć miliony zaoszczędzone z opłat za wynajem (chyba około 300 tysięcy miesięcznie!), no to pytam – jakim gospodarzem był poprzedni prezes, skoro w ciągu dziewięciu lat urzędowania w ogóle nie zajął się inwestycją we własną siedzibę i taka kupa pieniędzy została „przepalona”???
Dlaczego dzielni redaktorzy, na wyścigi piszący o kolejnej „kompromitacji Kuleszy”, nie zajmą się tym tematem i nie zastanowią się czyja to właściwie była/jest kompromitacja?
▬ ▬ ● ▬