Ma robotę, może trochę odpocznie

Fot. Trafnie.eu

Najlepszy trener Ekstraklasy w ubiegłym sezonie zdążył już drugi raz stracić pracę w obecnym. Jest Słowakiem i na pewno dostał od sąsiadów srogą lekcję.

Na gali ekstraklasy w czerwcu ubiegłego roku nagrodę dla najlepszego trenera sezonu odebrał Jak Kocian. Na wyróżnienie zasłużył bez dwóch zdań. Objął Ruch Chorzów walczący o utrzymanie, by awansować z nim do Ligi Europejskiej. Na swoje nieszczęście.

To było za wiele jak na tę drużynę, więc w nowym sezonie grała dużo gorzej i Kocian został w październiku zwolniony. I niemal natychmiast zatrudniono go w nowym klubie. Warto przypomnieć co wtedy mówił prezes Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek - że ma „zaszczyt przedstawić” Kociana. I wyjaśnił:

„Nie chciałbym opowiadać całej historii, ale powiem, że decyzja podjęta przez nas rodziła się długo. Na szczęście udało nam się trafić w taki moment, że mogliśmy spytać pana trenera, czy chciałby z nami pracować. Rynek trenerski nie jest obfity”.

Można z tego wyciągnąć wniosek, że wręcz czekał na Słowaka, by mu dać robotę w Szczecinie. A skoro czekał, fachowiec z niego musi być nieprzeciętny, co z pewnością godne uwagi na rynku, który przecież obfity nie jest.

Niestety już po pół roku okazało się, że dla prezesa Mroczka Kocian nie jest jednak tym wymarzonym trenerem. Właśnie go zwolnił, zatrudniając w klubie Czesława Michniewicza. Podsumuje ten fakt dwoma cytatami. Najpierw z Dariusza Wdowczyka, czyli poprzednika Kociana w Pogoni, który powiedział „Przeglądowi Sportowemu”:

„Ci wszyscy prezesi i dyrektorzy sportowi ośmieszają się, kiedy najpierw są dumni, że zatrudnili dobrego szkoleniowca, ale już po roku go zwalniają”.

A teraz tłumaczenie – co chciał powiedzieć: skoro mnie pogonili i chwalili się, że mają kogoś tak wyjątkowego, jak teraz wyglądają? Przyznać trzeba, że wyglądają raczej cienko. Może dlatego nie udało mi się znaleźć równie interesujących deklaracji prezesa Pogoni w związku z prezentacją kolejnego szkoleniowca?

I jeszcze obiecany drugi cytat z tej samej gazety. W lutym został przez nią przepytany Michniewicz, wtedy od ponad roku bezrobotny trener. Powstał wywiad raczej smutny, chwilami nawet bardzo. Oto fragment:

„Czasem serce krwawi i nie jestem w stanie oglądać polskiej ligi. Nie chcę się denerwować i zadręczać, dlaczego mnie tam nie ma”.

Zdradził jeszcze, że przestrzega własne dzieci, by się uczyły i dzięki temu „nie musiały być trenerami”. Bo on bez pracy „męczy się i gnuśnieje”.

Ale przynajmniej puenta będzie optymistyczna - wreszcie chłop ma robotę, więc skoro nie musi się już męczyć, może trochę... odpocznie.

▬ ▬ ● ▬