2019-02-05
Lepiej mądrze stać?
Przeczytałem ciekawy tekst obalający pewien mit w polskiej piłce, może nie tylko polskiej. Od razu nasunęły mi się związane z tym ciekawe skojarzenia.
Odgrzebałem w pamięci transmisje telewizyjne meczów sprzed lat. Czasami były tylko drugie… połowy. To nie żart. Gdy w pierwszej padały bramki wspaniałomyślnie prezentowano je na początku transmisji tej drugiej.
Relacje w mediach bywały różnie ubogie. Gazety skromnych rozmiarów, internet nie istniał, więc jakieś statystyki dotyczące występów zawodników pojawiały się najczęściej po zakończeniu rundy czy sezonu. I była to najwyżej liczba rozegranych meczów i ewentualnie zdobytych bramek, nic więcej. Resztę należało samemu oceniać „na oko”.
Dlaczego o tym piszę? Dla kontrastu, by pokazać statystyczne szaleństwo współczesnego futbolu. Teraz wiadomo dokładnie wszystko o wszystkich – co, kto, ile i jak zrobił w danym meczu. Każda transmisja telewizyjna jest obudowana komentarzami w studiu bazującymi na tych szczegółowych statystykach. Teoretycznie nie trzeba nikogo nawet oglądać, by wiedzieć, co potrafi. Teoretycznie…
Bo jak jest ze statystykami zauważył już w dziewiętnastym wieku amerykański pisarz Mark Twain twierdząc, że są trzy rodzaje kłamstw - kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki.
Gdy w ostatnich latach procent posiadania piłki w meczu stał się równie powszechnie podawaną informacją, jak końcowy wynik, ktoś w końcu zapytał – a co w praktyce z niego wynika? Nawet nie trzeba się było długo zastanawiać, że właściwie niewiele, czy nawet NIC!
Mając to na uwadze z ciekawością przeczytałem tekst brutalnie rozprawiający się ze statystykami biegowymi. Oto jego fragment (za: przegladsportowy.pl):
„W ligach, w których statystyki biegowe zaczęły być dostępne wcześniej niż w ekstraklasie, szybko nauczyli się, że drużyny, które więcej biegają, niekoniecznie częściej wygrywają. Wykonywanie większej liczby sprintów także nie podnosi szans na zwycięstwo. Jest dokładnie jak z posiadaniem piłki. Trochę mówi to o stylu gry danego zespołu, ale niewiele o jego szansach na sukces”.
Czyli ironiczne stwierdzenie, że lepiej mądrze stać, niż głupio biegać, nic nie traci na aktualności. A mnie refleksje dotyczące statystyk biegowych skojarzyły się z jeszcze jednym mitem funkcjonującym w polskiej piłce. Chodzi o odmładzanie drużyny. Gdy jej średnia wieku jest niska, bywa to odbierane jako powód do dumy.
Być może, ale warto się znów zastanowić co z tego wynika? W ostatnich latach wielokrotnie natrafiałem na pochwały dotyczące polityki Górnika Zabrze, który zdecydowanie stawiał na polską młodzież, z jedynie śladową liczbę cudzoziemców w składzie. Chyba głównie z konieczności spowodowanej problemami finansowymi, ale i tak miał świecić przykładem.
Trener Marcin Brosz robił co mógł, by poskładać drużynę z piłkarzy, których miał. Do czasu. Czytam, że Górnik jest niezwykle aktywny na transferowym rynku. Tomasz Loska ma usiąść na ławie. A dla mnie stanowił najlepszy przykład tak chwalonej polityki klubu. Bramkarz z reprezentacji młodzieżowej, który był w komfortowej sytuacji, bo regularnie występował w bramce. Zamiast niego ma teraz stanąć w niej Słowak Martin Chudy, który w kwietniu skończy trzydzieści lat.
Zakontraktowani zostali także pomocnicy: Gruzin Walerian Gwilia i Grek Giannis Mystakídis. A to jeszcze nie koniec, bowiem zabrzański klub zainteresowany jest także kilkoma innymi obcokrajowcami.
Nie wiem, czy sprawdzą się w polskiej lidze, ale wiem, że stanowią dowód nieskuteczności dotychczasowej polityki kadrowej Górnika. Dla mnie stanowią też jeden z dowodów, że w piłce nieważny jest procent posiadania piłki, statystyki biegowe, wiek czy narodowość zawodników. Na szczęście najważniejsza jest zawsze czysta umiejętność kopania piłki.
▬ ▬ ● ▬