Mecze za sześć punktów

Fot. Trafnie.eu

Wyciąganie właściwych wniosków jest jedną z najważniejszych życiowych powinności. Niestety w piłce nie jest to takie proste. A może na szczęście?

W ostatniej kolejce Ekstraklasy szczególnie interesował mnie mecz Zawiszy z Cracovią. Powód był prosty – niedawno pochyliłem się nad trenerami obu klubów. To znaczy nad jednym, którego już w klubie nie ma. Ten, który jeszcze jest, a został uznany wręcz za gwiazdę wiosennej rundy, zapowiadał po poprzednim meczu, że teraz czeka go kolejny „za sześć punktów”.

Tak mówił po porażce w Warszawie z Legią przed tygodniem Mariusz Rumak. Nie wyglądał na specjalnie zmartwionego. To znaczy, że potrafi bardziej realistycznie ocenić możliwości swojej drużyny niż media zachwycające się serią jej zwycięstw. Dla niego mecz z Cracovią był istotniejszy, bo miał dać potrzebne punkty drużynie nadal zamykającej tabelę Ekstraklasy. Zakończył się katastrofą...

Zawisza podegrał u siebie 0:3. Nie miał nic do powiedzenia. Drużyna okrzyknięta wiosenną rewelacją była cieniem samej siebie. A może to przede wszystkim zaskoczyła Cracovia? Ostatnio spisywała się dramatycznie, a tu nagle eksplozja możliwości? Nowy trener Jacek Zieliński jest cudotwórcą? Na pewno zadziałał efekt nowej miotły.

Były szkoleniowiec Robert Podoliński, uważany za jednego z najzdolniejszych polskich trenerów, dostał srogą lekcję. W pierwszym meczu już bez niego drużyna zagrała właśnie tak, jak chciał by grała od początku sezonu. Po to przecież został zatrudniony przez prezesa Janusza Filipiaka. No, ale się nie udało.

Na razie Filipiakowi udał się nowy trener. Takiego powtórnego wejścia do ligi dawno nie pamiętam. Doświadczenie Zielińskiego po półtorarocznej przerwie okazało się bezcenne. Próbuję wyciągnąć pierwszy wniosek – jeśli drużynie nie idzie, trzeba zmienić trenera. To chyba oczywiste.

Mając powyższe na uwadze zabrałem się do śledzenia wyników ligi angielskiej. Szczególnie meczu Leicester City, który od miesięcy nie był w stanie wydostać się ze strefy spadkowej. Sam nie dawałem mu wielkich szans na utrzymanie pisząc jakiś czas temu o Marcinie Wasilewskim, obrońcy tej drużyny.

Wielokrotnie oglądałem wypowiedzi menedżera Leicester, Nigela Pearsona. Po kolejnej porażce z tą samą miną, którą określiłbym jako „spokojna obojętność”, wręcz beznamiętnie przekonywał, że nie jest wcale tak źle, a jego drużyna nadal ma szansę na pozostanie w lidze. Zawsze wtedy się zastanawiałem ile razy w Polsce byłby już zwolniony?

Choć raz, chyba ze dwa miesiące temu, pojawiła się informacja, że stracił robotę. Władze klubu natychmiast ją zdementowały. Pracował dalej przekonując po kolejnym meczu, że wierzy w swoich zawodników. I w ostatniej kolejce Leicester pokonał 1:0 na wyjeździe Burnley, też broniący się przed spadkiem, czyli też w meczu o sześć punktów, wydostając się po wielu miesiącach ze strefy spadkowej!

Próbuję wyciągnąć wiosek – nie warto zmieniać trenera, lepiej zaufać temu, który jest. Dokładnie odwrotny do tego wyciągniętego wcześniej. Który jest prawdziwy? Oba, czy żaden? Chyba jedyny logiczny to taki, że piłką prędko się nie znudzimy. Nie trzeba się spieszyć z wyciąganiem wniosków. Czekam więc spokojnie na kolejne mecze Zielińskiego i Pearsona...

▬ ▬ ● ▬