Messi i wszystko jasne

Fot. Trafnie.eu

Byłem na meczu Argentyny ze Szwajcarią w Sao Paulo. Trudno się było generalnie nim zachwycać. Ale warto się było zachwycać wyczynami jednego grajka.

Patrząc co wyrabiał na boisku Lionel Messi zastanawiałem się kto wcześniej wymyślał te wszystkie teorie, że za wiele nie daje reprezentacji Argentyny. Na pewno nie wszystko mu wychodziło, wiele piłek stracił. Ale mógłby nie stracić, gdy zawsze dopadało go ze trzech Szwajcarów? A nawet z trójką kilka razy sobie poradził.

I jeszcze rozstrzygająca akcja w samej końcówce drugiej części dogrywki, gdy byłem pewny, że znów na mistrzostwach zobaczę serię rzutów karnych, za którymi nie przepadam. Idealne podanie w tempo do Di Marii, zamienione na bramkę.

Sposób w jaki Messi panuje nad piłką, jego zwrotność, umiejętność dostrzeżenia zawodników wychodzących na boisko – wszystko jest nieosiągalne dla innych. A jeśli osiągalne, najwyżej częściowo. To on został wybrany piłkarzem meczu, co skwitował na konferencji prasowej stwierdzeniem, że nie wie czy na nagrodę zasłużył, najważniejsze, że jego drużyna wygrała.

Odpowiedział jak skromny chłopiec, ale dziennikarze nie mieli wątpliwości, że gwiazda ma swoje prawa. Prowadzący konferencję oficer prasowy na samym początku zakomunikował im, że mogą zadać najwyżej trzy pytania. Chyba z obawy, że inaczej zadawano by je do rana. Do głosu dorwali się dziennikarze z Argentyny, ale pytania wymyślili tak banalne, że godna cytowania była chyba tylko ta jedna odpowiedź Messiego.

Ciekawiej zrobiło się w mixed zonie, czyli strefie udzielania wywiadów, do której na końcu zawitał Argentyńczyk. Początkowo nie mogłem dostrzec nawet kto stoi po drugiej stronie ścianki oddzielającej piłkarza od dziennikarzy, taki tłum na nią napierał. Odszedłem więc na bok i wtedy zobaczyłem Messiego. Stał w pewnej bezpiecznej odległości. Przeszedłem jeszcze kilka metrów, widziałem już tylko jego plecy, ale mogłem dostrzec jeszcze kogoś. Między gwiazdą i barierką siedział gość z obsługi. Jak mógł napierał plecami na ściankę, by zrównoważyć napór dziennikarzy po drugiej stronie. A ci, z dyktafonami i mikrofonami wyciągniętymi w dłoniach, pół stojąc – pół wisząc, starali się nagrywać wypowiedzi Messiego. Szczęśliwcom udało się go nawet o coś zapytać.

Po pewnym czasie odszedł i już chciał zmykać, ale w wąskim przejściu przy filarze mocno ograniczającym drogę odwrotu, złapał go za ramię jeden z dziennikarzy. Messi nie miał wyjścia, znów się zatrzymał, a ścianka niebezpiecznie wyginała się pod naporem tłumu. Gdy w końcu ruszył, szedł drogą przypominającymi labirynt, szelmosko patrząc na tych po drugiej stron. Nie dał się na mówić na błagalne prośby o odpowiedź na pytanie. Puścił tylko „oko”, chyba do jakiegoś znanego mu żurnalisty, i maszerował dalej. Dziennikarzom udało się go zatrzymać jeszcze raz w wąskim miejscu, przy końcu strefy. Obrazek znów ten sam. Z jednej strony Messi, z drugiej przegięci przez trzeszczącą ściankę dziennikarze.

W strefie wywiadów nie wolno robić zdjęć. Przypominają o tym tabliczki z przekreślonym aparatem na ścianach. Ale po to są przepisy, żeby je łamać. Jeden z chińskich żurnalistów nie mógł się oprzeć pokusie. Wyjął ukradkiem telefon i pstryknął fotkę Messiemu i ferajnie po drugiej stronie. Szybko schował narzędzie zbrodni do kieszeni i z niewinną miną obserwował przebieg zdarzeń. Pokusa była jednak silniejsza. Gdzieś po minucie wyjął telefon i sprawdził czy fotka się udała. Po zadowolonej minie można było wnioskować, że tak. Więc pewnie znajdziecie jego dzieło gdzieś w internecie...

▬ ▬ ● ▬