Najsmutniejszy zwycięzca

W Warszawie odbyła się Gala Ekstraklasy, na której uhonorowani zostali najlepsi piłkarze i trenerzy sezonu. Niby wszystkim humory powinny dopisywać, ale…

Na pewno w szampańskich nastrojach zjechała do stolicy silna ekipa Jagiellonii Białystok. Pierwszy tytuł mistrzowski w historii klubu sprawił, że jej przedstawiciele byli, zdecydowanie zasłużenie, prawdziwymi bohaterami wieczoru. Oczywiste więc, że triumfowali w kilku kategoriach.

Najlepszym trenerem został Adrian Siemieniec. Gdyby nie został, należałoby natychmiast galę przerwać. Chyba żadna kandydatura do zwycięstwa nie była w ostatnich latach tak oczywista jak właśnie jego. Młody szkoleniowiec z Białegostoku, prawie bez żadnych doświadczeń w samodzielnej pracy w szkoleniowym fachu, w ubiegłym roku utrzymał drużynę w lidze, by w kolejnym sezonie sięgnąć z nią po mistrzostwo.

Ale dla mnie najważniejsze jest to, że cały czas bije z niego normalność. Nie udaje mądrzejszego fachowca niż jest, pamięta o wszystkich, którzy są wokół niego i bez których tej nagrody by nie dostał. Zamiast życzyć mu kolejnych sukcesów, życzę, by się nie zmieniał, bo wtedy kolejne sukcesy na pewno przyjdą.

Oglądałem w niedzielę program w stacji Canal+, w którym zacytowano Siemieńca:

„Miło jest być ważnym, ale ważniejsze jest być miłym”.

Już wiem, komu będę życzył jak najlepiej w najbliższym sezonie.

Dwaj piłkarze Siemieńca otrzymali na gali nagrody – Bartłomiej Wdowik dla najlepszego obrońcy i Dominik Marczuk dla najlepszego młodzieżowca. Dla tego drugiego to był pierwszy sezon w Ekstraklasie po przejściu do Jagiellonii ze Stali Rzeszów, czyli drużyny z drugiej ligi, zwanej tylko pierwszą. A hasał po boiskach w wyższej klasie, jakby występował na nich latami. I ma nawet szansę na grę w pierwszej reprezentacji.

Jeszcze ciekawszy jest przypadek Mateusza Kochalskiego, zdobywcy nagrody dla najlepszego bramkarza. Zanim przed rokiem zaczął regularnie występować w Stali Mielec, poważnie się zastanawiał, czy „nie zejść ligę niżej, czy nawet dwie, by się rozwijać”, bo przez dwa sezony praktycznie nie grał. Na szczęście nigdzie nie zszedł, co zaowocowało regularnymi występami w Ekstraklasie i w efekcie otrzymaną nagrodą. 

A być może dostanie za chwilę następną. Taką może być powołanie do reprezentacji Polski na… EURO 2024. Jeszcze nie do tej właściwej 26-osobowej kadry, ale jako dodatkowy zawodnik pomagający w treningach trzem bramkarzom. To zawsze wyróżnienie, bo tym czwartym zabranym dodatkowo na mistrzostwa, co zapowiedział już selekcjoner Michał Probierz, ma być młody – zdolny z polskiej ligi. Czy Kochalski? Przekonamy się już w środę, gdy poznamy listę powołanych.

Najlepszym napastnikiem sezonu został Erik Expósito ze Śląska Wrocław, co żadnym zaskoczeniem nie jest, biorąc pod uwagę, że mówimy przecież o królu strzelców z 19 bramkami. Tak samo trudno być zaskoczonym uznaniem Kamila Grosickiego za najlepszego pomocnika. Otrzymał też główną nagrodę dla najlepszego zawodnika sezonu. Wyróżnienie cenne, bo wyboru dokonywali sami piłkarze z Ekstraklasy.

Można by oczekiwać, że Grosicki, uśmiechnięty od ucha do ucha, będzie prawdziwą gwiazdą wieczoru. A był chyba najsmutniejszym człowiekiem na sali! Odbierając nagrody podkreślał, niemal łamiącym się głosem, że chciałby wrócić na galę z całą drużyną za rok, bo te indywidualne wyróżnienia nie mają dla niego aż takiego znaczenia. Ciągle strasznie go boli porażka jego Pogoni Szczecin z Wisłą Kraków w finale Pucharu Polski. Dlatego tak smutnego zwycięzcy na żadnej gali jeszcze nie widziałem.

▬ ▬ ● ▬