Kto już musi?

Fot. Trafnie.eu

W piątek wystartował nowy sezon Ekstraklasy. Wiele nasuwających się wniosków z tym związanych przypomina te dokładnie sprzed roku.

A pierwszy dotyczy kandydatów do nieoficjalnego tytułu największego... przegranego sezonu. Nawet jest takich dwóch z trójki, która musi być mistrzem. Najwięcej do stracenia wydaje się mieć Marek Papszun. Wszelkie komentarze związane z jego powrotem po rocznej przerwie do Rakowa Częstochowa są jednoznaczne – wrócił po to, by odzyskać tytuł.

Gdy go zdobywał, wszystko mógł. Teraz już musi. Wychwalany był pod niebiosa jako ten, który stworzył coś w niewielkim klubie praktycznie z niczego. I teraz wszystkie jego działania będą porównywane właśnie z wcześniejszymi dokonaniami. Łatwo na pewno nie będzie.

Tym bardziej, że tytuł jest absolutnym obowiązkiem dla dwóch kolejnych klubów. Co prawda Legia Warszawa i Lech Poznań muszą bezwzględnie o niego walczyć co sezon, ale tym razem ciśnienie wydaje się jeszcze większe po tym nieudanym ostatnim. Trener Legii Gonçalo Feio tylko te nastroje nakręca, o czym świadczą choćby jego wypowiedzi na ostatniej konferencji prasowej przed inauguracyjnym meczem z Zagłębiem Lubin:

„Najbardziej jestem zadowolony z tego, jaką drużyną jesteśmy. Wyznajemy podobne wartości na boisku i poza nim. Zawsze jesteśmy jednością. To daje mi ogromny optymizm, aby wierzyć w to, że to będzie bardzo dobry sezon”.

I jeszcze taki fragment:

„Chcę, żeby nasza drużyna nie wybierała meczów. To bardzo istotne. Każdy mecz jest za trzy punkty. Pokora będzie bardzo ważna, musimy o tym pamiętać. Jutro rozpoczynamy nasz maraton, w którym kluczowa będzie regularność. Każde kolejne spotkanie to mały finał”.

A to trener Lecha Niels Frederiksen (za: lechpoznan.pl):

„Podczas okresu przygotowawczego osiągnęliśmy pewien poziom i teraz będziemy potrzebować kolejnych meczów, by stawać się coraz lepszymi”.

Ma w tym pomóc między innymi Bryan Fiabema, czyli nowy nabytek Lecha i jednocześnie typowy przykład zagranicznego transferu do Ekstraklasy. Jego nazwisko niewiele znaczy w Europie, jeśli cokolwiek znaczy. Ale dzięki temu nie trzeba za niego płacić wielkich pieniędzy, których polskie kluby nie mają. Raczej szybciej niż później okaże się, czy rzeczywiście stanowić będzie wzmocnienie drużyny, a może stanie się gwiazdą ligi? Tak samo jak na przykład Lazaros Lamprou, Kristoffer Klaesson czy Sergio Barcia, pozyskani przez inne kluby. Podawanie więcej szczegółów na ich temat na razie nie ma sensu. Jeśli uniosą ciężar oczekiwań, przedstawią się sami w najlepszy możliwy sposób. Jeśli nie, dołączą do długiej listy zagranicznych zawodników, których pogardliwie nazywa się „szrotem”.

Życzę wszystkim miłych wrażeń i jak najwięcej nowych ligowych gwiazd spośród letnich transferów, by było kim nasycić oczy podczas długiego sezonu.

▬ ▬ ● ▬