Komu jeszcze wróci pamięć?

Piłkarz przyznał się po latach do sprzedaży meczu w polskiej lidze. Niby żadna sensacja, choć akurat ten mecz wzbudza do dziś mnóstwo kontrowersji.

Ten piłkarz poinformował na swoim profilu na Facebooku (pisownia oryginalna):

„Ja Grzegorz Szeliga sprzedalem meczc w 1993 LEGIA – WISLA Chce się podac kaary przepraszam kibicow LEGII I WISLY”

I gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, pod spodem kolejny wpis:

„TO JEST PRAWDA”

Szeliga występował wtedy w barwach Wisły (wcześniej także Legii). Przypomnę także, że jego wpis dotyczy meczu w ostatniej kolejce sezonu 1992/93 decydującego o mistrzostwie Polski, na które szansę, oprócz Legii, miał również ŁKS Łódź, który równolegle grał u siebie z Olimpią Poznań, co miałem nieprzyjemność oglądać. Czułem się jak ktoś uczestniczący w przedstawieniu kabaretowym, niestety mało śmiesznym. Nie było wtedy jeszcze telefonów komórkowych, więc wiedzę, co dzieje się na drugim stadionie czerpano głównie z relacji radiowych na żywo. Gdy przyszła informacja, że jedni strzelili bramkę, zaraz strzelali i drudzy. Tylko najbardziej naiwne dzieci na obu meczach mogły wierzyć, że cokolwiek nie było wcześniej wyreżyserowane.

Legia „wygrała” w Krakowie z Wisłą 6:0, ŁKS „pokonał” Olimpię 7:1. Sprawa miała dalszy ciąg, bowiem zajął się nią PZPN, anulując oba wyniki, czy raczej karząc zwycięzców walkowerem. Tytuł mistrza Polski za sezon 1992/93 odebrano Legii. Został nim ogłoszony trzeci w tabeli Lech Poznań. Decyzję podjęto, choć nie było twardych dowodów. Wszyscy, jak we wszystkich ustawianych meczach w tamtych czasach w polskiej lidze, szli w zaparte. Ze strony winowajców dominowało zawsze hasło – nikt nikogo za rękę nie złapał!

Przodował w tym nieżyjący już trener warszawskiej drużyny Janusz Wójcik. Ofiarą takiej retoryki padł Ryszard Kulesza były trener reprezentacji Polski, a wtedy wiceprezes PZPN, z którego przed lata szydzono za wypowiedziane słowa: „Cała Polska widziała”!

Jeszcze w 1993 roku zrobiłem wywiad z ówczesnym właścicielem Wisły Piotrem Voigtem. Najciekawsze rzeczy opowiedział mi poza protokołem - których piłkarzy ze swojej drużyny podejrzewał, że przehandlowali mecz, kto z tzw. „działaczy” się z kim dogadywał i w jakim hotelu podczas tych ustaleń mieszkali. 

Jego wypowiedź była mieszanką wściekłości z bezsilnością. Niestety nie miał na swoje przypuszczenia namacalnych dowodów, bo za sam udział w meczu czy przebywanie w hotelu w określonym towarzystwie trudno kogoś wsadzać do więzienia. Ale po ukazaniu się drukiem wywiadu, choć z oczywistych względów bez najbardziej pikantnych szczegółów, prokuratura wszczęła śledztwo! Oczywiście zostało umorzone – brak dowodów.

Dlatego gdy teraz czytam tytuły o sensacyjnym wyznaniu Szeligi, chce mi się śmiać. Sensacyjne chyba tylko dla najbardziej naiwnych. Prawie trzydzieści lat czekałem aż ktoś „pęknie”. I wreszcie się doczekałem. Teraz czekam na efekt domina. Ciekawe, któremu z piłkarzy uczestniczących wtedy w meczu w Krakowie, ale także tym drugim w Łodzi, nagle wróci pamięć?

▬ ▬ ● ▬