Mieszkańcy Włoch

We wtorkowy wieczór obejrzałem polski mecz w Pucharze Włoch. Teoretycznie polski. I to w półfinale rozgrywek. Jest szansa, że zobaczymy rodaka w finale? Teoretycznie…     

Udinese wygrało z Fiorentiną 2:1. Będzie jeszcze rewanż, we Włoszech obowiązuje taka formuła rozgrywek. Mecz był emocjonujący. Piłkarze zasłużyli na pochwały, bo grali w bardzo trudnych warunkach, cały czas strasznie lało. Nie przeszkadzało to dwóm naszym orłom w pokazaniu co naprawdę potrafią. Nie wiem dlaczego Piotr Zieliński i Rafał Wolski tak bardzo chcieli zmienić klub w zakończonym niedawno oknie transferowym. Po co? Przecież obaj sprawiali wrażenie, że grają właśnie tu, gdzie grać powinni.

Byłem pod wrażeniem występu Polaków. Choć teoretycznie Fiorentina, zajmująca wyższe miejsce w lidze, powinna dominować, gospodarze zaczęli mecz od składnych akcji. Miał w tym swój znaczący udział Zieliński. Jego kilka podań było naprawdę – palce lizać! Szczególnie to prostopadłe przy pierwszej bramce.

Muszę też pochwalić Wolskiego. Bardzo pewnie czuł się na mokrej murawie wymieniając szybko piłkę z partnerami, szczególnie na połowie rywali. I, co najważniejsze, nie odstawał fizycznie w walce z obrońcami Udinese.  

Naprawdę szkoda, że tego nie widzieliście. Właściwie powinno być tak – szkoda, że nie macie takiej wyobraźni jak ja. BO NAŁGAŁEM Z PREMEDYTACJĄ. WSZYSTKO ZMYŚLIŁEM! Oprócz wyniku.

Udinese naprawdę pokonało Fiorentinę 2:1. Tylko, że oba nasze orły kolejny raz nie podniosły się z ławki. Zielińskiego widziałem przez moment na ekranie telewizora, gdy realizator pod koniec przerwy dał zbliżenie zawodników rozgrzewających się na boisku.

Nałgałem, bo ile można pisać wyłącznie, że znów nie zagrali? Mam już wręcz odruch wymiotny, szczególnie w odniesieniu do ligi włoskiej. Dzień wcześniej derby Genui, ciekawy mecz, a naszych dwóch (Bartosz Salamon i Paweł Wszołek) też tylko na ławie. W weekend Tomasz Kupisz w Chievo to samo. Czy on chociaż zadebiutował w Serie A? Wątpię, ale nie chce mi się nawet sprawdzać. Szkoda czasu… 

Postanowiłem więc swoim łgarstwem zrobić (mało)śmieszny przerywnik w tym smutnym temacie. Zawsze warto mieć marzenia, nawet gdy są nierealne. Niektórzy też się rozmarzyli przed sezonem pisząc, że mamy tak dużo Polaków w Serie A. Na razie to oni tylko mieszkają we Włoszech. Do Serie A wpadają, nie wszyscy, najwyżej na moment. Jeden Glik nie zmieni tego obrazu.

Zieliński nie ugrał w tym sezonie w lidze nawet dziewięćdziesięciu minut. Przed wtorkowym meczem z Fiorentiną udzielił długiego wywiadu polsatsport.pl.    

„Nie wiem, co się dzieje. Rok temu wszyscy się mną zachwycali, mówili „nowy Di Natale”, poza tym zagrałem w reprezentacji Polski. W tym sezonie nie dostałem jeszcze prawdziwej szansy na grę. Od kolegów gorszy się jednak nie czuję” – stwierdził.

To już wyraźne objawy choroby, na którą zapadało przed nim wielu innych polskich piłkarzy. Lekarze zalecali najczęściej powrót do ojczyzny. Z reguły pomagało…

Jeśli Zieliński nie wie co się dzieje, podpowiem mu po obserwacji wtorkowego meczu. Nie gra, bo inni są lepsi! Prosta, choć bolesna prawda. Brutalny kapitalizm w piłkarskiej wersji. A szansę gry trener Francesco Guidolin (nie jest przecież idiotą) daje tym, którzy na nią zasłużą. Także kilku młodziakom. Wczoraj w bramce stał siedemnastolatek, a w ofensywie, czyli tam gdzie teoretycznie powinien hasać nasz orzełek, wystąpili dziewiętnasto- i dwudziestolatek.

Miło, że potencjalny reprezentant Polski nie czuje się gorszy od kolegów. Ważniejsze, by potrafił realnie ocenić sytuację, w jakiej się znajduje. Uważam, że ciągle ma duży potencjał. Szkoda, by go zmarnował na własną prośbę, tracąc kontakt z rzeczywistością. Warto, żeby Wolski też to przeczytał. Póki jeszcze nie jest za późno…  

▬ ▬ ● ▬