2020-01-26
Kto będzie się z nim męczył?
Moim bohaterem tygodnia został ktoś, kto nic istotnego w tym czasie nie zrobił. Ale został przez sam fakt, że niestety za chwilę znowu coś może zrobić.
Informacja o Ricardo Sa Pinto zdecydowanie przebiła wszystkie pozostałe, choć dopiero zapowiada, że coś się może wydarzyć. Ale pewnie już każda dotycząca jednego z moich ulubionych ulubieńców wzbudzać będzie emocje.
Myślałem, że spadnę z krzesła, gdy przeczytałem, że Portugalczyk ma zostać trenerem Besiktasu Stambuł! Po chwili przyszła refleksja – właściwie cóż w tym dziwnego, skoro każdy może zatrudniać kogo chce? Pewnie że tak. Nie mam prawa się wtrącać. Danie roboty w tym klubie osobie posiadającej uprawnienia trenerskie nie jest i nie może być karalne.
Zadziwiające jest co innego. Jak to możliwe, że człowiek, który w ostatnich kilkunastu miesiącach (że skupię się tylko na tym okresie) zanotował dwa zjazdy w szkoleniowej karierze, najpierw z Legią, potem ze Sportingiem Braga, zaledwie po miesięcznej przerwie ma się szykować do podróży na jeszcze wyższą półkę europejskiej piłki?
Dlaczego tak szybko znajduje się kolejny pracodawca pragnący go zatrudnić i to za coraz lepsze pieniądze, w coraz poważniejszym klubie? Bo podejrzewam, że w Bradze zarabiał więcej niż w Legii, a do Stambułu za mniejszą stawkę z pewnością pójść się nie zgodzi.
To, że prezes Dariusz Mioduski podpisał trzyletni kontrakt z Sa Pinto, który w żadnym klubie nie przepracował wcześniej nawet roku, jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Czasami puszczają mu wodze biznesowej fantazji, więc decyduje się na kroki dla innych trudne do zrozumienia.
Ale czy szefowie klubów w kilku europejskich krajach naprawdę nie potrafią wyciągać prostych wniosków z prostych i trudnych do przeinaczenia faktów? Czy naprawdę tak trudno zaciągnąć języka o toksycznym charakterze jegomościa zostawiającego wszędzie za sobą spaloną ziemię?
Czy nawet w takim klubie jak Besiktas, czyli jednym z najsłynniejszych w lidze tureckiej prezentującej przecież solidny poziom, rozeznanie na rynku jest ubogie? Czy wygranie na jesieni grupy w Lidze Europejskiej, którą nie wszyscy traktują poważnie, to rzeczywiście trenerskie osiągnięcie Sa Pinto? Jeśli tak, dlaczego kilkanaście dni później został pogoniony z Bragi?
Pomyślałem, że za jego swoistym fenomenem stoi jakiś obrotny i cwany agent. Ale reprezentująca Portugalczyka agencja, FIA Dubai - Management & Consultancy, raczej nie należy do potentatów na rynku, by wstawiać kogo chce gdzie chce. Jej klientami (według portalu Transfermarkt) jest zaledwie sześciu piłkarzy i sześciu trenerów. Najdroższy z tej pierwszej grupy (Kevin Medina - kolumbijski środkowy obrońca klubu Chaves) został wyceniony na 325 tysięcy euro. Trochę bardziej znani są trenerzy - Abel Ferreira (PAOK Saloniki) czy Paulo Sousa (Girondins Bordeaux) - ale trudno powiedzieć, by przeciętnego kibica ich nazwiska rzuciły na kolana.
Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne informacje dotyczące Sa Pinto. Ciekawy jestem, czy będą się z nim męczyć w Stambule, czy gdzie indziej. I jak długo te męczarnie potrwają.
▬ ▬ ● ▬