Komu wolno więcej?

W polskiej piłce najważniejsze rzeczy dzieją się często poza boiskiem. Właśnie wybuchła wielka afera związana z zachowaniem piłkarza w drodze do szatni.

Sprawa dotyczy napastnika Legii Warszawa Jose Kante. W niedzielnym meczu ze Śląskiem Wrocław doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. Był tak wściekły z tego powodu, że zdjął koszulkę, rzucił na podłogę i ją kopnął. Działo się to w hallu głównej trybuny na stadionie, który zawodnik przemierzał w drodze do szatni. Ponieważ wszystkie mecze ligowe są transmitowane, trudno zliczyć ile kamer przekazuje z nich obraz na żywo.

Pech (Kante) sprawił, że jedna znajdowała się we wspomnianym hallu i obraz kopiącego koszulkę zawodnika poszedł w świat. Kibice na stadionie od razu kazali Kante „wyp…”. I rozpętała się prawdziwa burza, bo jego zachowanie uznano za znieważenie klubowych barw, czyli świętości dla kibiców.

Po meczu na klubowej stronie zamieszczone zostały przeprosiny Gwinejczyka:

„Przepraszam wszystkich za swoje zachowanie. Straciłem kontrolę nad sobą. Byłem sfrustrowany kontuzją i tym, że nie mogłem pomóc drużynie. Wynikało to z frustracji. Bardzo za to przepraszam, nie miałem nic złego na celu”.

Na konferencji prasowej w obronę wziął go trener Legii Aleksandar Vuković (za: sport.tvp.pl):

„Jako trener, jestem gwarantem jednej kwestii w Legii: będę stawiał na ludzi, którzy szanują klub i nasze koszulki. Prosiłbym też o zastanowienie osoby, które chcą w tym temacie histerii. Jose Kante to piłkarz, który wiele ryzykuje wychodząc na boisko, zostawia dla zespołu całe serce. Nie podał mi ręki, był sfrustrowany, bo chciał pomóc drużynie w walce o mistrzostwo, a znów przytrafiła mu się kontuzja. Rzucił koszulką, zrobił niekontrolowaną rzecz. Kibice mają to do siebie, że nie mają pojęcia, kto jest kim w szatni. Naoglądałem się wielu graczy, którzy są legionistami według fanów, a w rzeczywistości byli nimi tylko przed kamerami. Potem już nimi nie byli, jak musieli usiąść na ławce rezerwowych”.

Oczywiście Kante nie powinien rzucać i kopać koszulki. Oczywiście jego zachowanie było głupie, a okazany objaw frustracji można napiętnować. Ale z drugiej strony, czyż trenerzy nie powtarzają na okrągło, że ich piłkarze powinni grać bardziej agresywnie? Trudno więc od nich wymagać, by rzucali się jak lwy na rywali, a po chwili byli łagodni jak baranki i potrafili jeszcze bezbłędnie oddzielić jedną sytuację od drugiej.

Nikt mi nie wmówi, że wściekły Kante rzucając koszulkę chciał świadomie cokolwiek znieważać. To absurd. Nie wiem jednak, czy zostanie przyjęty przez głowy nastawione tylko na określone częstotliwości. Hasło, że kibic ma zawsze rację trafia do tych, którym się wydaje, że zawsze wolno im więcej.

Bo na tym samym meczu obowiązywały dość rygorystyczne zasady zachowania na trybunach. Wszyscy, którzy mogli na nie wejść musieli utrzymać określone odległości między sobą. Gdy zasady publikowano wraz z komunikatem o wpuszczeniu ograniczonej liczby widzów na stadiony, od razu chciało mi się śmiać. Bo już wiedziałem, że zostaną, delikatnie mówiąc, totalnie olane. I tak właśnie było. Przestrzeganie nakazów stanowiłoby wręcz ujmę na honorze. Nikt nami nie będzie rządził. Nikt niczego nie będzie nam nakazywał. Przecież jesteśmy u siebie!

Kibice na trybunie zwanej „Żyletą” nie tylko zgrupowali się na górnej jej części, ale jeszcze urządzili efektowną oprawę z użyciem rac. Klub pewnie zapłaci za to karę. Kolejną karę za podobne występy, ale to już norma. Kto by się takim drobiazgiem (na trybunach) przejmował? Przejmować to musi się teraz Kante, bo uznano, że znieważył klubowe barwy. Narażenie własnego klubu na straty finansowe nie jest przecież znieważaniem barw, prawda?

▬ ▬ ● ▬