Lewandowski w Borussii już nie zagra

Fot. trafnie.eu

Choć został właśnie uznany przez magazyn "Kicker" najlepszym napastnikiem Bundesligi, nie może być pewny miejsca pracy w przyszłym sezonie. Na własne życzenie.

Przez kilka miesięcy wydawało się, że Robert Lewandowski wystartuje w jednoetapowym wyścigu na trasie Dortmund - Monachium. Taką przynajmniej wizję roztaczali jego agenci. Najpierw trzeba było to wyczytać między wierszami, później mówili już otwartym tekstem. Sprawy zaczęły się komplikować, więc wyścig przerodził się w wieloetapowy, ale początek i koniec trasy był ten sam. Aż tu w poniedziałek dyrektor Borussii Hans-Joachim Watzke potwierdził, że Lewandowskiego nigdzie nie puści. Jeszcze przez rok będzie piłkarzem tego klubu. Czyli trzymając się wyścigu, nie dość że wieloetapówka, to jeszcze wszystkie etapy w kształcie pętli – start i meta w Dortmundzie.

Nie wiem czy pan Watzke otrzeźwiał przez następne dwadzieścia cztery godziny, bo wczoraj śpiewał już inaczej. Polak dostał zielone światło na transfer, ale tylko zagraniczny. Przy skręcie z pętli w kierunku Monachium – zapory przeciwczołgowe!

Wychodzi więc na to, że jeśli Lewandowskiemu rzeczywiście marzy się Bayern, najwcześniej za rok, przez który będzie się musiał przemęczyć w Dortmundzie. Jeśli chce szybciej zmienić klimat, to nie na Bawarię. Nikt go przecież nie przygarnie na jeden sezon, by potem grzecznie oddać Bayernowi. Tylko, że bukmacherzy nie dają temu wiary. Sprawdziłem na betvictor.com, a tam Bayern ani drgnie, nadal jest faworytem w niekończącym się wyścigu (9/4 – za cztery postawione funty można dostać dziewięć), przed Manchesterem United (7/2) i Chelsea (10/1).   

Co będzie jutro? Sam chciałbym wiedzieć. Tyle już przeczytałem  informacji na temat transferu Lewandowskiego, że jedna mniej, czy więcej, nie zrobi na mnie najmniejszego wrażenia. Po prostu wszystkie poprzednie zadziałały jak szczepionki. A że było tego sporo, organizm uodpornił się znakomicie.

Jednego tylko nie mogę pojąć. Jak Watzke wyobraża sobie Lewandowskiego jeszcze rok w Dortmundzie? Bo ja sobie nie wyobrażam zupełnie. Niby w jakiej miałby występować roli? Borussia przegrywa mecz, a ktoś mówi kibicom: „Nie męczcie nas już dzisiaj, wyładujcie się na Lewandowskim. Powodzenia”.

On już nigdy w Borussii nie zagra! Jeśli zostanie w Dortmundzie, będzie co najwyżej w składzie drużyny. Kibic kocha swoje gwiazdy tak długo, jak długo są wierne jego ulubionej drużynie. Polski napastnik nie pozostawił nikomu wątpliwości w tej kwestii. Jeśli ktoś wyraźnie mówi, że nie chce dłużej występować w klubie i wybiera obóz największego rywala, nawet od aniołów w niebie trudno byłoby wymagać wyrozumiałości dla takiego delikwenta.

Gdyby jednak opcja z Dortmundem zwyciężyła, pewnie będą jakieś apele kolegów z zespołu i trenera, żeby na Lewandowskiego nie gwizdali, ale pozostanie najwyżej OBCYM CIAŁEM w drużynie. To przypominałoby małżeństwo łączone na siłę po przeżytej zdradzie. Koszmar!

Gdyby ktoś miał jeszcze co do tego jakieś wątpliwości opiszę scenkę, której byłem świadkiem. W maju przed finałem Ligi Mistrzów Borussia zorganizowała w kilku miejscach Londynu festyny dla swoich kibiców. Trafiłem na jeden przy Marble Arch. Każdy mógł tam zrobić sobie zdjęcie stając koło tekturowych postaciach Marco Reusa i Lewandowskiego. Podeszło do nich dwóch kibiców. Choć nie znam niemieckiego bez problemu zrozumiałem co z grubsza jeden mówił drugiemu. Mniej więcej – tego już tu nie powinno być – i szalikiem zasłonił twarz Polaka.

Sprawy zaszły zdecydowanie za daleko. Teraz można się już tylko mądrze rozstać…         

      ▬ ▬ ● ▬