Mądrala FC! Ale...

Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com

W subiektywnym podsumowaniu kończącego się tygodnia o wypowiedziach dwóch zagranicznych zawodników polskiego klubu, na które trafiłem w ostatnich dniach.

Z pewnością ciekawych, co dowodzi, że słowami można bez problemu góry przenosić, bo na boisku już z tym bywa różnie. Zobaczymy jak będzie w przypadku nowego zawodnika Legii Warszawa, Serba Radovana Pankova występującego ostatnio w klubie FK Čukarički Belgrad, a wcześniej przez kilka lat w Crvenej zvezdzie Belgrad. Jeszcze nie kopnął piłki w polskiej lidze, a już precyzyjnie opisał przebieg kariery w najbliższych sezonach (za: legia.net):

„Jestem jeszcze młody [w sierpniu skończy 28 lat], chcę się wykazać, widzę to tak, że spędzę w Legii 2-3 lata i przejdę do jednej z pięciu najlepszych lig. Jestem w formie, dbam o swoje życie, ciało, więc myślę, że mogę grać do 35-36. roku życia”.

Chłopie, nigdzie nie odchodź! Lepiej zostań po tych 2-3 latach w Legii jako specjalista od PR, a wtedy będzie miała pewną co najmniej fazę grupową Ligi Mistrzów sezon po sezonie. Że tyko w mediach? No cóż, od razu nie można mieć wszystkiego.

Od razu przypomniał mi się inny piłkarz Legii, Albańczyk Armando Sadiku. Gdy przed pięcioma laty został sprzedany do hiszpańskiego Levante, miał o sobie jeszcze lepsze mniemanie niż Pankov i nie mógł zrozumieć dlaczego w Warszawie nie potrafili dostrzec jego zalet (za: przegladsportowy.pl):

„To że nie grałem, to jak mieć ferrari i trzymać je w garażu, zamiast nim jeździć”.

Chyba jednak nie wszędzie znają się na motoryzacji w luksusowym wydaniu, bo Sadiku w Levante kariery nie zrobił. Zresztą nie tylko tam. Po spędzeniu z Walencji zaledwie kilku miesięcy rozpoczął rajd po klubach i krajach, zahaczając aż o Boliwię i ostatnio Indie.
Ale może jednak za bardzo się Pankova czepiam przytaczając takie porównanie?

Ostatecznie na końcu wywiadu z nim znalazłem odpowiedź stawiającą go w zupełnie innym świetle. Zapytany o brak aktywności w mediach społecznościowych, stwierdził:

„Wykasowałem je rok temu. Być może to dziwne, ale uważam, że to marnowanie czasu. Lubię grać na PlayStation, spędzać czas z dziećmi na czytaniu książek. Nie jestem wielką gwiazdą, która może zarabiać na Instagramie, nie jest mi to potrzebne”.

I dobrze, tak trzymaj. Przynajmniej nie dowiemy się wielu bzdur na twój temat, jak to bywa z innymi piłkarzami wykazującymi niestety nadmierną aktywność w internecie.

Teraz kumpel Pankova z drużyny, czyli Josue, na którego zawsze można liczyć. Impulsywny Portugalczyk nie da o sobie zapomnieć na boisku i poza nim. Właśnie podzielił się następującą refleksją w udzielonym wywiadzie (za: legia.net):

„W trakcie meczu nie jest się w stanie kontrolować wszystkich swoich emocji. Gdybym umiał nad nimi wszystkimi panować nie byłbym piłkarzem. Pracowałbym jako lekarz albo nauczyciel”.

Lekarza pierwszego kontaktu mam najlepszego na świecie, bez żadnej przesady, więc raczej Josue nie miałby u mnie szans w tym względzie. Zacząłem się jednak zastanawiać, czego mógłby mnie nauczyć, gdyby rzeczywiście pracował w drugim wymienionym fachu?

▬ ▬ ● ▬