Kto zmierza donikąd?

FC Barcelona jest ostatnio mocno eksploatowana nie tylko w hiszpańskich mediach. Czy nie za mocno? Wyraźnie widać pewne nawyki w ocenie jej gry.

W poniedziałek zremisowała 1:1 w Primera Division z Granadą, ratując punkt po bramce w doliczonym czasie gry. Po tym meczu media przejechały się po niej niczym walec. Nie pierwszy raz zresztą w niedawno rozpoczętym sezonie. Dlatego trener Ronald Koeman zdecydował się odczytać dziennikarzom specjalne oświadczenie. Także tym, którzy od pewnego czasu piszą i mówią, że dosłownie za moment zostanie zwolniony.

Może i zostanie, ale robienie z niego kompletnego nieudacznika jest pozbawione sensu. Tak jak i oczekiwania związane z wynikami Barcelony w tym sezonie. Chyba nie wszyscy zauważyli, że z dawnej drużyny czarującej tiki-taką pozostała tylko nazwa. Jednak najgorsze, że niektórzy nie mają najmniejszej ochoty tego zauważyć. Stąd decyzja Koemana, który odczytał oświadczenie na spotkaniu z dziennikarzami, bo przecież nie była to żadna konferencja prasowa w normalnym rozumieniu, i opuścił salę. Zakomunikował im (za: wp.pl):

„Klub jest ze mną w procesie odbudowy. Sytuacja sportowa jest powiązana z sytuacją finansową. A to oznacza, że klub i skład muszą zostać odbudowane bez możliwości poczynienia dużych inwestycji, a to wymaga czasu. Młode talenty mogą za kilka lat zostać światowymi gwiazdami. Utrzymanie wysokiego miejsca w LaLiga również byłoby sukcesem. W Lidze Mistrzów nie można oczekiwać cudów. Europa to dobra szkoła. Z tej perspektywy należy podejść do porażki z Bayernem”.

Przypomnę tylko, że Bayern zlał Barcelonę 3:0 na Camp Nou na inauguracje fazy grupowej Ligi Mistrzów. To powinno dać do myślenia, ale nie dało, skoro jej kolejne występy są nazywane kompromitacją i podobno jest nad przepaścią. Trzeba być pozbawionym wyobraźni, by nie zauważyć faktu, że w przepaść runęła z hukiem przed kilkoma miesiącami. Bo jak inaczej nazwać fakt, że klub oficjalnie potwierdził ponad miliard euro długu (!!!), a następnie z własnej woli pozbył się swojej ikony, najlepszego piłkarza świata Leo Messiego, którego nie był w stanie utrzymać ze względu na wysokość kontraktu.

Jak można oczekiwać od drużyny po takich turbulencjach gry na poziomie, gdy rządził w niej jeszcze genialny Argentyńczyk? Tym bardziej, ze odszedł także Antoine Griezmann, a kontuzjowani są czołowi zawodnicy - Ansu Fati, Ousmane Dembele czy Sergio Aguero. Oczywiście wyżywanie się na piłkarzach i ich trenerze może stanowić formę rozładowania frustracji redaktorów, nie mogących pogodzić się z faktem, że nie będą teraz świadkami takich sukcesów jak dawniej. Ale jeśli twierdzą, że Barcelona zmierza donikąd, to raczej oni zmierzają donikąd wierząc, że jest w stanie zaspokoić w tym sezonie ich wybujałe ambicje.

Lepiej to sobie szybko uświadomić, bo obawiam się, że takich wyników jak ten z Granadą może być jeszcze więcej. Na razie Barcelona ma po czterech meczach w lidze hiszpańskiej dwa zwycięstwa i dwa remisy, zajmuje ósme miejsce (piszę to przed czwartkowym wyjazdowym spotkaniem z Cadiz), co uważam za całkiem przyzwoity rezultat, biorąc pod uwagę jej aktualne możliwości. Kto to zaakceptuje, mniej się będzie frustrował dalszym przebiegiem sezonu.

▬ ▬ ● ▬