Louis kontra Jose - będzie się działo

Fot. Trafnie.eu

Odnoszę wrażenie, że Manchester United został właśnie ogłoszony mistrzem Anglii w... 2015 roku. Wystarczył wyjazd do Stanów Zjednoczonych i kilka towarzyskich meczów.

Szczególnie zwycięstwa 3:1 z Realem Madryt i, w nocy z poniedziałku na wtorek, z Liverpoolem. Ale przede wszystkim zmiana na trenerskiej ławce, na której pojawił się Louis van Gaal. Pożegnał się z reprezentacją Holandii zostawiając ją na trzecim miejscu w świecie. Tylko czy aż trzecim? Uważam, że „aż”. Nie sądzę, by miał skład na mistrzostwo świata. Ale o tym można by dyskutować do końca świata...

Teraz znalazł się w Manchesterze United i od początku pokazuje, że będzie rządził twardą ręką. Darren Fletcher mówi, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nie trzeba do jego słów przywiązywać... najmniejszej wagi. Gdy pojawia się nowy trener zawodnicy zawsze tak gadają. Przed rokiem przyszedł David Moyes i też wszystko zmierzało w dobrym kierunku, potrzebny był tylko czas.

Gdy przypomina mi się Moyes, a patrzę na Van Gaala, zacytuję kolejny raz Rudolfa Kaperę, nestora polskich trenerów, który w ubiegłym roku tak zdefiniował pożądane cechy idealnego trenera:

„Sukinsyn, ale sprawiedliwy. I musi chcieć”.

Szkot moim zdaniem nie spełniał pierwszej cechy. Za porządny, za grzeczny, bez szans na posprzątanie w United po zamordyście Fergusonie. Znalazł się nie tylko w niewłaściwym miejscu, ale na dodatek w niewłaściwym czasie. Wykonał jednak świetną robotę dla Van Gaala. Dał chłopakom normalnie pooddychać przez kilka miesięcy. Jak teraz wrócą do dawnego reżimu może nawet będą szczęśliwi, że ktoś znów wziął ich krótko za twarz?

Holender spełnia bowiem wszystkie cechy nakreślone, bez znieczulenia, przez Kaperę. Na pewno aniołem nie jest. Idzie na wojnę z każdym kto mu stanie na drodze, jeśli tego wymaga sytuacja. W Holandii skonfliktował się z samym Johanem Cruyffem. To znaczy, że czuje się mocny, nikt mu więc nie podskoczy.

Sprawiedliwy też jest. Już zapowiedział, że zaraz po powrocie ze Stanów Zjednoczonych powie szczerze zawodnikom kto został przeznaczony do odstrzału, by mieli jeszcze czas do końca sierpnia poszukać sobie nowych klubów. Jeśli, jak twierdzą media, już to zakomunikował Marouane Fellainiemu, muszę go od razu pochwalić. Miałem okazję oglądać Belga na żywo w mistrzostwach w Brazylii i nie mogłem się nadziwić kto pozwolił Moyesowi wydać na niego fortunę. W meczu z Rosją człapał po boisku i notorycznie (jako defensywny pomocnik) gubił krycie na swojej połowie.

Nie wątpię, że gdyby zaistniała potrzeba, Van Gaal podziękowałby też, na przykład, swojemu rodakowi - Van Persiemu. Tak jak teraz zapowiedział mu, że może nie zagrać w inauguracyjnym meczu Premier League, bo jest jeszcze nie do końca przygotowany. 

Ale chyba najbardziej pasuje do Van Gaala stwierdzenie, że trener „musi chcieć”. On chce aż za bardzo. Jako przeciętny ligowy piłkarz wykreował się skutecznie na trenerską gwiazdę. Zawsze brał robotę tylko z najwyższej półki. Pracował wyłącznie w wielkich klubach - Ajax, Barcelona, Bayern. Z jednym wyjątkiem - w 2009 roku odzyskał tytuł mistrzowski dla AZ Alkmaar po 28 latach! Wszystkimi zdobytymi trofeami zrekompensował sobie z nawiązką skromną karierę piłkarską.

Teraz ma odzyskać tytuł dla Manchesteru United.

„Dlatego tu jestem” - zadeklarował z typową dla siebie skromnością.

Dlatego ciekawy jestem jak sobie poradzi. Przede wszystkim z „hałaśliwymi sąsiadami” jak nazywał Manchester City Alex Ferguson. Ale też z Jose Mourinho. Na pewno między nimi nie raz zaiskrzy. To najlepszy dowód, że w nowym sezonie będzie się działo. Chyba jednak więcej niż w poprzednim...

▬ ▬ ● ▬