Kwestia skalkulowania ryzyka

Fot. Trafnie.eu

Legia nie da o sobie zapomnieć. Jednego dnia pojawiły się na jej temat informacje, na podstawie których można wyciągnąć naprawdę ciekawe wnioski.

Warszawski klub opublikował „Sprawozdanie finansowe za rok obrotowy od 1 lipca 2023 r. do 30 czerwca 2024 r.” dla akcjonariuszy i rady nadzorczej spółki i…:

„Zgodnie z przepisami Ustawy z dnia 29 września 1994 roku o rachunkowości („Ustawa” – tekst jednolity Dz. U. z 2023 r., poz. 120 z późn. zm.) sporządzając sprawozdanie finansowe Zarząd jest zobowiązany zapewnić, że sprawozdanie to przedstawia rzetelny i jasny obraz sytuacji majątkowej i finansowej Spółki na koniec roku obrotowego oraz wyniku finansowego za ten rok”.

Nie mam wątpliwości, że wyjątkowo rzetelnie zostały przedstawione poniższe dane:

„Zgodnie z wymogiem p. 12.6.5 Podręcznika Licencyjnego PZPN na sezon 2025/2026 Klub informuje, że w ostatnim okresie sprawozdawczym (tj. od 1 lipca 2023 r. do 30 czerwca 2024 r.) całkowita kwota wypłacona agentom/pośrednikom piłkarskim wyniosła 6.632.123 zł netto (7.242.282 zł brutto)”.

PONAD SIEDEM MILIONÓW! Czyli co miesiąc sporo ponad pół miliona tylko dla agentów. Dla porównania roczny budżet Puszczy Niepołomice, z którą Legia może na przykład spotkać się za miesiąc w finale Pucharu Polski, to 15 milionów złotych. Wniosek z tego płynie oczywisty – agenci w Warszawie mogą pożywić się do syta. I jak widać z okazji korzystają wspaniale.

Króciutki epizod w Legii zaliczył Łukasz Gikiewicz. Był kiedyś, między innymi, mistrzem Polski ze Śląskiem Wrocław zanim ruszył w świat, występując w aż dziewięciu krajach, by ostatnio grać w polskich drużynach w niższych ligach. I został przyjęty na staż w Legii, ale gdy zdobywał mistrzostwo ze Śląskiem… (za: legia.net):

„W trakcie fety z okazji celebracji tytułu napastnik śpiewał obraźliwe piosenki na temat Legii Warszawa. (…) Marek Śledź, dyrektor stołecznej akademii, nie znał wspomnianego incydentu z udziałem Gikiewicza, ale gdy się o nim dowiedział, postawił zakończyć z nim krótką współpracę”.

Płynie z tego oczywisty wniosek, że kibice Legii pamiętają i nigdy nie wybaczają.

W ich klubie ma być podobno za chwilę nowy trener. Przez rodzime media przelewa się właśnie fala artykułów na temat potencjalnego następcy Gonçalo Feio. Czy rzeczywiście ktoś go zastąpi w nowym sezonie, wkrótce się przekonamy. Mnie jednak bardziej od internetowych spekulacji zaciekawiło co innego. Feio jeszcze nie przepracował w Legii nawet roku, a już ma się z nią pożegnać. Czyli znów się nie udało znaleźć trenera spełniającego wszelkie wymogi, by zajmować ten wyjątkowo gorący stołek.

Zbyt wielkich szans na sukces mu nie dawałem, w odróżnieniu od prezesa Dariusza Mioduskiego, skoro go zatrudnił. Przypomniałem wtedy, znając wybuchowy charakter Portugalczyka, teorię o „kwestii skalkulowania ryzyka”. Mioduski lansował ją wcześniej, gdy zatrudniał jego równie wybuchowego rodaka Ricardo Sá Pinto, który nie przepracował w Legii nawet roku. Biorąc pod uwagę spekulacje dotyczące Feio, kalkulacja ryzyka raczej nie wychodzi panu prezesowi najlepiej.

▬ ▬ ● ▬