2018-01-07
Kto się nadaje do tarcia chrzanu?
Czy doczekaliśmy się wreszcie prawdziwego transferowego hitu w Ekstraklasie? Tylko, że niektórzy sobie z niego otwarcie kpią. Kto ma rację?
W kończącym się tygodniu jedną z najciekawszych informacji związanych z polską piłką była ta o pozyskaniu przez Legię Eduardo da Silvy. Przeszedł do Warszawy za darmo. I pewnie głównie dlatego, że klubem rządzą Chorwaci związani kiedyś, tak jak i on, z Dinamem Zagrzeb.
Jedno jest cenne. Gdy przeczytałem, że zagra w Legii, przynajmniej wiedziałem od razu o kogo chodzi. Bo wielu sprowadzanych do Polski zawodników to często anonimy, które dopiero mają pokazać, co potrafią. Problem polega na tym, że potrafią zdecydowanie mniej niż zapewniają ich agenci. Znikają z pola widzenia, a na ich miejsce pojawiają się następni...
Eduardo to znany zawodnik. Najlepszą dla niego rekomendacją jest fakt… naturalizacji w Chorwacji. Skoro w kraju mającym zawsze grajków na pęczki postanowiono nadać mu obywatelstwo i pozwolono zadebiutować w miejscowej reprezentacji, to znaczy, że naprawdę sporo potrafił. Konsekwencją był transfer do Arsenalu i występy w Premier League.
Brazylijski Chorwat na pewno nie jest więc anonimem w europejskim futbolu. To jeden z bardziej, a może najbardziej (?) znanych piłkarzy, którzy w ostatnich latach trafili do polskiej ligi. Niestety pojawia się też przy nim sporo znaków zapytania. Wojciech Kowalczyk, były piłkarz Legii, wręcz wykpił sprowadzenie Eduardo (za: sport.pl):
„Facet w 2017 roku raz kopnął piłkę w bramkę. Biorąc takiego gościa, pan Mioduski przyznaje się, że legijna młodzież nadaje się do tarcia chrzanu”.
Rzeczywiście ostatnio nigdzie nie grał, a ma już sporo lat jak na piłkarza, bo trzydzieści pięć. Nie są to argumenty przemawiające na jego korzyść. W 2008 roku doznał koszmarnie wyglądającego złamania nogi w meczu z Birmingham City. Ta kontuzja nie tylko na rok wykluczyła go z gry, ale też mocno wyhamowała dalszą karierę. Wspominając dziś o zaletach Eduardo mamy na myśli piłkarza jeszcze sprzed traumatycznych doznać.
Z tych wszystkich powodów nikt nie wie, na co go obecnie stać. Nawet on sam! Może przede wszystkim on, bo przecież nie ma pewności jak organizm zareaguje na ponowne obciążenia po dłuższej przerwie.
Ale z drugiej strony nazywanie go emerytem, który zabiera miejsce „zdolnej polskiej młodzieży”, jest przesadą. Ekstraklasa to nie Premier League. I może się okazać, że nawet były gwiazdor w wieku przedemerytalnym potrafi się w nią na tyle dobrze wpasować, by błyszczeć na tle szarej rzeczywistości.
Bo od lat słyszę i czytam o tej zdolnej młodzieży, tylko jakoś nie potrafię jej dostrzec. Kowalczyk każe szefom Legii sprowadzać zamiast Eduardo Mariusza Stępińskiego. Przecież to jeden z tych najzdolniejszych, miał podbić Europę, a nie poradził sobie już w kolejnej lidze. I to wcale nie w czołowych klubach.
Dajmy więc chociaż szansę Eduardo pokazania co potrafi.
▬ ▬ ● ▬