Mecz w czasach zarazy

Fot. Trafnie.eu

Lech pokonał w Poznaniu Standard Liege 3:1 w trzeciej rundzie Ligi Europejskiej. To pierwsze punkty zdobyte przez polską drużynę w tych rozgrywkach.

Dwa poprzednie mecze grupowe Lecha były dla wielu walką serca z rozumem. Bo często dało się słyszeć pochwały, nawet wielkie, pod adresem drużyny z Poznania. A z drugiej strony kontrujące opinie, że jak tu chwalić drużynę, która przegrywa. Starcie z teoretycznie najsłabszym z trzech rywali miał być meczem prawdy i szansą na zdobycie pierwszych punktów.

Nie wiem ile będzie prawdy w stwierdzeniu, że Lech wygrał jak najbardziej zasłużenie i wysokość tej wygranej z pewnością też była zasłużona. Bo ta prawda jest niczym ułamek. Wspomniana opinia w liczniku, a w mianowniku informacja o kadrze rywali na mecz.

Standard przyleciał do Polski aż bez ośmiu zawodników. Absencję jednego, za to kluczowego gracza, kapitana Zinho Vanheusdena można jeszcze uznać za przykre zrządzenie losu. Jego kontuzja zerwania więzadeł krzyżowych to niestety bolesna cena jaką wielu zawodników musi płacić za wykonywanie zawodu.

Albo inaczej – takie kontuzje się zdarzają i zdarzać będą bez względu na okoliczności. Także takie, jak pandemia koronawirusa. Bo nieobecność pozostałych siedmiu zawodników w kadrze Standardu było już spowodowane właśnie pustoszącą świat zarazą.

Belgijski klub nie jest europejską potęgą, by tak wielka utrata zawodników z klubowej kadry pozostała niezauważona. Wystarczy przeanalizować bramki zdobywane przez Lecha. Rozmontował obronę rywali wyjątkowo łatwo. Trzy bardzo podobne do siebie trafienia, dogranie piłki z bocznych sektorów boiska na pole karne i wykończenie akcji uderzeniem piłki bez przyjęcia. A nie były to jedyne okazje stworzone przez Lecha, które powinny zakończyć się strzeleniem kolejnych bramek. Czy w normalnym składzie Standard równie łatwo dałby sobie wbijać gole?

Choć z drugiej strony mecze w czasach zarazy muszą odbywać się właśnie w takich realiach. Nie tylko Standard jest dziesiątkowany przez wirusa i nikt nic na to poradzić nie może. Można najwyżej liczyć, że naszych zaraza nie dotknie tak dotkliwie jak innych. Gdyby posłuchać tych narzekających, należałoby przerwać natychmiast wszelkie rozgrywki i czekać, aż będzie normalnie.

Lech zajmuje po trzech kolejkach trzecie miejsce w grupie z trzema punktami i ma cztery straty do dwóch drużyn znajdujących się przed nim – Rangersów i Benfiki. Sporo, gdy pozostały do rozegrania trzy mecze, ale nie przeszkadza to niektórym głośno mówić o walce drużyny z Poznania o awans, czyli walce o drugie miejsce w grupie.

Najpierw musi się postarać, by nie stracić trzeciego. Bo w następnej kolejce znów zagra ze Standardem, tyle że w Liege. Spotkają się 26 listopada, więc zakażeni piłkarze z Belgii mogą być już gotowi do gry. Płynie z tego wniosek, że mecz prawdy dopiero przed Lechem.

▬ ▬ ● ▬