2025-06-07
Nadszedł dzień dzisiejszy
Reprezentacja Polski pokonała Mołdawię 2:0 w meczu towarzyskim rozegranym w Chorzowie. Ważniejszy od jego wyniku był ostatni występ jednego z piłkarzy.
Kamil Grosicki zagrał w reprezentacji po raz 95 i ostatni. Zdobył dla niej 17 bramek. Pożegnany został z należnymi honorami dla zawodnika, który zawsze drużynie oddawał na boisku serce, a nawet dwa. Zagrał od początku jako kapitan przez pierwsze pół godziny.
Jego pożegnanie odbywało się pod hasłem (patrz tytuł), które znalazło się na okładce programu wydanego na mecz, a jest... błędem językowym. Pleonazmem, czyli zbędnym określeniem składającym się z wyrazów to samo lub prawie to samo znaczących (poprawna forma – dziś, dzisiaj). Ale kto bogatemu zabroni tak (nawet z błędem) się żegnać? Bogatemu oczywiście w przeżycia związane z karierą. Grosicki powiedział kiedyś: „Piłce zawdzięczam wszystko, co mam”, co zostało zacytowane w tytule jednego z tekstów we wspomnianym programie. Daj Boże wszystkim taką karierę.
Gdyby ktoś mnie zapytał o najbardziej pamiętną akcję Grosickiego, natychmiast przychodzi mi do głowy ta z meczu z Rumunią w Bukareszcie w 2016 roku w eliminacjach do mistrzostw świata, wygranym 3:0. Przebieg z piłką pół boiska, mijając rywali jak statystów, zanim posłał ją do siatki.
W piątkowy wieczór w Chorzowie taką akcją się nie popisał, ale już w 44 sekundzie (!) oddał strzał na bramkę. Naprawdę godne wejście w pożegnalny mecz. Niestety piłkę po jego uderzeniu wybił głową jeden z mołdawskich obrońców na rzut rożny. Szkoda, bo byłby to wymarzony początek ostatniego występu w reprezentacji.
Po tym mocnym początku potem niewiele się działo, równo pół godziny. Wtedy na strzał zdecydował się Matty Cash, a piłka soczyście uderzona po koźle prostym podbiciem wylądowała w siatce mołdawskiej bramki wpadając do niej tuż przy dalszym słupku.
Można powiedzieć, że koledzy perfekcyjnie wstrzelili się w pożegnanie Grosickiego, bo zanim po golu wznowiono grę, najpierw utworzyli szpaler żegnając go schodzącego z boiska. A na bieżni stadionu czekali już na niego najbliżsi zabierając do szatni...
To był z całą pewnością najbardziej pamiętny moment tego meczu, bowiem w drugiej połowie żadnych piłkarskich fajerwerków nie oglądaliśmy. Piłkarze z Mołdawii zaczęli grać nieco śmielej, mieli dwie dobre okazje do zdobycia bramki, przy jednej Polaków (Jakub Kamiński). I gdy już wydawało się, że nic więcej istotnego na boisku się nie wydarzy, kilka minut przed końcem meczu Bartosz Slisz zdecydował się na strzał spoza pola karnego. Przymierzył równie precyzyjnie jak Cash przed przerwą, bo piłka tuż przy słupku wpadła do bramki, ustalając w ten sposób wynik meczu.
Biorąc pod uwagę, że Polska nie potrafiła wygrać dwóch ostatnich w eliminacjach do mistrzostw Europy z tym, teoretycznie słabszym rywalem, wynik powinien cieszyć. Gra już niekoniecznie, nawet biorąc pod uwagę, że drużyna wystąpiła bez kluczowych graczy (Robert Lewandowski, Piotr Zieliński). Michał Probierz mógł przetestować różne warianty gry i dać zadebiutować obrońcy Jagiellonii Białystok Mateuszowi Skrzypczakowi, który przyznał, że „o takich momentach marzy się całe życie”.
Tyle o meczu z Mołdawią, o którym we wtorek nikt już nie będzie pamiętał, poza Grosickim oczywiście. Wtedy Polska zagra o punkty z Finlandią w Helsinkach. Kopia wyniku uzyskanego w piątek w Chorzowie, będzie bezcenna.
▬ ▬ ● ▬