Kosmiczna prowizja

Trwa festiwal Barcelony. Nie sądzę, by ktokolwiek w katalońskim klubie był z tego powodu szczęśliwy. Na pewno nie o takie zainteresowanie mediów mu chodzi.

Po poniedziałkowym proteście na trybunach Camp Nou zorganizowanym przez rozkapryszonych „oglądaczy meczów”, bohaterem hiszpańskich mediów stał się jeden z najbardziej znanych zawodników Barcelony. Tak bardzo zaczął na sobie koncentrować uwagę, że postanowił nawet zwołać w trybie pilnym konferencję prasową.

Wszystko za sprawą dziennika „El Confidencial”, który ujawnił nagrania rozmów Gerarda Piqué z Luisem Rubialesem, prezesem hiszpańskiej federacji piłkarskiej (RFEF). Wynika z nich, że firma „Kosmos”, należąca do gwiazdora Barcelony, zarobiła aż 24 miliony euro z tytułu prowizji za udział w negocjacjach dotyczących rozgrywania przez sześć kolejnych lat turnieju finałowego o Superpuchar Hiszpanii (w nowej formule z czterema drużynami) w Arabii Saudyjskiej. Za każdą edycję rozgrywek, które po raz pierwszy odbyły się w takim formacie w 2020 roku, hiszpańska federacja otrzymuje aż 40 milionów euro!

Temat zrobił się na tyle gorący w hiszpańskich mediach, że Piqué zorganizował nawet pośpiesznie za pośrednictwem internetu konferencję prasową, by wyjaśnić (za: fcbarca.com):

„Zwołałem 35 dziennikarzy ze wszystkich mediów i nie mam nic do ukrycia. Wszystko, co zrobiliśmy, było legalne. Mówimy o tym ze spokojem. Przedstawię swoją część w zakresie tego rzekomego konfliktu interesów. Niczego nie ukrywam, czuję dumę, ponieważ wykonaliśmy spektakularną pracę”.

Regulamin Dyscyplinarny UEFA oraz Kodeks Etyczny FIFA jednoznacznie zabraniają jakiejkolwiek aktywności w branży bukmacherskiej wszystkim osobom czynnie związanym z piłką nożną. A co z innymi branżami w pośredni sposób też z nią powiązanymi, jak w tym przypadku z Piqué w głównej roli? Z prawnego punktu widzenia pewnie nic mu nie można zarzucić, ale co najmniej dwuznaczne moralnie wydaje się zarabianie ogromnych pieniędzy na meczach przez piłkarza, który w nich uczestniczy, a jego firma je współorganizuje.

Ciekawe jest też to, że mówimy o zawodniku klubu, który wystosowywał rozpaczliwe apele do swoich piłkarzy o obniżenie wysokich pensji, ponieważ znalazł się na krawędzi bankructwa. I dosłownie w tym samym czasie jeden z nich zarabia dodatkowo ogromne pieniądze także dzięki występom drużyny tego klubu w organizowanych przez jego firmę rozgrywkach.

Zauważyłem jeszcze jeden niepokojący aspekt sprawy. Otóż szejkowie płacą ogromne pieniądze, by oglądać u siebie najlepsze hiszpańskie drużyny, ale też wymagają. Dowodzi tego pytanie postawione przez jednego z dziennikarzy, czy firma Piqué i hiszpańska federacja zarobią mniej, jeśli w turnieju o Superpuchar zabraknie Realu Madryt czy Barcelony? Właściciel firmy „Kosmos” tak odpowiedział (za: fcbarca.com):

„Myślę, że jest kara w przypadku braku udziału. Nie potrafię powiedzieć kwoty, ale była. Chodzi o to, że mieszkańcy Arabii chcieli zapewnić sobie uczestnictwo tych dwóch zespołów. Wszystko działa na podstawie zasług sportowych, nie można niczego zapewnić, więc jeśli nie wezmę udziału, jest kara”.

Dla mnie to wręcz przerażające. Już tylko krok do ręcznego sterowania, by w jakieś stykowej sytuacji nie przeszkadzać drużynom dwóch wymienionych klubów w zapewnieniu sobie prawa udziału w turnieju o Superpuchar. No bo po co ponosić niepotrzebne straty finansowe, jeśli istnieje szansa ich uniknięcia? Niby pieniądze w piłce nie grają, ale...

▬ ▬ ● ▬