Kto z nas robi frajerów?

Fot. Trafnie.eu

Zbigniew Boniek przeżywa zdecydowanie najgorszy okres za swojej prezesury. I nic nie wskazuje na to, by ten miał się skończyć. Właśnie otrzymał kolejny cios.

Po szybkim powrocie reprezentacji z mistrzostw świata w Rosji i „trzymaniu poziomu” przez polskie kluby w europejskich pucharach podczas letnich meczów kwalifikacyjnych, już mało kto wierzy, że jesteśmy piłkarską potęgą. A jeszcze mniej, że wszystko zawdzięczamy genialnym zdolnościom prezesa związku za jego  kadencji.    

Kolejny cios zadał mu Rafał Rostkowski. To były sędzia międzynarodowy i dziennikarz, który nie tak dawno zadeklarował, że pragnie wrócić do tej drugiej profesji. Od słów szybko przeszedł do czynów, czego efektem tekst w „Tygodniku Powszechnym”. Już sam tytuł jest intrygujący: „PZPN robi z nas frajerów”.

Rostkowski przez lata był „zakałą” polskiej piłki. Gdy inni sędziowie korumpowali się na potęgę, on się zawziął i nie dał złamać. Pozostał uczciwy. Łatwo zrozumieć, że w zdeprawowanym do cna środowisku musiał mieć zdecydowanie pod górkę.

Ale niech ktoś nie myśli, że gdy wybuchła gigantyczna afera, gdy zaczęto wyłapywać sprzedawczyków, gdy dowództwo w związku objął ten uważany za znakomitego zarządcę, mógł wreszcie zacząć funkcjonować normalnie,. Rostkowski nie pozostawia żadnych złudzeń naiwnym:

„Przez lata lojalnie zgłaszałem w PZPN problemy i korupcyjne zagrożenia. Najpierw chodziłem do szefa Kolegium Sędziów, a gdy ten z różnych powodów nie chciał reagować, udawałem się wyżej – aż do prezesa.

Przez kilka lat próbowałem przekonać Zbigniewa Bońka do reakcji na zjawiska patologiczne. Okazało się, że traciłem czas, a teraz widzę, dlaczego”.

I wali bez żadnych niedomówień:

„Zamiast ogłosić, jak planuje naprawić sytuację w polskim futbolu po kolejnym przegranym mundialu, porażkach drużyn młodzieżowych i klubów, Zbigniew Boniek przyjął do pracy z reprezentacją trenera skazanego za korupcję”.

Chodzi oczywiście o trenera bramkarzy Andrzeja Woźniaka, który znalazł się w sztabie szkoleniowym nowego selekcjonera Jerzego Brzęczka. Ale autor przytomnie dostrzega też to, co pan prezes omijał szerokim łukiem chowając się w cieniu pompowanego na siłę balonu rzekomych wielkich sukcesów reprezentacji seniorów:  

„Czy tłumaczenie, że polskiej młodzieży żyje się za dobrze i dlatego nie gra dobrze w piłkę, naprawdę ma być traktowane poważnie? A młodzieży we Francji, Anglii czy Belgii żyje się niby gorzej? Przecież reprezentacje tych krajów, a także – dla odmiany - reprezentacja wojennego pokolenia Chorwacji, zajęły cztery pierwsze miejsca w mistrzostwach świata. Czyli co: u nas jest nie dość dobrze i równocześnie nie dość źle, żeby osiągnąć sukces w sam raz na taki kraj jak Polska?”

Rostkowski wyciąga bolesny wniosek:

„Jesteśmy gwiazdami głośnych bankietów po małych sukcesach i prawdziwymi mistrzami kolesiostwa, nepotyzmu, źle pojętej lojalności, prowizorki, spychologii i czarnego PR. Z jednego krytyka robi się frustrata, z drugiego wariata, a z trzeciego żarty, że ,,Kapusta - głowa pusta”. Żenujących plotek albo pustych złośliwostek o osobach krytycznych wobec władz związku usłyszałem w PZPN więcej niż dobrych pomysłów, co zrobić z polską piłką. „O co panu chodzi? Czego pan chce? Przecież wszystko jest dobrze” - słyszałem, zresztą nie ja jeden”.

I jeszcze jego wniosek końcowy :

„PZPN jest monopolistą, którego niezależność i samorządność w dużym stopniu jest chroniona przez FIFA. Jednak PZPN działa w Polsce, podlega polskiemu prawu i czerpie ogromne korzyści z funkcjonowania w kraju. Dlatego powinien być rozliczany nie tylko przez swoich delegatów, lecz także przez opinię publiczną, a w pewnych kwestiach - również przez odpowiednie instytucje państwowe”.

Co pan na to, panie prezesie? Wypadałoby zabrać głos, nie tylko na Twitterze…

 ▬ ▬ ● ▬