Kto kogo (nie)posadził na ławie?

O jednego piłkarza bije się podobno wiele klubów z najlepszych europejskich lig. Drugi bije się z myślami, dlaczego nie jest tym, kim miał podobno być.

Zacznę od tego drugiego, czyli Brazylijczyka Vitora Roque, zawodnika Barcelony, który do tej pory (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Zagrał tylko 310 minut w 13 oficjalnych meczach. Strzelił w nich dwa gole i zaledwie dwa razy wyszedł w podstawowym składzie. Nie dostał szansy na grę ani w Lidze Mistrzów, ani w LaLiga. Xavi zwykle wybierał innych zawodników na jego pozycję, m.in. Marca Guiu czy Ferrana Torresa”.

Ja go jednak kojarzę przede wszystkim z Robertem Lewandowskim. Pamiętam doskonale jaki grunt przygotowywano dla Brazylijczyka w mediach, gdy miał się pojawić w styczniu w Barcelonie. Cytowano trenera Paulo Turrę, który pracował z nim w Athletico Paranaense (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Vitor nazywany jest następną wielką »dziewiątką« Barcelony, ale trudno powiedzieć, czy stanie się to teraz, za kilka miesięcy czy za kilka lat. Ale nie sądzę, by zajęło to długo”.

A jednocześnie odstawiano na boczny tor Lewandowskiego:

„Nie błyszczy już skutecznością, w wielu meczach jest niewidoczny. Słowem: rozczarowuje. W gabinetach szefów Barcelony dostrzegają problem i według »El Nacional« najchętniej sprzedaliby oni Polaka. Zwłaszcza, Polak znacząco obciąża budżet płacowy”.

Wyobraźnia redaktorów płodzących takie teksty została w kolejnych miesiącach dość brutalnie skonfrontowana z rzeczywistością, dlatego dziś (za: to samo źródło):

„Według informacji, do jakich dotarło »Mundo Deportivo«, nastrój Vitora Roque wyraźnie uległ pogorszeniu. Piłkarz ma być niezadowolony z faktu, że Barcelona rozważa oddanie go, mimo że nie dostał on wystarczająco dużo szans na pokazanie swojego talentu”.

A może za szybko uwierzył w to, co o nim pisano i mówiono? Bo zamiast posadzić na ławie Lewandowskiego, sam ma problemy, by się z niej na dłużej podnieść. Jak widać znacznie łatwiej zostać gwiazdą w mediach niż później na boisku.

Piszę o tym, by przestrzec przed podobnym postrzeganiem potencjalnego transferu przez jednego z moich rodaków. Bo właśnie kolejny raz powrócił temat sprzedaży w letnim oknie transferowym Sebastiana Szymańskiego przez Fenerbahce Stambuł. Podobno to już przesądzone. Niewiadomą pozostaje jedynie kwota („powyżej 20 mln euro”) i nabywca:

„Agent zawodnika Mariusz Piekarski miał poinformować zarząd tureckiego klubu, że dziewięć klubów w europejskich lig Top 5 jest zainteresowanych piłkarzem, a kwota oczekiwana przez Fenerbahce nie będzie problemem”.

Wszystko byłoby piękne, gdybym nie pamiętał, jak Piekarski sprzedawał kiedyś Michała Karbownika, którego też, według jego deklaracji, chciało mnóstwo klubów z czołowych lig. A jak się potoczyła jego kariera po wyjeździe z Polski, niech każdy sobie prześledzi jeśli ma czas i ochotę.

Dlatego radzę Szymańskiemu, by się dobrze zastanowił nad wyborem klubu i dzięki temu nie musiał się później zastanawiać, dlaczego ten „rozważa oddanie go”.

▬ ▬ ● ▬