2024-12-13
Między euforią a zimnym prysznicem
Dwie polskie drużyny przegrały mecze w piątej rundzie Ligi Europejskiej, co jest relacjonowane jako „czarny czwartek”. Nie tak miało być. Ale czy mogło?
Najpierw Legia przegrała w Warszawie 1:2 ze szwajcarskim FC Lugano. Potem Jagiellonia Białystok w Czechach z FK Mladá Boleslav 0:1. W kraju potężne rozczarowanie, bo to pierwsze porażki polskich drużyn w nowej fazie ligowej rozgrywek w tym sezonie. Obie znajdowały się w samym czubie tabeli, Legia po czterech zwycięstwach i nawet bez straty bramki, Jagiellonia po trzech zwycięstwach i remisie.
Pierwszy mecz oglądałem na żywo w Warszawie. Zanim pojechałem na stadion przeanalizowałem skład drużyny ze Szwajcarii i nie miałem wątpliwości, jak ciężki to będzie mecz. Nie znalazłem nazwisk gwiazd, które coś by mówiły przeciętnemu polskiemu kibicowi, więc nie ma sensu ich cytować. Jednak przekonałem się, że Lugano ma na pewno solidnych grajków w występami w reprezentacjach, jeśli nie pierwszych to młodzieżowych, w niemieckiej Bundeslidze czy na wet w finałach mistrzostw świata.
Kiedy powiedziałem jednemu z redaktorów na stadionie, że remis byłby dla Legii wcale nie takim złym rezultatem, spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Gdy poszedłem na miejsca prasowe trzech ekspertów nagrywało tam za pomocą komórki relację na żywo do internetu zapowiadającą mecz. Na koniec jeden zapytał drugiego:
„Jaki będzie wynik”?
Ten odpowiedział:
„3:0”.
To był typowy przedstawicielem rodzimych mediów, które w ostatnich tygodniach rozhuśtały nastroje związane z Ligą Konferencji do granic zdrowego rozsądku. Po krótkim zastanowieniu jednak wybiorę inną opcję – rozhuśtały zdecydowanie ponad tę granicę! Chyba puściły wszelkie hamulce z uporczywym przekonaniem, że już, już Polska awansuje na piętnaste miejsce w rankingu UEFA, co pozwoli zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów dwóm jej drużynom.
Gdyby wierzyć we wszystko co wygadywano i wypisywano, mocno wierzono, że dwie ostatnie rundy Ligi Konferencji będą prawie formalnością dla zachowania miejsc w pierwszej ósemce tabeli gwarantujące awans do fazy pucharowej bez konieczności gry w barażach.
Powoływano się na statystyki przekraczające przy ocenie takich szans 90 procent, nie zwracając uwagi na ciągle niewielkie różnice punktowe w czołówce tabeli. A teraz czytam, że Jagiellonia ma nadal szanse – z 10 punktami jest ósma, ale tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. Natomiast Legia z 12 punktami jest czwarta i „ma nawet spore szanse”.
Ostatnie mecze w fazie ligowej w czwartek w przyszłym tygodniu na pewno nie będą formalnością. Raczej zaciętą walką o pozostanie we wspomnianej ósemce. Legia zagra w Sztokholmie ze szwedzkim Djurgårdens IF, Jagiellonia w Białymstoku ze słoweńską Olimpiją Lublana.
Czytam w pomeczowych komentarzach, że zimny prysznic też jest potrzebny od czasu do czasu. Ja jednak wolę od niego codzienny realizm.
PS: Znajomy redaktor, któremu przypomniałem po meczu w Warszawie, że wspominałem przed nim o ewentualnym „korzystnym remisie”, odpowiedział zniesmaczony:
„Nie powinni cię wpuszczać na stadion, bo przynosisz pecha…”
▬ ▬ ● ▬