Na razie trudna miłość...

Fot. Trafnie.eu

Lecę do Brazylii na mistrzostwa świata. Odlatuję dosłownie za moment. Siedzę na Okęciu i próbuję jeszcze wrzucić  coś na stronę przed wejściem do samolotu. Chyba się udało.

Z kim ostatnio nie rozmawiałem, wszyscy mówili, że mi zazdroszczą. Na razie chyba za bardzo nie mają czego. Mistrzostwa w Brazylii stały się dla mnie trudną miłością. Mam nadzieję, że tylko na chwilę i po przekroczeniu Atlantyku wszystko się zmieni.

Najpierw była walka o akredytację, momentami dramatyczna. Na szczęście w miarę dobrze się skończyło, więc teoretycznie nie mam prawa narzekać.

Później zaczęło się szukanie lokum. Znalazłem poprzez stronę internetową całkiem miłe gniazdko w centrum Rio de Janeiro. Zapytałem właścicielkę czy cena wyświetlana na stronie jest aktualna. Podała nową. Zacząłem przeliczać – PIĘĆ RAZY WYŻSZA OD POPRZEDNIEJ! Chyba potrzebowałem odreagować, bo napisałem do tej pani maila czy na pewno aż pięć razy skoczyła w górę, choć odpowiedź mogła być tylko jedna. Stwierdziła z rozbrajającą szczerością, że na mistrzostwach świata musi zarobić. Jak za drogo, zaprasza uprzejmie w innym terminie, będzie taniej. Udało się jednak znaleźć taniej także w tym terminie, ale inne lokum.

Skontaktowałem się ze znajomymi dziennikarzami w innych krajach i szybko się zorientowałem, że moje wrażenia są i tak... pozytywne. Kolega z Argentyny pisze o mistrzostwach, że to jeden wielki chaos. Grek stwierdził, że większość jego kumpli nie wie czy w ogóle poleci! Wiadomo kryzys, a ceny w Brazylii straszne. Trochę mnie zdziwiła taka deklaracja, kilka dni przed mistrzostwami. Ale jak wczoraj znajomy Australijczyk odpowiedział to samo – jeszcze nie wiem czy polecę - przestałem się dziwić czemukolwiek. Nawet temu gdy koleżka z Irlandii przestrzegł:

„Pamiętaj, że w piątek w Sao Paulo znów strajk metra”.

Wsiadam do samolotu i nie panikuję. Jakoś trzeba to przeżyć. Nie ma innego wyjścia.
Mam nadzieję, że już z Brazylii niedługo znów coś wrzucę na stronę...

▬ ▬ ● ▬