Krótka pamięć? Nawet bardzo...

Jose Mourinho znów wystąpił w głównej roli po ostatnim meczu Chelsea. I znów winni byli sędziowie. Tym razem jestem nawet skłonny mu uwierzyć, ale...

Mourinho oceniając sobotni mecz z Burnley stwierdził tylko, że miał cztery kluczowe momenty i wymienił minuty, w których do nich doszło. Nie chciał jednak podać szczegółów, by nie zostać znów ukaranym. A sporo już zapłacił za zbyt długi język.

Jego zachowanie było szeroko komentowane w angielskich mediach także następnego dnia. W niedzielę zobaczyłem Portugalczyka w studiu telewizyjnym w programie jednej z miejscowych stacji. Mówił oczywiście o błędach sędziowskich wypaczających wyniki meczów Chelsea. Mówił tak, jakby naprawdę w to wierzył, a nie tylko odgrywał starannie wyreżyserowany kolejny spektakl.

W sobotę arbiter Martin Atkinson rzeczywiście podjął kilka kontrowersyjnych decyzji krzywdząc londyńską drużynę w meczu z Burnley zakończonym niespodziewanym remisem 1:1 na Stamford Bridge. Powinien natychmiast wyrzucić za brutalny faul Ashleya Barnesa, to wtedy pewnie nie wyleciałby z boiska Nemanja Matić, który zareagował zbyt impulsywnie przewracając po chwili swojego oprawcę. Można by jeszcze dodać do tego nieodgwizdane karne, ale to akurat zdarza się niemal w każdym meczu. Tylko czy zawsze wszystko można zrzucić na sędziów?

Jeśli Mourinho ma pretensje do arbitra sobotniego meczu, warto mu dla kontrastu przypomnieć inny sprzed dwóch miesięcy. Pisałem o tym, ale chyba warto przypomnieć szczegóły, by dzięki temu uświadomić sobie jak komicznie wygląda argumentacja Portugalczyka po sobotnich wydarzeniach w Londynie.

Wtedy w pojedynku Chelsea z Hull City jego obrońca Gary Cahill przewrócił się o własny cień w polu karnym rywali. Wbiegł między dwóch zawodników, którzy profilaktycznie, czując co się święci, odsunęli się tak, by nie doszło do żadnego kontaktu. I nie doszło, ale Cahill padł na murawę.

Karnego nie było, ale menedżer Hull Steve Bruce miał pretensje do sędziego Chrisa Foya, że nie ukarał Cahilla żółtą kartką (a ten miał już jedną za wcześniejsze brutalne wejście). I dodał:

"Czy Cahill powinien wylecieć z boiska? Odpowiedź jest prosta – tak! Wszyscy na stadionie widzieli to coś z „Jeziora łabędziego”. Było tak rażące, tak oczywiste"...

Jednak nie dla Mourinho, który stwierdził:

"To uczciwy chłopak. Nie wierzę, że „nurkował” w polu karnym rywali".

No to ja nie wierzę, że Mourinho nie wierzył.

A wszystkim obłudnikom, którzy uważają, że jakiś sędzia znów ich okradł z punktów, podpowiem – sami nie próbujcie okradać innych...

▬ ▬ ● ▬