2016-03-07
Może trochę uprzedzam wypadki, ale...
W Anglii potężna awantura. W doliczonym czasie gry meczu Crystal Palace z Liverpoolem sędzia podyktował karnego decydującego o jego wyniku.
Obejrzałem kontrowersyjną akcję. Pierwsze wrażenie nie pozostawiało złudzeń – typowa próba wymuszenia rzutu karnego zakończona powodzeniem! Christian Benteke położył się w polu karnym, choć zawodnik Crystal Palace, Damien Delaney, nawet go nie dotknął. Tak mi się początkowo wydawało. Jednak kolejne powtórki, w tym te pokazujące zdarzenie z innych ujęć, zasiały mnóstwo wątpliwości. Jednak kontakt między zawodnikami był.
Nie zawsze trzeba kogoś ściąć w pół, by go powalić na murawę. Czasami wystarczy delikatnie zahaczyć jego nogę, wytrącając z rytmu biegu i powodując w konsekwencji upadek. Na takie właśnie wyglądało starcie Delaneya z Benteke.
Eksperci w studiu telewizji Sky Sports nie mieli wątpliwości. Thierry Henry zażartował nawet, że niestety tym razem musi się zgodzić z Jamie Carragherem – karny był! I wytłumaczył, że jego zdaniem Benteke upadł z pewnym opóźnieniem (co mogłoby sugerować „nurkowanie”, jak to nazywają Anglicy) właśnie dlatego, że został wytrącony z rytmu w niemal niedostrzegalny sposób. Sędzia jednak to zauważył, podejmując prawidłową decyzję.
Rzut karny zamienił na bramkę sam poszkodowany, co dało Liverpoolowi w konsekwencji wyjazdowe zwycięstwo 2:1. Alan Pardew, menedżer przegranej drużyny, nie mógł się z tym pogodzić. Gdy przepytujący go po meczu reporter powołał się na opinię ekspertów w studiu, został zrugany, a sfrustrowany menedżer stwierdził, że ma zupełnie inne zdanie we wiadomej kwestii.
Skojarzyłem kontrowersyjną sytuację z informacją o aktywności nowego prezydenta FIFA Gianni Infantino. Kilka dni wcześniej zakomunikował o szybkim wprowadzeniu testów związanych z możliwością korzystania z powtórek wideo przez sędziów podczas meczów. Wniosek nasuwał się oczywisty - gdyby taka możliwość istniała już dziś, uniknęlibyśmy kontrowersji w spotkaniu Crystal Palace z Liverpoolem. Czy aby na pewno?
W jednej z telewizji usłyszałem w niedzielę wypowiedź polskiego arbitra, który stwierdził, że nie wyobraża sobie, by zapisem wideo podpierać się w każdej spornej sytuacji, bo to w poważny sposób zakłóciłoby płynność rozgrywania meczu. Uwaga dość istotna. No więc pytam – jak z tego zapowiadanego dobrodziejstwa najrozsądniej korzystać? Bo jeśli najwyżej dwa czy trzy razy w ciągu meczu, cała idea raczej traci sens.
Już wyobraziłem sobie, gdy przed ekranem wybucha taka sama awantura, jak przy próbie wymuszenia karnego. Obie strony próbują wywrzeć na arbitrze podobną presję. Boiskowi oszuści są jednym z najpoważniejszych problemów współczesnej piłki. I okazuje się, że pierwsza racjonalna próba umożliwiająca walkę z nimi natychmiast rodzi inny problem. Radziłbym nowemu szefowi FIFA tego nie bagatelizować.
Nawet coś podpowiem, bez zastrzegania na razie praw autorskich. Uważam, że warto rozważyć pomysł wprowadzenia dodatkowego sędziego, zajmującego się wyłącznie analizą boiskowych wydarzeń na podstawie zapisu wideo. Jego decyzja byłaby ostateczna. Sędzia główny otrzymywałby od niego informację i na jej podstawie ewentualnie natychmiast korygował swoją błędną decyzję. Mecze nie byłyby niepotrzebnie przerywane.
Może trochę uprzedzam wypadki, ale lepiej zmierzyć się z pewnymi problemami zawczasu, zanim zaczną nas przerastać. Jeśli ktoś ma w tej sprawie lepsze pomysły, chętnie posłucham.
▬ ▬ ● ▬