2017-10-11
Logika prezesa
Po awansie reprezentacji do finałów mistrzostw świata niemal bez komentarza pozostawiono jeden temat. Zbigniew Boniek wręcz koncertowo go obszedł.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej pan prezes razem z selekcjonerem rozdawali sobie nawzajem uśmiechy. Atmosfera była naprawdę przyjemna. Ktoś próbował ją zakłócić kłopotliwym pytaniem, jednak Boniek szybko i skutecznie dał odpór jakimkolwiek wątpliwościom.
Pytanie dotyczyło kontraktu selekcjonera, a właściwie terminu jego zakończenia. Adam Nawałka wywalczył awans do kolejnych finałów, niektórzy z tego powodu chcą mu już stawiać pomnik, ale pan prezes nie ma zamiaru być członkiem komitetu jego budowy.
Kontrakt selekcjonera, automatycznie przedłużony po zakończeniu eliminacji, będzie obowiązywał do końca finałów mistrzostw świata. Tylko do końca. Żadnej nagrody za awans w postaci przedłużenia na kolejne eliminacje nie będzie. Pan prezes wyjaśnił:
„Jeśli chodzi o dalsze plany, to nie ma o czym mówić. Jesteśmy przyjaciółmi, znamy się i wystarczy, że dzień po ostatnim meczu spojrzymy sobie w oczy. Mogą być różne scenariusze. Może Adam zdobędzie mistrzostwo świata i wtedy ktoś mógłby do niego przyjść i dać mu dziesięć - dwanaście milionów euro. Ja będę pierwszy, który go tam wyśle, by był zadowolony. Zobaczymy, co się zdarzy. Dzień po mistrzostwach spotkamy się na kawie i porozmawiamy”.
Czyli pan prezes znakomicie... ześlizgnął się z tematu. Nie pierwszy raz zresztą, bo przyznać muszę z uznaniem, że „ma gadane”. Dlatego potrafi niejednego omotać. Część mediów, bezgranicznie mu oddana, słucha go jak kaznodziei, nie śmiąc nawet w czymkolwiek podważać jego argumentacji.
Nie zauważyłem, by i tym razem ktoś zdecydowanie zaoponował. Bo w wypowiedzi pana prezesa trochę brak logiki. Nie wierze w jego wspaniałomyślność – nie chce przeszkadzać dawnemu koledze z boiska w rozwoju trenerskiej kariery. To raczej sprytne obejście tematu.
Boniek ma przecież obowiązek dbać o finanse związku. Skoro Nawałka jest taki genialny, jak opowiada, powinien natychmiast przedłużyć z nim umowę na kolejnych kilka lat. Jeśli rzeczywiście ktoś po mistrzostwach zaproponuje mu lepszą, za dziesięć – dwanaście milionów euro, wtedy i PZPN na tym zarobi. Potencjalny nowy pracodawca będzie musiał zapłacić związkowi odszkodowanie za wcześniejsze rozwiązanie kontraktu. Więc gdzie tu logika argumentacji pana prezesa?
Jeszcze bardziej rozbawiły mnie naiwne komentarze, jak to Boniek strasznie ryzykował zatrudniając Nawałkę, zamiast obcokrajowca, którego wszyscy wtedy chcieli. Otóż nic nie ryzykował. Dlatego Nawałka jest selekcjonerem. Ryzyko z punktu widzenia prezesa byłoby wtedy, gdyby wziął zagranicznego trenera „z nazwiskiem”. Nad takim trudno zapanować, na co Boniek sobie nie pozwolić.
Z Nawałką odwrotnie, żadnego ryzyka nie ma. Czy ktoś pamięta, by selekcjoner w jakiejkolwiek kwestii się z prezesem nie zgodził? Jest jego posłusznym podwładnym, żadnego numeru nie wyciął, nie zadziera nosa i zakładam, że nic się nie zmieni. Właśnie dlatego jest selekcjonerem. I pozostanie, jak długo będzie potrzebny. Na razie do końca finałów mistrzostw świata...
▬ ▬ ● ▬