Może kiedyś uda się zapomnieć?

Ludovic Obraniak znów chce grać w reprezentacji Polski. Adam Nawałka, który pofatygował się w tym celu do Francji, równie szczęśliwy, jak jego kadrowicz.

Sprawdziłem kiedy było poprzednie zamieszanie z Obraniakiem. Nie minęły nawet trzy tygodnie. Wtedy mówił, że nie chce grać, a właściwie to chce. Chyba jednak nie chciał, skoro teraz znów chce.

„To dla mnie honor i wielki zaszczyt” – powiedział portalowi PZPN.

„Cieszę się, ze Ludo chce być z nami” – dołożył swoje selekcjoner.

Następnego dnia głos w sprawie zabrał prezes PZPN, że nie mam nic przeciw powrotowi Obraniaka do kadry. Potencjalny/były/przyszły reprezentant chyba głębiej odetchnął w Bordeaux i  może znów czekać na powołanie.

Spróbujmy przewidzieć rozwój wypadków. Obraniak przyjeżdża na najbliższy mecz reprezentacji. Spisuje się w nim rewelacyjnie. Jego krytycy próbują schować się we własnym cieniu, by nie rzucać się w oczy. Zaczynają się eliminacje do EURO 2016. Zawodnik mieszkający w kraju, w którym odbędą się finały, strzela bramkę za bramką / zalicza asystę za asystą przy golach Lewandowskiego (wybierzcie sami). W efekcie drużyna Nawałki jedzie na mistrzostwa! Chłopaki z kadry biegną w te pędy na kurs francuskiego, by:

a) pomóc kumplowi z szatni w jeszcze lepszej aklimatyzacji w reprezentacji

b) pomóc sobie w lepszej aklimatyzacji podczas finałów we Francji

Bardzo bym chciał, żeby scenariusz się sprawdził. Obawiam się niestety, że w całości nie ma na to szans. Wystarczy więc fantazjowania, zejdźmy na ziemię.

Wersja druga, bardziej prawdopodobna. Obraniak wraca do reprezentacji, która gra, jak grała. Każdy stara się jak może, ale wyników na miarę wielkich oczekiwań, jak nie było, tak nie ma. Ktoś musi być winny. Zaczyna się przypominanie kto co kiedyś powiedział, kto do czego się nie nadaje. Okazuje się, że z jednym nawet dogadać się nie można... A później to już z górki, według dobrze znanych schematów.

Ludovic Obraniak i jego perypetie w reprezentacji, stanowią typowy temat zastępczy. Jest piłkarzem średniej klasy europejskiej. Nie mógł zbawić polskiej piłki, a tak go niektórzy przedstawiali, gdy szykował się do debiutu w reprezentacji. Nie zbawi jej też, gdy zagra już za kadencji Nawałki. W jednych meczach spisywał się lepiej, zdobywał filmowe bramki (z Wybrzeżem Kości Słoniowej), w innych przeciętnie. Jak na tej klasy piłkarza przystało. Nigdy się nim szczególnie nie zachwycałem, ale też nie kopałem, gdy już się przewrócił.

Takie tematy pompowane ponad miarę, świadczą najlepiej o mizerii polskiej piłki. Jeśli pojawi się szansa, by porozmawiać o zwycięstwach, zapomnimy szybko o Obraniaku, znów w kadrze, czy znów poza nią.

PS: Mam dobre wiadomości dla mojego ulubionego ulubieńca, Jana Tomaszewskiego, czyli Antoniego Macierewicza polskiego sportu. W listopadzie apelował, by zorganizować dla Obraniaka pożegnalny mecz w reprezentacji. I Nawałka mu załatwił! Może się tylko okazać, że wyjdzie cała seria pożegnalnych meczów. Czyli wyjdzie w tego nie pierwsza, i na pewno nie ostatnia, kompromitacja pana posła...  

▬ ▬ ● ▬