Kto może podbić piłkarską Europę?

Fot. Trafnie.eu

Piast Gliwice zremisował 1:1 z BATE Borysów w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Cenny wynik na wyjeździe z teoretycznie silniejszym rywalem, ale…

Zanim doszło do meczu odnosiłem wrażenie, że w rodzimych mediach został rozegrany już kilka razy, tyle było różnych opinii związanych z jego zapowiedzią. Że Piast nie jest bez szans – to Jerzy Dudek. Że jak zrobimy najlepiej wszystko, co potrafimy, nie będzie źle – Joel Valencia. Że lubimy sprawiać niespodzianki – Jakub Czerwiński.

Właściwie wszystkie opinie się sprawdziły, choć mnie najbardziej utkwiły w pamięci dwie wypowiedzi związane z trenerem gliwickiej drużyny, które z całą pewnością okazały się wyjątkowo trafne. Szkoleniowiec BATE Aleksiej Baga uznał, że największym atutem Piasta jest Waldemar Fornalik. A on sam przekonywał, że drużyna mistrza Białorusi niczym go nie zaskoczy.

I pierwsza połowa nie pozostawiła złudzeń, że nie zaskoczyła. Piast prowadził 1:0 na pewno nie przez przypadek. Grał w Borysowie bez żadnej bojaźni, czyli grał w piłkę, a nie tylko starł się przeszkadzać rywalom, co było niewątpliwie zasługą odpowiedniego nastawienia zawodników przez ich trenera.

Niestety po przerwie, mniej więcej na kwadrans, oddał BATE inicjatywę, co skończyło się stratą bramki. Później wrócił do dyspozycji z pierwszej połowy, jednak zwycięskiego gola strzelić już nie potrafił.

Wyjazdowy remis z drużyną klubu, który zaliczył więcej sezonów w fazie grupowej Ligi Mistrzów niż Piast meczów w europejskich pucharach, jest z pewnością cennym rezultatem. Jednak przywiązywanie do niego zbyt wielkiej wagi przed rewanżem może okazać się zgubne.

Białorusini mają większy potencjał i zdecydowanie większe doświadczenie niż zuchy Fornalika. Paradoksalnie rywalizacja z Piastem może się okazać dla nich łatwiejsza na wyjeździe niż w domu. Bo rywale mogą zagrać odważniej, więc zawsze łatwiej wtedy grać też drużynom, które trochę w piłkę grać potrafią.

Piast na razie nie osiągnął jeszcze nic! A czy osiągnie, przekonamy się w rewanżu za tydzień. Przynajmniej zanim się zacznie, nie trzeba udawać głupszego niż się jest, by uwierzyć w scenariusze niemożliwe do spełnienia. Nie raz i nie dwa bywało przecież, że po laniu w pierwszym meczu w europejskich pucharach próbowano czarować rzeczywistość stwierdzeniami, że niby nie wszystko jeszcze stracone, że trzeba wierzyć do końca, że dopóki piłka w grze, itp., itd.

Tym razem korzystny rezultat w rewanżu jest jak najbardziej realny. Realny dla obu drużyn, co warto sobie uświadomić, by nie napompować się za bardzo wiarą w wyeliminowanie w pierwszej rundzie najgroźniejszego rywala, jakiego Piast mógł w niej wylosować. Jestem pewny, że Fornalik zdaje sobie z tego doskonale sprawę.

Zanim dowiem się, czy Piastowi udało się odprawić BATE, chciałbym zwrócić uwagę na istotny szczegół. Choć klub z Gliwic ma dwa razy mniejszy budżet od Białorusinów i zdecydowanie mniejszy od Legii czy Lecha, po dobyciu mistrzostwa nie rozsprzedał drużyny.

Z kluczowych graczy odszedł tylko Aleksandar Sedlar, bo Tomaszowi Jodłowcowi skończyło się wypożyczenie z Legii. Może więc pora przestać wierzyć w bajki, że piłkarską Europę są w stanie podbić jedynie kluby z Warszawy czy Poznania? Bardzo przydałby się do tego korzystny wynik za tydzień w Gliwicach.

▬ ▬ ● ▬