2022-05-17
Kto jest naprawdę winny?
Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy. Spadek niezwykle bolesny, skoro nastąpił po 26 latach nieprzerwanych w niej występów. Teraz czas rozliczeń.
Praktycznie wszyscy, którzy pochylają się nad tematem, zadają pytanie – czy Wisła musiała spaść? Zapytam dla odmiany – czy mogła nie spaść? Na pozór odpowiedź, na drugie pytanie, wydaje się oczywista. Jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów, którego raczej nikt przed sezonem nie typował do degradacji, do tego na czele ze swoim legendarnym zawodnikiem - dlaczego miałaby więc spadać?
Pod koniec marca, przy okazji meczu Polska – Szwecja, odbyłem rozmowę ze znajomym posiadającym dość szeroką wiedzę o tym, co działo się ostatnio w krakowskim klubie. Powiedział mi wtedy:
„Jeśli jakimś cudem nie spadną w tym sezonie, to w przyszłym na pewno”.
Wtedy zmieniłem opcję patrzenia na Wisłę. Choć szczerze życzyłem jej utrzymania, bo uważam, że miejsce tak zasłużonych klubów jest w Ekstraklasie, spadek, który nastąpił po niedzielnej porażce w Radomiu z Radomiakiem 2:4, nie był już dla mnie specjalnym zaskoczeniem.
Uważnie czytam i słucham co na ten temat mają do powiedzenia inni, energicznie szukający winnych katastrofy, jak degradacja jest najczęściej określana w mediach. Pierwszych wskazali kibice Wisły, których około dwóch tysięcy zjawiło się pod stadionem w Krakowie, by „powitać” swoich piłkarzy powracających z Radomia. Takie hasła wynotowałem ze zdjęć zamieszczonych w internecie, a przedstawiających przyniesione przez nich transparenty: „Nie jesteście godni podania ręki” czy „Kuba, Kaziu, Sobol z nami kibicami. RESZTA WON”.
Swoje dorzucił jeszcze jeden z piłkarzy, Zdenek Ondrasek, udzielając wywiadu (za: sport.tvp.pl):
„To wstyd dla każdego z nas. Nikt nie wierzył, że spadniemy, ale bez walki i charakteru nie da się utrzymać w Ekstraklasie. I nie mówię tylko o dzisiejszym meczu. To się ciągnęło całą rundę. Jeśli wygrywasz jeden mecz w rundzie, nie możesz myśleć o pucharach. Wstyd”.
Należy podziwiać jego krytyczną ocenę sytuacji, ale warto się od razu nad czymś zastanowić. Nieustannie apeluję, by nie wymagać od piłkarzy więcej niż potrafią. Skoro są tak beznadziejni, jak ich postrzegają kibice i nawet oni sami, czy można mieć do nich pretensje, że byli za słabi, by się w lidze utrzymać? Oczywiście teoretycznie można, ale chyba bardziej zasadne będzie postawienie kolejnego pytania – kto i po co w takim razie ich sprowadził?
Wisła była liderem w dwóch ostatnich oknach transferowych, ale niestety tylko pod względem liczby zakontraktowanych zawodników. Osiągane wyniki wskazują jednoznacznie, że nie miało to przełożenia na prezentowane przez nich umiejętności.
Niezbyt fortunne okazało się też zatrudnienie trenera Adriana Guli. W trybie awaryjnym zastąpił go Jerzy Brzęczek, który moim zdaniem podjął wyzwanie wyłącznie, by pomóc swoim siostrzeńcom rządzącym klubem. Henryk Kasperczak, były trener Wisły, tak na to patrzy (za: sport.tvp.pl):
„Wszystko było zrobione rodzinnie, a rodziny nie powinno mieszać się z pracą zawodową. Kuba Błaszczykowski chciał wziąć wujka, aby ten pomógł ratować Wisłę. To się nie udało. Brzęczek zdecydował się podjąć trudnej misji i za to należą się słowa uznania. On sam zrozumiał, że z tymi zawodnikami będzie bardzo ciężko. Tak też się okazało”.
Oczywiście można na sprawę spadku Wisły spojrzeć też… optymistycznie. Gdy przed kilkoma laty próbował ją przejąć jakiś szemrany biznesmen nie wiadomo skąd, gdy była o włos od ogłoszenia bankructwa, groziła jej karna degradacja do piątej ligi (zwanej jedynie czwartą). Spadek tylko o jeden poziom, w porównaniu z tamtym scenariuszem, i tak jest więc nie najgorszym rozwiązaniem.
Paradoks polega na tym, że gdy wydawało się, że wszystko co najgorsze już za Wisłą, dopiero wtedy zaczęła się pogrążać. Jak napisał na Twitterze Szymon Jadczak:
„Za spadek Wisły odpowiada trio właścicieli. Nepotyzm, chaos, fatalne zarządzanie, ciągłe konflikty, zła atmosfera w klubie i wokół klubu, wiele innych rzeczy, które kibice muszą w końcu zauważyć. Inaczej będzie jeszcze gorzej...”
Jeden z tych współwłaścicieli, Tomasz Jażdżyński, przyznał na Twitterze:
„Bardzo przepraszam. Zawiodłem. Stało się coś, co nie miało prawa się stać. Zrobiliśmy zbyt wiele błędów, podjęliśmy zbyt wiele złych decyzji. Teraz konieczne będą poważne zmiany. Ja osobiście jestem na nie gotowy”.
Ale degradacja Wisły to wieka porażka Jakuba Błaszczykowskiego. Nawet podwójna, bo doświadczył jej jeszcze jako piłkarz i jednocześnie już współwłaściciel klubu. Kiedyś pożyczał mu pieniądze, by ten mógł przetrwać. I już za jego rządów jako współwłaściciela, razem z bratem Dawidem, który jest prezesem, Wisła spadła z ligi. Smutne...
▬ ▬ ● ▬