Nagrody dwie, nawet trzy

Fot. Trafnie.eu

Najlepsi piłkarze i trenerzy Ekstraklasy tradycyjnie już odebrali w poniedziałkowy wieczór w Warszawie nagrody po zakończonym właśnie sezonie.

Na Gali Ekstraklasy, jak sama nazwa wskazuje, było galowo i wytwornie. Panowie wskoczyli w dobrze skrojone ciemne garnitury. Panie w wieczorowe kreacje. To już jedna z tych imprez w stolicy, na której warto się pokazać.

Pokazało się więc trochę celebrytów chętnie pozujących do zdjęć. Obok nich dwaj byli premierzy nie kryjący swych sympatii do piłki – Jan Krzysztof Bielecki i Jerzy Buzek. Dostali na sali na powitanie większe brawa niż prezes PZPN Zbigniew Boniek! Łączący swoją osobą oba światy, poseł i wiceprezes związku Roman Kosecki, obstąpiony przez fotoreporterów przed wejściem, tak sobie żartował z zainteresowania swoją osobą:

„Może dadzą mi nagrodę za odkrycie roku? Przecież schudłem tyle kilogramów”.

Rzeczywiście sylwetka znów (prawie) idealnie piłkarska...

Najlepszych w Ekstraklasie wybierali sami piłkarze. Nie mogli tylko oddawać głosów na kolegów z własnej drużyny, więc te nagrody mają swoją wartość. Zawsze miło być docenionym przez rywali z tej samem branży i trudno taki wybór kwestionować. Z perspektywy boiska najlepiej przecież widać kto na wyróżnienie zasłużył.

Analizując przyznane nagrody można dojść do dwóch wniosków. Pierwszy – kto solidnie nauczył się kiedyś grać w piłkę, nie tak łatwo da się odesłać na emeryturę. Arkadiusz Głowacki, najlepszy obrońca sezonu, nadal z dużym dystansem do siebie i poczuciem humoru:

„Lata lecą, trzydzieści pięć na karku, a trema ciągle taka sama” - powiedział przy odbiorze nagrody.

A w swoisty sposób docenił wkład kolegów z Wisły w nagrodę, którą otrzymał, biorąc pod uwagę, że jest obrońcą:

„Chciałbym podziękować zawodnikom Wisły, że pozwolili mi się wykazać”.

I wniosek drugi – polską ligą rządzą obcokrajowcy, na których niemal bez przerwy ktoś narzeka. Ale bez nich trudno sobie Ekstraklasę dziś wyobrazić. Serb Miroslav Radović zgarnął dwie nagrody (najlepszy piłkarz i napastnik), a nawet trzy. Tej ostatniej mu oficjalnie nie wręczono, ale został też uznany za mistrza w symulowaniu fauli. Przyznaję, że słusznie, bo jest wysokiej klasy specjalistą także w tej dyscyplinie.

Kolega Radovicia z Legii, Słowak Dusan Kuciak, to najlepszy bramkarz. Jego rodak, najlepszy trener Jan Kocian, nazwany został nawet „cudotwórcą” za to, co zrobił w Chorzowie, windując zespół na trzecie miejsce w tabeli. Puchar za mistrzostwo dla Legii odebrał jej kapitan, Chorwat Ivica Vrdoljak. I jeszcze Węgier Gergo Lovrencsics z nagrodą „Największy plus ligi”.

Uciąłem sobie pogawędkę z jednym z cudzoziemców. Portugalczyk Marco Paixao zajął drugie miejsce wśród ligowych napastników dając się zdystansować tylko królowi ligowych strzelców Marcinowi Robakowi. Piłkarz Śląska Wrocław to bardzo sympatyczny gaduła, z chęcią opowiadający o swoich wrażeniach po roku spędzonym w Polsce. Poza miejscem jego drużyny w tabeli, niestety dopiero na początku grupy spadkowej, pozostałe ma bardzo pozytywne. Zaskoczył mnie stwierdzeniem o wielkim potencjale polskiej ligi:

„Za trzy, cztery lata może stać się jedną z czołowych w Europie”!

Myślałem, że robi sobie żarty, ale wręcz przeciwnie. Słysząc moje wątpliwości zdania nie zmienił i jeszcze je uzasadnił:

„Polskimi klubami muszą tylko zacząć rządzić profesjonaliści, a nie amatorzy. Wtedy naprawdę będzie to możliwe”.

Co ja bym dał, żeby zdanie Paixao się spełniło!!!

▬ ▬ ● ▬

Galeria