Kto kogo chce, a kogo nie

Fot. Zbigniew Luchciński / ksppolonia.pl

Już samą lekturą poniedziałkowych tytułów w mediach można się było nieźle nasycić.  I znaleźć wśród nich kilka polskich wątków.

Dowiedziałem się, że kibice Realu najbardziej chcą transferu Garetha Bale’a. To akurat nie jest niespodzianką. Nie wiem tylko czy właśnie jego najbardziej potrzebuje drużyna, ale kto by się tym przejmował. W Madrycie zawsze chcą tych, o których mówi się najwięcej. W Realu piłkarz musi się przede wszystkim sprzedać. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Bale, najlepszy zawodnik Premier League kończącego się sezonu, ma na to szansę. Ale ponieważ nie wiadomo na razie czego chce w Realu trener Jose Mourinho, więc ciężko nawet prorokować, kogo będzie w lecie chciał klub, który go zatrudnia. 

Jak jest Real, musi być i Barcelona. I też piłkarze wyłącznie z najwyższej półki. Kibice Barcy chcą Neymara. To jest tak zwane „celne trafienie”, bo podobno już dogadany od lata z klubem. Ale na drugim miejscu Robert Lewandowski. Nasz orzeł, jak na razie ciągle z Dortmundu, zbiera kolejne punkty. Jeszcze z miesiąc i trudno będzie znaleźć klub w Europie, który go nie chce. A on konsekwentnie nie chce powiedzieć gdzie będzie grał w przyszłym sezonie. Raczej nie w jednym zespole z Jakubem Błaszczykowskim, co obaj z pewnością przyjmą z ulgą.

Naszego drugiego orła z Dortmundu chce z kolei w Juventusie Gianluca Vialli, były gwiazdor klubu z Turynu. I chwali go jak może we włoskiej telewizji. To jeszcze do kompletu by brakowało, żeby ktoś chciał Piszczka i Borussia będzie musiała grać samymi juniorami. Tak to jest, jak się za dużo pokazuje w najważniejszych rozgrywkach w Europie.  

Uli Hoeness, prezes przeciwnika Borussii w finale Ligi Mistrzów, za wiele pokazać nie chciał fiskusowi i teraz ma za swoje. Rada nadzorcza Bayernu nie chciała go jednak wczoraj pogonić ze stanowiska, choć tak zapowiadały niemieckie media. Wielki mądrala, który od lat uwielbiał pouczać innych, spróbował przez szwajcarskie konto zaoszczędzić trochę na podatkach i został złapany na wykroku. Teraz kaja się jak może. Ja niby też powinienem, bo decyzja rady jest trochę moją porażką. Napisałem niedawno, że wyleci z fotela prezesa z prędkością światła. I nadal uważam, że wyleci, tylko prędkość będzie już inna. Rada zostawiła go kierując się „interesem piłkarzy Bayernu”, jak to napisano w oficjalnym oświadczeniu, przed meczem na Wembley. Na dłuższą metę trzymanie go na siłę byłoby samobójstwem dla wizerunku klubu. Sponsorzy już naciskają…

I na koniec kogo nie chcą w Legii. Najpierw bardzo go chcieli w Hanowerze, ale on nie chciał. Teraz chce go opchnąć do Legii jego agent, ale prezes Leśnodorski nie chce nawet podjąć tematu. A Paweł Wszołek jest na wielkim życiowym zakręcie. Mam nadzieję, że jazda chwilami trochę bez trzymanki, zakończy się dla niego znacznie lepiej niż dla wielu kierowców niedawny długi weekend. Już nawet trener Polonii Piotr Stokowiec nie chce dłużej udawać i mówi, najdelikatniej jak potrafi, że Wszołek nie odnajduje motywacji do pracy. Szczerze mu życzę żeby jak najszybciej odnalazł, bo nie chce mi się pisać o kolejnym polskim zawodniku, którego kariera zakończyła się jeszcze zanim się na dobre rozpoczęła.   

▬ ▬ ● ▬