Kto selekcjonerowi zabroni?

Szary, ponury jesienny dzień depresyjnie działający na człowieka. I nagle rozpętała się burza. Wystarczyła jedna informacja, by wielu podnieść ciśnienie.

Hasło – „Nie lubię poniedziałku” – idealnie wręcz pasowało do tego smutnego i zimnego dnia, gdy niespodziewanie temperatura błyskawicznie poszła w górę. Przynajmniej w internecie. Wszystko za sprawą trenera polskiej reprezentacji Paulo Sousy, który ogłosił kadrę na kolejne październikowe mecze w eliminacjach do mistrzostw świata. Jeszcze nie ostateczną, ale...

Od razu zaroiło się od komentarzy, w których dominowało słowo – „kontrowersyjne”. Bo właśnie takie miały być te powołania. Dlaczego? Jak zwykle przy ogłaszaniu kadry kontrowersje wzbudza brak jednych i obecność drugich.

W przypadku braków chodzi o jeden konkretny, czyli nieobecność Sebastiana Szymańskiego. To ten, którego Sousa nie powołał także na Euro 2020. Kolejny raz zdziwienie z tego powodu było ogromne. Głos zabrał agent piłkarza, który uwielbia wypowiadać się nie tylko w sprawach swoich klientów, by z wybitnie narcystycznym zacięciem kreślić obraz otaczającej go rzeczywistości. Mariusz Piekarski, bo o nim mowa, tak się do sprawy Szymańskiego (za: meczyki.pl):

„Brak powołania? Trener Sousa nie tłumaczy się przede mną. Wybrał tak, jak wybrał. Sebek wczoraj grał dobry mecz, ale zszedł z drobnym urazem. Czekamy na wieści z klubu. Dokucza mu przywodziciel, poczuł ból i poprosił o zmianę. To mógł być powód braku powołania. Za pewne jest to spowodowane kontuzją. Nie będę gdybał. Czekam na wieści z klubu, dziś Szymański ma przejść badania”.

Można powiedzieć, że dał Sousie… szansę. Jego wypowiedź sprowadza się mniej więcej do przesłania – lepiej, żebym się nie mylił! O co będzie, jeśli okaże się, że Szymański (oczywiście Sebastian - nie mylić z powołanym Damianem) kontuzji jednak nie ma? Jeśli Polska nie awansuje do finałów mistrzostw świata, jestem pewny, że wtedy jednym z głównych powodów wyciąganych w mediach będzie właśnie jego brak w reprezentacji.

Oczywiście każdy ma prawo do głoszenia własnych poglądów na tematy piłkarskie i większość z tego skrupulatnie korzysta. Największym grzechem podobnych dywagacji (dlaczego tego nie ma, dlaczego jest ten?) pozostaje oderwanie od rzeczywistości. Nie sądzę bowiem, by obecność lub brak Szymańskiego miała przesądzić wynik październikowego meczu z Albanią. Bo trudno oczekiwać, żeby miała przesądzić o wyniku meczu z San Marino, z czym chyba każdy się zgodzi? A tylko na te dwa została powołana kadra.

Nie sądzę też, by Szymański był kandydatem do wyjściowego składu, więc burza wokół jego powołania jest raczej burzą w szklance wody. Poza tym nie można zapominać, że reprezentacja to drużyna, a ta budowana jest według określonych zasad. Trener dobiera sobie zawodników jak chce. Czyli takich, nie uciekniemy od banału, jacy pasują mu do koncepcji. Jego prawo, odkąd objął posadę, czyli odkąd mianował go samodzielnie rządzący jak imperator były prezes PZPN Zbigniew Boniek. Ja kilku decyzji Sousy też nie rozumiałem, ale nie sądzę, by to go interesowało. Każdą zweryfikuje boisko. Już weryfikowało, raz surowo, raz łagodniej. Robienie jednak z Szymańskiego zbawiciela polskiej piłki stanowi zdecydowaną utratę kontaktu z rzeczywistością.

I jeszcze drugi zarzut związany z powołaniami, czyli ci, którzy znaleźli się na liście. Wśród nich kilku, którzy nie grają w drużynach ligowych - Tymoteusz Puchacz, Arkadiusz Reca, Przemysław Płacheta, Nicola Zalewski czy Krzysztof Piątek. Też nie wszystkie decyzje rozumiem, ale nie uważam, by należało powoływać wyłącznie tych, co grają. Gdyby tak było, przeciwko Anglii nie miało prawa zagrać pół obrony (Jan Bednarek i Puchacz), a jednak zagrało. Dlaczego więc po meczu nikt nie narzekał, że wyszli w wyjściowym składzie?

▬ ▬ ● ▬