Lepsza pamięć i trochę więcej pokory

Fot. Trafnie.eu

W przyszłym roku Polska będzie gospodarzem mistrzostw świata do lat 20. Już odtrąbiono ten fakt jako kolejny sukces obecnej ekipy PZPN.

„Polski Związek Piłki Nożnej z wielką radością i satysfakcją przyjmuje decyzję Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej o przyznaniu Polsce lokalizacji finałów Mistrzostwa Świata FIFA U-20 World Cup, które odbędą się w 2019 roku. Jesteśmy bardzo uradowani decyzją FIFA.

To dowód wielkiego zaufania, jakim obdarzyła nas największa organizacja futbolu na świecie. Jesteśmy dla całej społeczności piłkarskiej na naszym globie wiarygodnym i sprawdzonym partnerem. Po zorganizowanych przez nas finałach UEFA Euro 2012, UEFA EURO U21 Polska 2017, finale Ligi Europy w 2015 roku czas na kolejny sprawdzian, któremu jako federacja i kraj podołamy. Tym bardziej, że finały te od będą się w roku stulecia powstania Polskiego Związku Piłki Nożnej” – powiedział prezes Zbigniew Boniek.

Cóż za piękne słowa. Też się bardzo cieszę z przyznania kolejnej wielkiej imprezy mojemu krajowi. Pamiętam jak przed EURO 2012 napisałem, że pierwszy raz nie muszę nigdzie jechać, bo mistrzostwa przyjadą do mnie. Teraz przyjadą następne.

Wniosek nasuwa się oczywisty – PZPN, pod rządami wiadomo kogo, radzi sobie znakomicie, więc skasował kolejną imprezę. Tylko pogratulować skuteczności, co sekretarz generalny Maciej Sawicki skomentował słowami:

„Dziś, dzięki perfekcyjnie przygotowanej aplikacji oraz zaangażowaniu wielu ludzi, po raz kolejny możemy być dumni z faktu, że Polska będzie gospodarzem tak prestiżowej imprezy, jaką są Mistrzostwa Świata do lat 20”.

Co zadecydowało o przyznaniu Polsce tej imprezy? Przede wszystkim baza, czyli nowoczesne stadiony. Pod względem liczby nowo wzniesionych obiektów piłkarskich należymy do ścisłej światowe czołówki. Do tego dochodzi doświadczenie z organizacji wcześniejszych imprez, przede wszystkim EURO 2012, które zebrało wręcz entuzjastyczne recenzje. Za organizację oczywiście, bo nie za fatalny występ polskiej reprezentacji.

Łatwo wyciągnąć więc wniosek, że bez EURO 2012 nie byłoby imprezy dla młodych piłkarzy do lat dwudziestu w przyszłym roku, bo nie byłoby też tylu nowoczesnych stadionów. Najpierw zbudowano cztery na mistrzostwa Europy, a potem nastąpił „efekt EURO” - prawdziwy boom na budowę kolejnych obiektów.

Otóż człowiekiem, który niestety wypiął się na wspólną kandydaturę Polski i Ukrainy jako gospodarza EURO 2012 był obecny prezes… PZPN. Boniek przyznał później, że popierał kandydaturę Włoch. Dlaczego? Bo przecież mu wolno.

Pewnie, że wolno, tak jak mnie wolno apelować – trochę więcej pokory. Zamiast się przechwalać własną skutecznością, niech rządzący dziś PZPN-em przynajmniej wspomną o tych, którzy wygrali dla Polski organizację mistrzostw w 2012 roku (Michał Listkiewicz i spółka), bo bez nich wielką piłkę oglądalibyśmy wyłącznie w telewizji. I teraz nie pomogłaby na pewno nawet „perfekcyjnie przygotowana aplikacja”.

▬ ▬ ● ▬