Na święta nie było piłkarskiego święta

Fot. trafnie.eu

Obejrzałem derby Warszawy. Dwie prawie równorzędne drużyny zagrały prawie na remis.

Legia wygrała na Konwiktorskiej 2:1. Trudno ten mecz nazwać piłkarskim świętem, a takie oklepane określenie często pojawia się przy derbach. Na trybunach kompletu nie było. Kibiców Legii też nie. Protest, jak słyszałem dostali za mało biletów. Nie pamiętam kiedy był ostatni mecz derbowy na Konwiktorskiej bez jakiegoś protestu.

Nie pamiętam też kiedy kibice jednej drużyny tłukli się pomiędzy sobą. O co poszło? Nie wiem, mogę najwyżej próbować logicznie (o ile można tu dopatrzeć się jakieś logiki) sytuację przeanalizować. Na trybunie Kamiennej (miejsce akcji) kibice Polonii wieszają transparent z przekreślonym sierpem i młotem. Może się komuś nie podobał? Bo jak zaczęła się zadyma, ktoś go zerwał. Gdy już nikt się z nikim nie lał, wrócił na miejsce. A może poszło o coś zupełnie innego?  

Polonia przegrała trzeci mecz ligowy z rzędu. Gdy jej trener usłyszał to od dziennikarza na konferencji prasowej nie dał dokończyć mu pytania, mówiąc: „Nie podam się do dymisji”!

Taki żart. Kto go nie rozumie, nie rozumie też co dzieje się w tym klubie i poniekąd w całej polskiej piłce. Piotr Stokowiec po raz kolejny udowodnił, że ma poczucie humoru, choć to był raczej śmiech przez łzy. Bardzo wiarygodnie brzmiało w jego ustach inne zdanie: „Gdybym mógł, chętnie wziąłbym dziś czas, żeby nie oceniać tego meczu”. Trener Jan Urban narzekał, że jego piłkarze nie mają instynktu zabójcy, nie potrafią dobić rywala. Może za regularnie im płacą pensje?  

Jakie by te derby nie były, zawsze bolą bardziej, gdy się przegrywa. Bardziej od każdej inne porażki. Szczególnie, gdy rywal zza płotu przybliża się w ten sposób do tytułu. Stokowiec jest inteligentny, więc doskonale wie, ze mógłby być na miejscu Urbana. Naprawdę niewiele brakowało. Jeszcze w ubiegłym roku co bardziej bezczelni redaktorzy pytali: „Kto to jest Stokowiec”? Potrzebował kilku miesięcy, by odpowiedzieć. Ze zbieraniny zrobił drużynę, która walczyła o tytuł. I w zimowej przerwie połowę tej drużyny mu zabrano. Gdyby miał całą, byłby nawet głównym kandydatem do mistrzostwa. Moim zdaniem oczywiście, choć wiem, że nie tylko moim. A Stokowiec wie, że był blisko, by dokonać niemal niemożliwego – bić się o mistrzostwo z drużyną, której miało w ogóle nie być. Blisko i daleko. Zabrakło „tylko-aż” pieniędzy, by utrzymać w niezmienionym składzie całą gromadkę. I jeszcze jej regularnie płacić za cotygodniowe popisy.  

Urban w odróżnieniu od Stokowca ma nawet więcej niż potrzebuje. Prezes przed rundą wiosenną poszedł szerokim łukiem i kupił mu hurtem tylu grajków, że trudno dla wszystkich znaleźć miejsce w składzie. Czyli w Warszawie są dwa kluby w Ekstraklasie. Jeden ma pół, drugi półtorej drużyny. Na boisku tak mocno tego nie było widać. Mecz prawie na remis, choć prawie robi istotną różnicę. Bramkarz Polonii prawie złapał piłkę i Legia objęła prowadzenie. Gospodarze mieli wydarzenia prawie pod kontrolą (czego nie mógł odżałować ich trener) po zdobyciu wyrównania. Mecz prawie się zakończył, gdy stracili drugą bramkę.

Mimo wisielczego nastroju Stokowiec życzył wszystkim na zakończenie konferencji prasowej Wesołych Świąt. Co i ja czynię.

▬ ▬ ● ▬