Łatwo przyszło, łatwo...

Fot. Trafnie.eu

Chelsea FC znalazła się w poważnych tarapatach. Wszystko z powodu wojny w Ukrainie i nałożeniu związanych z nią sankcji na właściciela klubu.

Rząd brytyjski szybko i sprawnie zabrał się do dzieła. Dlatego Chelsea otrzymała już zakaz transferów, sprzedaży biletów na mecze (obejrzą je tylko posiadacze karnetów) i klubowych pamiątek oraz limity wydatków na spotkania wyjazdowe (20 tysięcy funtów) oraz organizację ich na własnym stadionie (500 tysięcy funtów).

Wszystko z powodu Romana Abramowicza, czyli rosyjskiego oligarchy, który 1 lipca 2003 roku kupił klub za 140 milionów funtów od Kena Batesa. Poprzedni właściciel to wyjątkowo antypatyczna postać. Nowy stanowił jego przeciwieństwo. Przynajmniej jeśli chodzi o wrażenie jakie sprawiał.

Bo Abramowicz, zawsze grzeczny i uśmiechnięty, stworzył wizerunek dobrego i bogatego wujka, który obdarował swoim bogactwem londyński klub. Dla kibiców, którzy nadal z wdzięcznością wymieniają jego nazwisko w przyśpiewkach na meczach Chelsea, mam propozycję. Niech zbudują mu pomnik na Stamford Bridge! Powinien przedstawiać Abramowicza w towarzystwie Putina, któremu ściska rękę. Gdyby komuś taki monument pod stadionem nie przeszkadzał, to niestety dowód, że jest typowym produktem współczesnego futbolu hołdującym prostej zasadzie. Jeśli nasza drużyna dostała niesłusznie rzut karny, no cóż, skoro został podyktowany, to musiał być karny. Jeśli sędzia podyktowałby go dla rywali, to niewyobrażalny skandal!

Na tej zasadzie kibice dostrzegają tylko to, co chcą dostrzec. Nie przyjmują do wiadomości nieprzyjemnych dla siebie faktów. A te są miażdżące. Nie ma już żadnych wątpliwości, że Abramowicz kupił Chelsea na polecenie Putina! Klub był mu potrzebny do stworzenia wizerunku lepszej Rosji i miał stanowić drzwi, przez które ludzie związani z Kremlem mieliby łatwiejszy wstęp do bogatego Londynu.

Trzeba przyznać, że zamysł został zrealizowany wręcz perfekcyjnie, o czym świadczą choćby wspomniane przyśpiewki kibiców. Bogaty wujek o miłej aparycji jest bowiem kojarzony z sukcesami, a nie z brudnymi pieniędzmi zarobionymi z pomocą Kremla. Nie wierzę, by którykolwiek z oligarchów (już samo słowo „oligarcha” kojarzy mi się jednoznacznie pejoratywnie) mógł zdobyć gigantyczny majątek bez zgody Putina.

Dlatego nie szkoda mi Chelsea. Jak łatwo pompowano w nią przez lata brudne pieniądze, nie zadając sobie trudu, by zastanowić się nad źródłem ich pochodzenia, tak równie łatwo postanowiono ją teraz za to ukarać.

Jeśli ktoś chce się jednak nad londyńskim klubem użalać, niech pomyśli o ukraińskich dzieciach zabijanych na wojnie. I nie jest to bynajmniej demagogiczny argument z mojej strony. Bo kto nie widzi między tymi faktami zależności, może wykładać obłudę na uczelni powołanej przez Putina.

▬ ▬ ● ▬