Nadzieja w braku logiki

Fot. Trafnie.eu

Nowy sezon ligowy jeszcze dobrze się nie zaczął, a już jest ciekawie. Niestety... Choć to raczej atrakcje, za którymi nikt nie tęskni. Przynajmniej w Warszawie.  

Mistrz Polski przegrał na inaugurację z beniaminkiem Ekstraklasy. Sensacja? Może i tak, choć podobne wyniki już się zdarzały. Porażka w pierwszym meczu nie jest jeszcze dramatem, tym bardziej, że na koniec sezonu zasadniczego wszystko i tak trzeba będzie podzielić na pół. Czyli Legia teoretycznie poniosła pół... porażki z Bełchatowem.

Tylko, że to już trzecia porażka z rzędu. Remis z amatorami, czy półamatorami, z Irlandii uratowany w ostatniej minucie też jest dla mnie porażką. Widziałem tych grajków z Dublina w akcji przed trzema laty. W środę w Warszawie na szczęście nie miałem okazji. Tłumaczenie czegokolwiek początkiem sezonu mnie nie przekonuje.
Trzeba więc postawić pytanie – skoro Legia jest taka mocna, to dlaczego taka słaba?

W ubiegłym sezonie była poza zasięgiem rywali. Przed nowym specjalnie się nie osłabiła. Wzmocniło ją dwóch Polaków (Lewczuk, Piech) uważanych za co najmniej czołowych graczy Ekstraklasy. Nie trzeba było niczego budować od podstaw. Czytam, że Legia rośnie w siłę i ma już prawie dwóch równorzędnych zawodników na każdą pozycję. A Marek Saganowski, jeden z nielicznych piłkarzy, który ma jeszcze ochotę (odwagę?) zabierać głos, mówi wprost, że brakuje chemii i zrozumienia. Coś tu nie gra... Nie tylko na boisku.

I pytanie drugie – czy w związku z tym możliwa jest, na co wielu liczy, nagła metamorfoza już w najbliższym meczu? Na logikę – nie. Na razie to za bardzo nie widać drużyny. Trener wpuszcza na boisko młodziaków, których nie znam. Biorę więc do ręki specjalne wydanie „Przeglądu Sportowego” przed nowym sezonem, ale tam ich nie ma nawet w szerokiej kadrze. Więc nie tylko ja ich nie znam.

Saganowski mówi, że trudno być zgraną drużyną, gdy wychodzi się w takim składzie po raz pierwszy. Ale grają ci, bo teoretycznie od nich lepsi chyba prezentują się za słabo. Co im zaszkodziło przez te kilka tygodni od zakończenia sezonu? Za dużo się naoglądali mistrzostw świata zamiast przygotowywać się do rundy jesiennej?

Skoro Berg robi trzy zmiany w przerwie meczu z Bełchatowem, robi coś na pokaz. Tym dramatycznym gestem chce wstrząsnąć drużyną? Tylko, że to przed Legią powinni trząść się ze strachu ligowi rywale. A jego drużyna grać swoje, spokojnie ich punktować.

Po porażce z Bełchatowem Berg stwierdził, że musi coś zmienić. Niewątpliwie, po to go przecież zatrudniono. Przypomnę tylko, że miał wprowadzić w Legii nowe standardy. Gdy zastąpił w grudniu Jana Urbana było raczej oczywiste, że musiałby bardzo się starać, by coś popsuć do końca sezonu i nie zostać mistrzem. Więc raczej dla nikogo nie stanowiło zaskoczenia, że finiszował z Legią na pierwszym miejscu.

I raczej oczywiste było też, że prawdziwą próbą będą letnie eliminacje do Ligi Mistrzów. Jeśli drużyna St Patrick's okazałaby się za silna, chyba pora umierać. Wierzę, że Legia jednak da radę w Dublinie awansować do następnej rundy. Tylko czym wtedy postraszy potencjalnego kolejnego przeciwnika – Celtic? Niech lepiej nawet nie próbuje straszyć, bo Szkoci umrą ze śmiechu.

Na razie nie wygląda to dobrze. Raczej nie ma co liczyć na raptowne zmiany. Choć na szczęście w piłce nie zawsze wszystko da się logicznie wytłumaczyć. I tylko w tym braku logiki nadzieja.

▬ ▬ ● ▬