Komu wierzyć?

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski przegrała 0:1 z Czechami w meczu towarzyskim rozegranym w Gdańsku. To fakt. Reszta zależy już wyłącznie od punktu widzenia.

Czy rzeczywiście był to jeden z najgorszych meczów Roberta Lewandowskiego, jak oceniły go surowo media? Pewnie zostałby zapamiętany zupełnie inaczej, gdyby na początku drugiej połowy, czyli zaledwie moment po objęciu przez Czechów prowadzenia, zdobył gola. Ale dosłownie z kilku metrów nie trafił do pustej bramki.

Jak to możliwe? Z perspektywy trybun wydawało się, że piłka podskoczyła na nierównej murawie. A że ta jest w kiepskim stanie potwierdził Daniel Kądzior mówiąc, że „boisko nie było rewelacyjne”.

Refleksja dość łagodna. Polska doczekała się kilku naprawdę wspaniałych stadionów. Szkoda, że ciągle nie może doczekać się równie wspaniałych boisk na większości z nich. Zamiast pastwić się więc nad Lewandowskim, może lepiej staranniej dobierać murawę do gry?

Kapitan reprezentacji tradycyjnie jako ostatni opuszczał strefę udzielania wywiadów starając się przekonać obecnych tam dziennikarzy, że mimo porażki widzi pewne pozytywy w grze drużyny. Nie sprecyzował jednak jakie. Czy miał na myśli okres w drugiej połowie po straconej bramce?

Polscy piłkarze osiągnęli wtedy ogromną przewagę. To był najlepszy okres ich gry. Mogli, czy wręcz powinni zdobyć wyrównującą bramkę. Kamil Grosicki stwierdził, że „ciąży nad nami jakaś klątwa”. A może trzeba było po prostu tak samo zagrać od początku? Piotr Zieliński na pytanie czy potrafi odpowiedzieć dlaczego wraz z kolegami nie zagrał tak samo również w pierwszej połowie, stwierdził krótko i zwięźle: „Nie wiem”.

Czesi mogli prowadzić już do przerwy, ale na szczęście okazali się nieskuteczni. Po przerwie odwrotnie – skutecznie do bólu. Potrafili bronić wyniku, najpierw zdobywając zwycięską bramkę. Miał w niej niestety swój udział występujący na środku obrony Jan Bednarek, który w decydującym momencie przegrał walkę z Patrikiem Schickiem i tak ocenił sytuację:

„Brak koncentracji, zbyt późna reakcja i później trochę pecha, bo trochę zaspałem. Ale  wygrałem pozycję, wybijałem piłkę… Nie wiem czy trochę podskoczyła, bo wywijałem piłkę, a zawodnik oddał strzał”.  

Selekcjoner Jerzy Brzęczek zauważył:

„Defensywa to nasza bolączka”.

Trzeba mu wierzyć, choć refleksja niestety mało odkrywcza. Nie wiem natomiast, czy można wierzyć bez zastrzeżeń w dalszą część jego wypowiedzi, że mimo tego „jest spokojny”. Wyjaśnił dlaczego:

„Oczywiście, że jeżeli drużyna przegrywa, to mogą być powody do niepokoju. Patrząc jednak jak prezentowaliśmy się w drugiej połowie, mimo tego, że straciliśmy bramkę po prostym błędzie, to zespół dążył do tego, żeby przechylić to na swoją korzyść. Mieliśmy sytuacje, których nie zdołaliśmy wykorzystać”.

Niby wszystko prawda, ale… Bramki z reguły traci się po błędach, a nazywanie ich „prostymi” trudno uznać za usprawiedliwienie. I nie wystarczy dążyć do zdobycia gola. Trzeba go jeszcze zdobyć! Kto nie spełnia tych zasad, z reguły przegrywa. Dlatego na miejscu Brzęczka aż tak spokojny bym nie był, choć to nie mnie płacą za prowadzenie reprezentacji.

Bednarek zauważył:

„Jest ciężko, ale musimy trzymać się razem, musimy sobie pomagać. I nie patrzeć na to, co jest złe, ale patrzeć na pozytywy”.  

Lewandowski dodał, że „nie możemy się teraz poddać”. Grosicki wyraził się jeszcze dosadniej: „Na pewno się nie poddamy”.

Lewandowski przekonywał jeszcze, że potrzebna jest cierpliwość, bo w przebudowywanej drużynie nie wszystko od razu zaczyna funkcjonować jak trzeba. Z kolei Mateusz Klich zdobył się na refleksję:

„Prędzej czy później wygramy, to nie ulega wątpliwości”.

Z całą pewnością. Pytanie tylko czy prędzej, czy później? Biorąc pod uwagę, że reprezentacja Polski za kilka dni zagra po raz ostatni w tym roku z Portugalią na wyjeździe, raczej to drugie.

▬ ▬ ● ▬