Kto nie boi się Lewandowskiego?

Fot. Trafnie.eu

W Paryżu odbyło się losowanie składu grup finałowych EURO 2016. Choć może bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że była to raczej elegancka piłkarska gala.

Imprezę zorganizowano w centrum Le Palais des Congrès. Wszyscy zaproszeni goście mieszkali po drugiej stronie ulicy w hotelu Le Méridien Étoile. Tak powstała strefa, w której co chwila można się było natknąć na jakąś dawną piłkarską gwiazdę.

Gdy przechodziło obok mnie dwóch dziwnie znajomych panów, zacząłem ich kojarzyć: „Czy to nie Antonin Panenka”? Oczywiście. Ten, który pierwszy strzelił karnego (odtąd „a la Panenka”!) w szczególny sposób, uderzając piłkę lekko w sam środek bramki. Nawet niewiele się zmienił. A ten obok? Angelos Charisteas, zdobywca zwycięskiego gola dla Grecji w finale mistrzostw Europy w 2004 roku. Obaj brali bezpośredni udział w losowaniu na scenie.

Spośród trenerów w hallu Le Méridien Étoile największe zainteresowanie wzbudzał zdecydowanie opiekun Anglików Roy Hodgson, pozujący kilka razy do wspólnych zdjęć już z dobrze wyuczonym uśmiechem. Szkoleniowiec Włochów Antonio Conte też uszczęśliwił kibiców. Ale już walijski selekcjoner Chris Coleman mógł spokojnie spacerować, bo nikt go nie zaczepiał. Dopiero pracuje na swoją sławę.

Po ostatnich zamachach terrorystycznych przygotowaniom do losowania towarzyszyły oczywiście zaostrzone środki bezpieczeństwa. Wejście do biura prasowego wiązało się z przejściem przez taką samą bramkę, jak na lotniskach przy wejściu do samolotu. Już kilka godzin przed meczem policja zapakowała na lawetę samochód zaparkowany na ulicy oddzielającej Le Palais des Congrès od hotelu Le Méridien Étoile. To była strefa szczególnego bezpieczeństwa.

Wystrojeni w garnitury goście wkraczali na losowanie po czerwonym chodniku, jak filmowe gwiazdy na jakąś galę. Bo rzeczywiście imprezę zorganizowano z przepychem, żeby nie powiedzieć z wielką pompą. Na wszelki wypadek wchodzących na salę dyskretnie obwąchiwał jeszcze sympatycznie wyglądający piesek, przeszkolony do wykrywania materiałów wybuchowych. Bezpieczeństwo przede wszystkim!

Francuzów najbardziej bolało, że po tym dywanie nie wkroczył do sali Michel Platini, zawieszony za podejrzenia korupcyjne. Gdy na telebimach zaprezentowano jedną ze strzelonych przez niego bramek podczas poprzedniego EURO we Francji w 1988 roku, sala nagrodziła go rzęsistymi oklaskami.

Jeśli chodzi o wrażenia z losowania, najpierw przedstawię te artystyczne. Ostatecznie impreza odbyła się w Paryżu, który szczyci się (zasłużenie!) swoimi bliskimi związkami ze sztuką. Widzom zafundowano ostre wejście w postaci jednej z paryskich specjalności – kankana. Czyli na samym początku tancerki nie tylko pokazały długie nogi, ale wypięły na zaproszonych gości pośladki! Za to jakie zgrabne. Francuzi po raz kolejny potwierdzili, że są narodem bezpruderyjnym.

Podczas losowania sala dwa razy żywiej zareagowała. Pierwszy, gdy do Anglików dolosowano Walijczyków. Drugi, gdy w grupie z Niemcami znaleźli się Polacy. Od razu wspomniano o Robercie Lewandowskim. W specjalnie przygotowanym na losowanie programie najwięcej miejsca z polskiej ekipy poświęcono oczywiście też jemu. Czyli temu, który w eliminacjach ustrzelił „hat-tricka w 242 sekundy”. No i strzelał swoich trzynaście goli w dziesięciu meczach „średnio co 67 minut”. Razem z Arkadiuszem Milikiem to „pierwsza równie efektywna para od czasów Grzegorza Laty i Andrzeja Szarmacha, którzy pomogli Polsce zająć trzecie miejsce w mistrzostwach świata w 1974 roku”.

Gdy poznałem pełny skład grupy, oprócz Niemców jeszcze Ukraina i Irlandia Północna, zacząłem się bać, że zaraz zacznie się sprawdzanie z kim orły Nawałki mogą zagrać w kolejnej rundzie. Jednak Zbigniew Boniek studził nastroje. Cieszył się co prawda z wylosowania Niemców i Irlandczyków z północy wyspy, ale jednocześnie dodał:

„To nie znaczy, że czujemy się pewni siebie, czy że dobrze wylosowaliśmy. Mamy grupę, w której widzimy nasze nadzieje, widzimy nasze możliwości”.

Prezes PZPN najbardziej czeka na mecz z Niemcami, który Polska zagra na stadionie Saint-Denis w Paryżu:

„Widzę już na trybunach pięćdziesiąt, sześćdziesiąt tysięcy Polaków. Na samą myśl o tym ciarki przechodzą...”

Równie ostrożnie wypowiadał się dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan:

„Przestrzegałbym przed hurra-optymizmem. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ciężkie zadanie. Niemcy są zdecydowanym faworytem tej grupy, ale pokazaliśmy w eliminacjach, że i z nimi można wgrać”.

W ten klimat wpisał się też Adam Nawałka:

„Uważam tę grupę za mocną”.

Niemcy nazwał „drużyną z najwyższej półki światowej”, wychwalając też dwóch pozostałych rywali.

Trener Irlandii Północnej, Michael O'Neill, odwrotnie - postanowił chwalić głównie swoich zawodników. Gdy został zapytany o Roberta Lewandowskiego, nazwał go „najlepszym środkowym napastnikiem na świecie”, ale nie był tym faktem specjalnie wystraszony:

„Mamy trzech dobrych środkowych obrońców grających w Premier League, bo to prawdopodobnie nasza najsilniejsza linia”.

Mnie najbardziej ciekawiłaby opinia trenera Ukrainy Michaiła Fomenki (dwa razy ograł Polskę w 2013 roku w eliminacjach do mistrzostw świata). Jednak do Paryża nie przyleciał. Dlaczego? Bo nie jest już trenerem reprezentacji tego kraju. Może lepiej napisać, że... jeszcze nie jest jej trenerem.

Otóż Fomence skończył się kontrakt pierwszego grudnia. Ukraińska federacja podpisze z nim nowy, ale dopiero 18 grudnia. Dlaczego dopiero wtedy? No bo tak jej wyszło. Szefowie federacji chcieli, żeby selekcjoner poleciał do Paryża, ale ten się żachnął, że nie jest już (jeszcze) trenerem, więc nie przyleciał.

Czyli wniosek z tego płynie taki, że biurokracja ma swoje prawa. Także ta piłkarska. Ale to na szczęście nie jest ani moje zmartwienie, ani sztabu Nawałki.

▬ ▬ ● ▬

Galeria