Kto kogo skasował?

Fot. Trafnie.eu

Wybrałem się do Düsseldorfu by zobaczył mecz dwóch kolejnych rywali drużyny Michała Probierza w mistrzostwach Europy, pamiętając o tym pierwszym. 

Porażka Polski z Holandią jest mocno komentowana, co oczywiście zrozumiałe. Opinie są skrajne, od tych w stylu „i znów się  nie udało”, po niemal dumę z drużyny, która „dała z siebie wszystko” i apeli, że „nie można tracić nadziei na wyjście z grupy”. Gdy jednak czytam ile statystycznie jest na to szans, niestety nie za wiele – 19 czy 20 procent, jeśli dobrze spamiętałem.

Na pewno dobrze zapamiętałem, że w poniedziałkowym meczu Francuzów z Austriakami, drugim w grupie D na mistrzostwach, należało kibicować tym pierwszym, bo ich zwycięstwo nad Austrią podobno zwiększałoby szanse Polaków. W statystyki lepiej bezkrytycznie nie wierzyć, więc postanowiłem przekonać się, ile są warci ich rywale w dwóch kolejnych meczach. 

Warunki do gry były prawie idealne. Ciepło, ale nie gorąco. Murawa ze wstawkami darni na pewno nie idealna, ale bez przesady, w grze nie miała prawa przeszkadzać. I żywo reagujące, pełne trybuny. A wszystko na stadionie, jaki lubię. Typowo piłkarski, stromo nachylone trybuny blisko boiska tworzące nieckę o świetnej akustyce, co dało się odczuć jeszcze przed meczem. 

I do tego chyba największa obecnie gwiazda światowej piłki - Kylian Mbappé, przewyższający pozostałych popularnością o lata świetlne. Gdy zawodnicy czekali w tunelu na wyjście na boisko, jeden z dzieciaków, które wychodziły z nimi na murawę do odegrania hymnów, postanowił skorzystać z okazji. Niezwykle drobiazgowo zaplanował spotkanie, bo pojawił się z wielkim flamastrem. Podciągnął koszulkę, prosząc Francuza o autograf na drugiej, którą miał specjalnie przygotowaną pod spodem. A ten z uśmiechem życzenie spełnił. 

Żeby nie przesłodzić obrazu meczu jeszcze zanim się zaczął, trzeba wspomnieć o kibicach z Austrii niemiłosiernie gwiżdżących podczas hymnu Francji. Ale Francuzi odpowiedzieli w najlepszy sposób, tak śpiewając skoczną „Marsyliankę”, że skutecznie zneutralizowali gwizdy.

Mecz porywający nie był. Dwie najlepsze sytuacje do strzelenia bramek piłkarze  solidarnie zmarnowali. Najpierw w pierwszej połowie Phillipp Mwene dla Austrii, a po przerwie Mbappé dla Francji. Ten drugi później wypracował bramkę, bo jego dynamiczna akcja i dośrodkowanie zakończyło się samobójczym trafieniem Maximiliana Wöbera. Pod koniec meczu jednak sam siebie skasował. Wyskoczył do główki i głową uderzył w ramię Kevina Danso. Na tyle mocno, że spowodowało to krwotok z nosa. Potężnie zbudowany austriacki obrońca zdążył wcześniej staranować kilku Francuzów, jednak tym razem był absolutnie bez winy. 

Pewnie w następnym meczu polscy piłkarze też mogą sobie na nim rozbić głowę, dosłownie i w przenośni. Zaryzykuje twierdzenie, że pierwszy faul zaliczy właśnie Danso wjeżdżając w Roberta Lewandowskiego, by odebrać mu szybko ochotę do gry. Oczywiście jeśli ten zagra. 

Austriacy próbowali robi to od samego początku także w odniesieniu do Francuzów. Dużo gestykulowali, mając pretensje do wszystkich o wszystko. Z Polską pewnie będzie podobnie, dlatego pięknego meczu się nie spodziewam. Na pewno są drużyną do pokonania, ale są też w stanie pokonać taki zespół jak Polska. 

Nie da się tego samego powiedzieć o Francji, która stworzyła sobie kilka okazji bramkowych, wykorzystując tylko tę wcześniej opisaną, co dało jej ostatecznie zwycięstwo 1:0. Jednak też ma słabe punkty. Ten najsłabszy wskazać raczej łatwo, przynajmniej mnie. Grający na środku obrony William Saliba wybiera dość proste rozwiązania w rozgrywaniu piłki, co jeszcze nie jest grzechem. Ale wygląda przy tym niezbyt przekonująco, potrafi wykonywać nerwowe ruchy, o czym warto pamiętać ustalając taktykę Polaków, bo może jakiś jego błąd uda się wykorzystać.

W sumie Austriacy prezentowali się w spotkaniu z Francuzami podobnie jak nasi z Holendrami. Też przegrali jedną bramką, też nie tylko się bronili i też w piątek zagrają „mecz o wszystko”. No prawie, bo nawet zwycięstwo w nim niczego jeszcze nie gwarantuje. Doświadczenie uczy, że w podobnych przypadkach polska reprezentacja przez wiele lat nie była w stanie spełnić oczekiwań. Ale przecież nadzieja umiera ostatnia, a próbować trzeba. Później i tak wszystko zweryfikuje boisko. 

  ▬ ▬ ● ▬