Kto gra znaczonymi kartami?

Fot. Trafnie.eu

Życzenia spokojnych świąt zupełnie nie przystają do futbolu. Bo to przecież zawsze walka i emocje. Czasami też niestety coś więcej.

W zależności od kraju niespokojne święta znaczą jednak zupełnie coś innego. W Anglii na przykład nie mieli świąt piłkarze Liverpoolu. Z jednej strony sami na to zapracowali. Arsenal rozjechał ich w sobotę w Londynie, wygrywając aż 4:1. O resztę zadbał w niedzielę menedżer Brendan Rodgers. Zebrał towarzystwo po treningu w ośrodku Melwood i zarzucił zawodnikom, że nie wszyscy w drużynie grają dla niego.

Jest kilka krajów na świecie, w których właśnie w ten sposób zwolniono wielu trenerów. Niektórym się wydaje, że to oni rządzą zawodnikami. Ale jest wręcz odwrotnie. Jak ktoś podpadnie, a trafi na starych wyjadaczy, załatwią go błyskawicznie.

Rodgers był dotychczas postrzegany jako ten, który ma przywrócić Liverpoolowi dni chwały. Słynny klub czeka już bowiem ćwierć wieku na kolejne mistrzostwo Anglii. W ubiegłym sezonie przegrał na samym finiszu. W kolejnym miało być znacznie lepiej, ale nie jest. Wcześnie odpadł z Ligi Mistrzów, a teraz prawie odpadł już z walki o miejsce w tych rozgrywkach w następnym sezonie. O mistrzostwie Premier League chyba już nikt poważnie nie myśli, jeśli jest... poważny.

Irlandzki menedżer wytoczył więc ciężkie działa. W dużym skrócie - piątą kolumną mają być w drużynie zawodnicy niezadowoleni z tego, że nie zawsze znajduje się dla nich miejsce w podstawowym składzie. Kiedyś w Anglii to było nie do pomyślenia. Piłkarzom mogło brakować umiejętności, ani nigdy ambicji. Kibice by im tego nie darowali. Czasy się jednak zmieniają. W angielskich klubach coraz mniej Anglików, a coraz więcej zagranicznych gwiazd. Większość przyszła na świat już po tym, jak Liverpool ostatni raz był mistrzem. Dla nich to jeden z wielu klubów w karierze. Może więc jest coś na rzeczy?

Podobno w szatni Liverpoolu (tak wynika z przecieków w angielskiej prasie) było w niedzielę wyjątkowo gorąco. Ciekawy jestem co z tego wyniknie. Na pewno nie tylko te święta, ale i najbliższe tygodnie dla zawodników tego klubu spokojne nie będą.

W Polsce też spokojne nie były. Ale ponieważ jesteśmy krajem o zupełnie innej piłkarskiej kulturze, więc i podłoże problemów zupełnie inne. Z okazji świąt kilka osób dostało sms, jednak nie z życzeniami. Zamiast nich taki tekst:

„Zapraszam na konferencję prasową, która odbędzie się w dniu 7.04.15 w Warszawie [tu nazwa hotelu i adres] o godz. 16:00 z poważaniem K. Greń”.

Wtorek będzie więc gorący w hotelu położonym wyjątkowo blisko siedziby PZPN (wybór chyba nieprzypadkowy!), jak gorąca była niedziela w ośrodku Melwood. Kazimierz Greń przystępuje do kontrataku. Związek, którego jest członkiem zarządu, próbuje go właśnie odstrzelić, bo jego władzom już nie jest potrzebny.

Dlatego postanowił przedstawić swojego znajomego, który potwierdzi, że właśnie dla niego przywiózł bilet (bilety?) do Dublina, a nie po to, by nimi handlować, jak mu zarzucono. Będzie też informacja o podaniu do sądu „Przeglądu Sportowego”, który zrobił z niego sprzedawczyka. Możemy się więc jeszcze dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy...

Szykuje się ciekawa wiosna w polskiej piłce. Szkoda tylko, że niestety po raz kolejny głównie poza boiskiem. Jednak do tego już się zdążyłem przez lata przyzwyczaić.

▬ ▬ ● ▬