Moralność po bawarsku

Fot. Trafnie.eu

Jestem mocno zniesmaczonym tym, co w ostatnich dwóch dniach działo się wokół Roberta Lewandowskiego. To dowód, jak bezgranicznie obłudna jest współczesna piłka.

Chodzi niby o drobiazg, choć tak naprawdę o coś znacznie poważniejszego. Lewandowski, jako kapitan reprezentacji Polski, został poproszony o wytypowanie najlepszych piłkarzy i trenerów ubiegłego roku w plebiscycie FIFA i „France Football”. Karnie wywiązał się z miłego, wydawało się wtedy, obowiązku. Wydawało się tylko do momentu przedstawienia szczegółowych wyników głosowania. Okazało się, że dla Lewandowskiego najlepszym piłkarzem był Cristiano Ronaldo. No i się zaczęło...

Polak jest zawodnikiem Bayernu Monachium, dlatego w Bawarii od razu rozpoczął się nad nim proces. Oskarżony został o to, że na pierwszym miejscu nie umieścił klubowego kolegi, bramkarza Manuela Nuera. Przeczytałem kilka informacji na ten temat i zacząłem się gubić w zeznaniach głównych aktorów tej komedii. Podobno Lewandowski miał się pokajać i przeprosić za swój „błąd”. Chyba jedyna opinia, co do której wiarygodności nie można mieć wątpliwości, była autorstwa polskiego napastnika i pojawiła się na jego profilu na Twitterze:

„Jestem świadomy na kogo głosowałem i nie zamierzam za to przepraszać! Kopiuj, wklej i tak się rodzi plotka”.

W jednym bym się z Lewandowskim nie zgodził. To raczej nie plotka, ale element większej całości. Dlatego Lewandowski rzeczywiście popełnił zbrodnię straszną. Powinien wykazać się większym pomyślunkiem i obłudnym wyczuciem realiów. Gdyby się tak zachował, idealnie by się w nią wpasował. To rzeczywistość budowana na mocnych obłudnych fundamentach. Jak to ujęła bohaterka nieśmiertelnej komedii „Sami swoi”:

„No, sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie".

W myśl tej zasady, gdy „nasz” przewraca się na polu karnym rywali, pan trener nie ma wątpliwości:

„Oczywiście, był karny”.

Na naszym polu karnym wywraca się „ich” zawodnik, a pan trener mówi:

„Niestety, nie widziałem sytuacji”.

Brawo, sprawiedliwość zawsze musi być po naszej stronie. Wszystko co nasze, jest zawsze najlepsze. A jak podczas meczu nie jest, na pewno winny jest sędzia.

Lewandowski niestety tego nie rozumie. Naiwny jakiś... Dobrze, że nieźle kopie piłkę, inaczej pewnie już zostałby w Bayernie odstrzelony. Radziłbym mu szybko odrobić pracę domową i prześledzić losy prezesa swojego klubu.

Niejaki Uli Hoeness to wyjątkowo antypatyczna postać. Przez lata uczył uczciwego życia cały świat, który zaczynał się dla niego za płotem ośrodka treningowego Bayernu. I pewnego pięknego dnia okazało się, że jest zwykłym oszustem. Zrobił wielki przekręt, by nie płacić podatków, choć na chleb mu nigdy nie brakowało. Aż w końcu go zamknęli na 3,5 roku. Prawomocnym wyrokiem trafił za kratki. Jednak niedawno przeczytałem, że teraz wraca tam tylko na noc, bo mocno złagodzono mu wyrok.

I co zrobił bawarski klub, gdy okazało się, że ma prezesa złodzieja? Bardzo się nad nim rozczulił. Uli H. jest tam nadal mile widzianym gościem, przydzielono mu nową funkcję. Będzie się zajmował (bez wdawania się w szczegóły) zespołami juniorów. Gdy odsiedzi wyrok, pewnie znowu zasiądzie na fotelu prezesa. Przecież to taki porządny chłop, tylko ten cały świat, z niemieckim wymiarem sprawiedliwości na czele, jest obrzydliwy.

Mam nadzieję, ze Robert L. potrafi z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski:

„Sąd sądem, a sprawiedliwość...”

▬ ▬ ● ▬