Komu (nie)potrzebny alkomat?

Fot. Trafnie.eu

Mecz Niemców ze Szkotami w Monachium zainaugurował finały mistrzostw Europy. Pierwsi wygrali aż 5:1. Bramek było więc dużo, chyba nawet za dużo.

Tradycyjnie w takim meczu występuje reprezentacja gospodarza imprezy. Dobrze, że Niemcy mieli za przeciwnika drużynę szkocką. Jej kibice stanowią niezwykle barwną armię, więc na początek turnieju gwarantowali sympatyczną i beztroską atmosferę racząc się piwem. Ten trunek był motywem przewodnim wszystkiego co działo się od piątkowego poranka w Monachium. Szczególnie na głównym placu miasta – Marienplatz. Szkoci panowali na nim niepodzielnie. A gdy kobziarz w kraciastej spódniczce zaintonował znane im melodie i zaczęli chóralne śpiewy, można się było poczuć prawie jak w Glasgow czy Edynburgu.

Gdyby o wejściu na piątkowy mecz decydował alkomat, co najmniej połowa trybun powinna być pusta. Goście ze Szkocji w Fan Zonie w Parku Olimpijskich ustawiali się w długie kolejki do barów, by zakupić po kilka piw naraz. Zaopatrywali się też w nie taszcząc ze sobą całe skrzynki nawet w podróży metrem! Spotkałem w nim liczną ich grupę, która reagowała na wejście każdego kibica gospodarzy ubranego w biała koszulkę głośnym:

„Uuuuuuuuuuuuu...”

Ale oczywiście ze śmiechem, więc niemieccy pasażerowie też tak samo reagowali. Chyba jedynym niezadowolonym osobnikiem z obecności Szkotów był mężczyzna pracujący w punkcie informacyjnym komunikacji miejskiej w podziemiach Marienplatz. Gdy zapytałem go dlaczego nie ma informatorów z rozkładem metra U6, którym można dojechać na miejscowy stadion, odpowiedział z wyrzutem:

„Nie ma, bo wszystkie zabrali ludzie ze Szkocji”.

Z rozkładem w ręku czy bez, kibice dotarli na stadion bez większych problemów. Już trzy godziny przed meczem kłębił się pod nim tak gęsty tłum, że z wielkim trudem można się było przebić do wejścia dla dziennikarzy. Jeszcze bardziej tłoczno było w Fan Zonie w Parku Olimpijskim, skąd przekazywano migawki na ekranach w biurze prasowym.

Monachium i całe Niemcy zaczęły żyć mistrzostwami, czego dowody można znaleźć na każdym kroku. Choćby w natężeniu reklam atakujących każdego na ulicach czy w metrze, na których w głównych rolach występują obecni i dawni piłkarze: Thomas Müller, Toni Kroos, Joshua Kimmich, Lothar Matthäus, Bastian Schweinsteiger czy „nasz” Lukas Podolski, choć pewnie jeszcze kogoś nie zauważyłem.

Pierwszych trzech zostało owacyjnie powitanych półtorej godziny przed meczem, gdy wyszli na przechadzkę po murawie. Müller i Kimmich wyglądali na dość wyluzowanych, Kroos wprost przeciwnie. Szybko się okazało, że nie mają się kogo bać. Nie był to bowiem mecz godny inauguracji mistrzostw. Niemcy po pierwszej połowie prowadzili 3:0, a Szkoci stracili jeszcze oprócz bramek wyrzuconego za czerwoną kartkę Ryana Porteousa, nie oddając na bramkę rywali strzału! Przekroczenie przez nich środkowej linii boiska było już wydarzeniem. Rozczarowali mnie strasznie, bo poza wspomnianym Porteousem nikt nie zasłużył, by o nim wspomnieć.

Druga połowa, równie jednostronna, była już wręcz nudnawa, Niemcy strzelili dwie kolejne bramki, a właściwie trzy, bo samobója zaliczył Antonio Rüdiger. To wstyd, że dali sobie wbić tego gola, przy prowadzeniu 4:0. Dokonali tego wyjątkowo słabi rywale, grający na dodatek w osłabieniu. Brak koncentracji jest chyba jedynym logicznym wytłumaczeniem.

Szkoccy kibice zaliczyli wcześniej w Monachium wielobarwny występ. Ich piłkarze wręcz przeciwnie, będąc wyjątkowo bezbarwną drużyną. Ale i tam dostali po meczu brawa, bo przecież walczyli jak potrafili najlepiej. Tylko że niestety za wiele nie potrafią.

▬ ▬ ● ▬

Galeria