Kto wyląduje na kwarantannie?

Fot. Trafnie.eu

Zwolennicy szybkiego dokończenia sezonu ligowego musieli się ugiąć pod bolesnym ciosem. Zamiast terminu wznowienia rozgrywek, otrzymali nieciekawy komunikat.
 
Telekonferencję szefów PZPN z przedstawicielami okręgowych związków i klubów zaplanowano na dzień przed wprowadzeniem obowiązku noszenia maseczek w miejscach publicznych. Czyli z jednej strony kolejne dokręcenie śruby obywatelom, choć oczywiście w słusznej sprawie. A z drugiej dyskusja o ewentualnym scenariuszu działań zmierzających w zupełnie odwrotnym kierunku - wznowienia ligowych rozgrywek.
 
Telekonferencja ledwo się zaczęła, a już pojawiły się informacje podające termin startu ligi! Żyjemy niestety w czasach, w których klawiatura komputera wszystko przyjmie, nawet największą bzdurę, a internet chętnie ją opublikuje pod warunkiem, że będzie miała dużą klikalność. Reszta, ze sprostowaniem włącznie, się nie liczy.
 
Szybko się bowiem okazało, że zamiast zapowiadanego wznowienia ligi i krajowego pucharu pod koniec maja, dopiero w pierwszej części przyszłego miesiąca mają zapaść decyzje, czy cokolwiek będzie wznawiane. A poinformował o tym PZPN w oficjalnym komunikacie:
 
„Po konsultacjach z klubami postanowiono, że decyzja o sposobie kontynuowania lub zakończenia obecnego sezonu, zostanie podjęta najpóźniej do 11 maja 2020. Po tym terminie określone zostaną szczegółowe rozwiązania dotyczące rundy wiosennej sezonu 2019/2020 roku”. 
 
To był cios, chyba największy dla Ekstraklasy S.A., której prezes Marcin Animucki przekonywał dosłownie chwilę wcześniej, że jego firma ma aż dwanaście pomysłów na dokończenie rozgrywek. Skoro aż tyle, musi być bardzo zdeterminowana. Ale liczba  pomysłów zmierzających do finalizacji przedsięwzięcia świadczy też o skali trudności i każe niezbyt optymistycznie patrzeć na potencjalny efekt.
 
Jeśli, jak przeczytałem w jednym z tytułów, Ekstraklasa czeka na zielone światło, to właśnie się dowiedziała, że na razie nie wiadomo nawet, czy na czas zostanie podłączony prąd, by sygnalizacja świetlna w odpowiednim momencie zadziałała. Czyli jedynym pewnikiem pozostają niepodzielne rządy nieprzewidywalnego wirusa i nikt nie wie jak długo jeszcze potrwają.
 
Śledząc od kilku już tygodni dyskusję o potencjalnym wznowieniu rozgrywek zauważam, że niemal wszyscy zadowalają się hasłowym ujęciem tematu. Coś tam klepną, coś napiszą zupełnie nie zadając sobie trudu analizy szczegóły. Jakby hasło „wznowienie rozgrywek” było czymś oczywistym i zupełnie bezproblemowym. Włodzimierz Gut, wirusolog i ekspert Głównego Inspektoratu Sanitarnego stwierdził (za: przegladsportowy.pl):
 
„Jeżeli po boisku biega dwudziestu kilku zdrowych chłopów, to nic im się nie stanie, a dla ludzi to ciekawe, bo się tym emocjonują”.
 
Tylko czy to wykonalne? Wirusolog potwierdził, że tak:
 
„Jeżeli będą izolowani od możliwości zakażenia, to nie widzę przeszkód. Przecież będą w swoim gronie. Trzeba stworzyć system, który wszystkich utrzyma na dystans i to jest możliwe. Zresztą wiele rzeczy jest możliwych, tylko trudnych do realizacji ze względów psychologicznych. Można jednak „zapuszkować” na jakiś czas dwie drużyny i sędziów, a później wpuścić na boisko”.
 
Ale szybko dodał:
 
„Zawodowy sport wiąże się z reklamą, relacjami, a więc kontaktami. Trudno utrzymać wszystkich na dystans. Ktoś z zewnątrz wyląduje w szatni, pojawi się jeszcze inna sytuacja i efekt może być taki, że znowu drużyna wyląduje na dwutygodniowej kwarantannie”.
 
Tę wypowiedź poddaję pod rozwagę wszystkim, którym się wydaje, że sezon z pewnością uda się dokończyć, do tego lekko, łatwo i przyjemnie.
 
▬ ▬ ● ▬