Lwy, Asterix i...

Fot. Trafnie.eu

Nie tylko piłkarze wielu reprezentacji pożegnali się już z turniejem mistrzostw Europy. Wyjechali także ich kibice. Niektórych będzie brakowało. Już brakuje.

Kibice są esencją futbolu. Lepiej sobie nie wyobrażać jak smutno bez nich mistrzostwa by wyglądały. Postanowiłem spróbować zdefiniować typowego kibica EURO 2024. Ubrany jest oczywiście w barwach kraju, którego reprezentację dopinguje, do czego służy cały zestaw akcesoriów (koszulki, spodenki, szaliki, peruki, flagi, itp., itd.). W niemieckich domach towarowych można wybierać w ofercie znajdującej się na kilku stoiskach. To tylko zestaw klasyczny. Bo kolorytu imprezie dodają ci, którzy nie ograniczają własnej fantazji. Trzech Anglików przebrało się za… lwy, które mają w herbie na koszulkach. Pewien Francuz na czas mistrzostw został Asteriksem.

Bez względu na zestaw ubioru typowy kibic ma zajęte obie ręce. W jednej trzyma komórkę. Oczywiście może nagadać się z jej pomocą do woli, ale służy mu głównie jako przyrząd nawigacji. Choć na mistrzostwach jest mnóstwo niezwykle grzecznych wolontariuszy gotowych wskazać każdemu drogę w określone miejsce, kibice prowadzą się sami. Ponieważ często podróżują w kilkuosobowych grupach, zawsze ktoś w niej ogarnia trasę dojazdu. Wiele razy słyszałem jak mówił swoim kumplom, na przykład w S-Bahnie:

„Jeszcze cztery przystanki”.

W drugiej ręce kibic trzyma oczywiście butelkę piwa. Może te mistrzostwa udało by się rozegrać bez piłki, ale na pewno nie bez piwa. Bardzo chciałbym zobaczyć poważne badania, jak wpłynęły na rentowność miejscowych browarów. Sprzedaż i spożycie w czerwcu powinna być rekordowa. Z pewnością nie są to spostrzeżenia przesadzone, skoro na peronie końcowego przystanku tramwaju 302 w Gelsenkirchen pod stadionem rozstawiono torby i skrzynki na puste butelki, by ułatwić kibicom pozbycie się ich po przyjeździe na mecz.

Kiedy kibic dotrze na trybuny stadionu, następuje test jego zaangażowania w momencie wyjścia bramkarzy na rozgrzewkę. Niemal zawsze są wygwizdywani przez sympatyków przeciwnej drużyny, ale to tylko takie niegroźne igraszki. Jeśli natomiast w tym momencie rozlega się ogłuszające buczenia – „Uuuuuuuuuuuuuu”, można być pewnym, że mecz będzie się toczył na trybunach pod dyktando tych, którzy są w zdecydowanej przewadze. Kilka takich zaliczyłem, gdy stadion był jak wulkan, wybuchał z każdą rozpoczętą akcją jednej z drużyn. Oczywiście tej, której kibice wypełnili zdecydowaną większość miejsc na trybunach. Tak było na meczach Chorwatów, Turków, Albańczyków, gdy mieli wsparcie nawet kilkudziesięciu tysięcy rodaków!

Z kibiców, którzy już wyjechali z Niemiec, najbardziej brakuje mi Szkotów, ich poczucia humoru i beztroski. Ale może jeszcze bardziej atmosfery, gdy odgrywano ich hymn. Chóralne śpiewy połączone z dźwiękami kobziarzy są jednym z momentów, które z tych mistrzostw na pewno zapamiętam. Wspomnienia bezcenne. Szczęśliwi, którzy mogli to wszystko przeżyć, jeszcze przeżywają, na EURO 2024.

▬ ▬ ● ▬

Galeria